[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale David upuścił młot i podszedł do gospodarza. - No już, niech mi pan opowie. Niech pan gada! - Głos Davida brzmiał groznie, jego oczy pociemniały z gniewu. Hallscheit schylił się po młot, co przyszło mu z trudem, jęknął, prostując się. Patrzył to na Noę, to na Davida, sprawiał wrażenie, jakby chciał się wykręcić, zauważył jednak, że było za pózno, że musiał mówić dalej. - Ojciec Roberta był z sąsiedniej wsi. Robił słodkie oczy do Estery. A potem ją zostawił, jeszcze zanim chłopak się urodził. Wziął nogi za pas, uciekł ze wsi. Estery żaden już nie chciał, tylko Peter, kochał się w niej. Potem ją poślubił i założyli gospodę. Zmarł, kiedy Gustaw przyszedł na świat, i znów została sama. Nie miała łatwo ta wasza Estera, na Boga, nie miała łatwo. Ale była dzielna i synowie zawsze byli przy niej, bękart też, a Gustaw tak czy owak. Znasz go przecież, David. Znasz go przecież, to porządny chłop. Gospodarz zagryzł dolną wargę i wciąż trzymał głowę lekko pochyloną, podczas gdy David oparł się o jeden z wbitych pali. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, a twarz była jak skamieniała. Noa zamknęła oczy. Zdjęcie, pomyślała. Obaj chłopcy o tak różnych twarzach ramię w ramię. Byli braćmi. Wszyscy o tym wiedzieli, tylko David, który mieszkał z Gustawem pod jednym dachem, który wychował się w tej małej wsi, gdzie wszyscy znali wszystkich, nie miał bladego pojęcia. Gustaw, Estera, jego matka Maria, nikt mu o tym nawet nie wspomniał. - Ale dlaczego? - zaczęła dalej drążyć temat Noa. - Dlaczego nie mają już nic wspólnego ze sobą, skoro wcześniej byli nierozłączni? Co się wydarzyło i dlaczego nikt o tym nie mówi? Czy to... ma związek z Elizą? Czy Roberta coś z nią łączyło? Gospodarz wlepił wzrok w młot, który trzymał w rękach, i pogładził dłonią jasny trzonek. - Każdy chciał ją mieć, tę Elizę. Była piękna jak szklana lalka. Potrafiła się uśmiechać, ech, człowiekowi robiło się ciężko na sercu. Była smutna, zawsze to powtarzałem. - Cień uśmiechu przemknął mu przez usta, a w głosie brzmiała lekka ironia, kiedy mówił dalej. - Jestem tylko ze wsi, ale co widzę, to widzę. Również to, co nie grało z jej rodzicami. Matka pokazywała się rzadko, przeważnie siedziała w domu, ojciec poza domem, w ogrodzie, w gospodzie, zawsze uśmiechnięty, gadał z całą wsią. Ale na Elizę nie zwracał uwagi. Czasami stała przy nim, a jakby jej w ogóle nie było. Zawsze to wtedy powtarzałem teściowej. Mówiłem, że ojciec nie lubi swojej własnej córki. Gustawa, o tak, jego lubił. Robert pracował u niego w domu, a Gustawa to Steinberg zapraszał. Traktował go jak syna. Wszystko mu finansował, nawet uszy. - Uszy? - Noa poczuła, jak krew uderza jej do głowy na wspomnienie zdjęcia z młyna. - Co chce pan przez to powiedzieć? - Dał mu pieniądze - fuknął gospodarz. - %7łeby chłopak poprawił sobie uszy. Zmiali się, cała wieś się śmiała. Nawet ja musiałem uśmiechnąć się pod nosem. Ale Gustaw to zrobił. Pojechał z doktorem do szpitala i wrócił z nowymi uszami. Wielkie uszy, pomyślała Noa. Gustaw je zoperował. A ojciec Elizy za to zapłacił. Teraz przynajmniej miało to jakiś sens. Ale wciąż jeszcze nie dawało odpowiedzi, dlaczego bracia się poróżnili. Na pewno nie z powodu operacji uszu. - Pewnego dnia zniknęła - mówił dalej gospodarz. - Wróciła z rodzicami do miasta. Pożegnała się z nami jeszcze. Chcieli przyjechać w następny weekend, ale nie przyjechali. Przyjechała za to policja. Wypytywali, kto znał tę Elizę. Ba. Każdy ją znał, nie mieszkamy tu w wielkim mieście. I każdy ją lubił, Gustaw, Robert, Thomas, wszyscy. Czy coś ją z kimś łączyło, tego nie wiedziałem i to mnie nie obchodzi. Powiedziałem to też policji. Nie wściubiam nosa w sprawy innych ludzi. W gospodzie policjanci też byli, ale pózniej odjechali i Robert też pózniej się wyniósł. W dół, do młyna. Należał do jego ojca, tam się wprowadził. Nie pokazywał się właściwie we wsi, do dziś się nie pokazuje. Też się zastanawiałem, jaki to miało związek z dziewczyną. Skoro zginęła w mieście, nie tutaj. Tak przecież napisali w gazecie. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Tylko moja teściowa bajdurzy, bajdurzyła też do policji, kiedy tu przyjechali. Mówiła coś o Królewnie Znieżce i czarnym księciu, ale co tu o tym myśleć. Biedna kobiecina jest chora na głowę, zawsze była. Hallscheit spojrzał na Noę, potem na Davida. Wyglądał na wyczerpanego, jakby miał za sobą długą, ciężką pracę. David splunął na ziemię. Następnie odwrócił się na pięcie i odszedł. Noa najpierw stała jak wryta, a potem zerwała się nagłym ruchem i pobiegła za nim. - Poczekaj! David, proszę, poczekaj! Stanęła pośrodku ulicy przed domem Hallscheita, gdzie siedziała teraz stara, ale Noa nie zwracała na nią uwagi, liczył się tylko David. Zawołała go po imieniu i chłopak zatrzymał się, odwrócił do niej i tak mocno zacisnął dłoń na koszulce, że aż pobielały mu palce. - Co? - zabrzmiało to jak wystrzał z pistoletu. Noa podeszła do niego i zatrzymała się w odległości metra. Kocham cię, David. To było wszystko, co zdołała pomyśleć. Jej głowa, całe ciało, serce były przepełnione tym uczuciem. Wdychała je i wydychała, wdychała i wydychała. I to było jedyne, co się liczyło, nie potrafiła jednak tego wykrztusić. Stała tylko i patrzyła na Davida. A David patrzył na nią i nic się nie działo. Nic. Pozornie nie działo się po prostu nic. Wreszcie Noa się odwróciła i skręciła w drogę do swojego domu. Kat wróciła, stała w korytarzu i szukała czegoś w kieszeniach kurtki. - Zadzwoniłam do mojego asystenta - zawołała do Noi. - Jadę jutro wcześnie rano do Dusseldorfu, chcą przeprowadzić ze mną wywiad z powodu nagrody. Gilbert jedzie ze mną. A teraz muszę znalezć te cholerne kluczyki, nie widziałaś ich gdzieś przypadkiem? Noa pokręciła głową. Prawdopodobnie tkwiły w stacyjce, zazwyczaj tam je zostawiała. - Hej - powiedziała Kat, mierząc córkę zatroskanym spojrzeniem. - Co ci jest? Jeśli miałabyś ochotę, moglibyśmy tam zostać na jedną noc, w jakimś hotelu, tylko my troje. Gilbert poszedł do gospody, żeby spytać Marię, czy nakarmi koty, nie będziemy musieli się o nie martwić. Kat spojrzała na Noę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|