[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sypiał, kiedy był ze mną zaręczony. - Nonsens! - oświadczyła Laura z przekonaniem. - Gdyby to było dziecko Davida, na pewno by się nim zajął, nawet jeśli nie ożeniłby się z tą koszmarną dziewczyną. Nie porzuciłby dziecka. - Bez wątpienia wolałby utrzymać to w tajemnicy. - Gdyby tak było, to chyba więcej sensu miałoby zapłacenie jej za to, żeby milczała, prawda? Nie, nie 112 wierzę w to, David po prostu nie jest takim człowiekiem. W obliczu niezłomnego przekonania matki Debora po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie popełniła błędu. - Wiem, co widziałam - oświadczyła jednak uparcie. - A potem Claire właściwie przyznała, że to dziecko Davida. - Powtarzam ci raz jeszcze: nie wszystko jest takie, jak się wydaje. Szkoda, że uniosłaś się honorem, zamiast porozmawiać z Davidem. - Może masz rację. Teraz jednak jest już za pózno. - Może za pózno, żeby zmienić przeszłość, ale z pewnością nie na zmianę terazniejszości - zauważyła Laura. - Powiedz mu, dlaczego naprawdę go zostawiłaś, i zapytaj, czy miał romans z Claire. Jestem bardziej niż pewna, że nie skłamie i... W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do apartamentu wszedł David. - Paul musi trochę odpocząć, więc dałem mu spokój - wyjaśnił. Wyczuł napiętą atmosferę i uważnie przyjrzał się obu kobietom. - Ucięłyście sobie szczerą pogawędkę? Laura uśmiechnęła się z wysiłkiem. - Można tak powiedzieć? Może zrobię wam herbaty, co? Kathy powinna wrócić lada moment. - Nie, lepiej już pojedziemy - odparł David. - Mam dziś spotkanie w interesach, więc zatrzymamy się na noc w Thornton Court. Przeproś Kathy, że się nie spotkamy. Debora uściskała matkę i szepnęła: 113 - Pewnie masz rację. Na twarzy Laury odmalowała się ulga. Debora zaparzała herbatę dla nich obojga, jednocześnie dumając nad tym, jak zacząć rozmowę na temat Claire. Kiedy David wszedł do kuchni, od razu zauważył jej niepokój. - Coś cię gnębi? - zapytał. - Już żałujesz poświęconej kariery? Właśnie takiego wstępu potrzebowała. - Nie, moja kariera nie ma znaczenia - odparła. - Nigdy nie miała. - No cóż, jestem "zmuszony ci przypomnieć, że w ostatnich trzech latach uważałaś inaczej. - Po zerwanych zaręczynach nie pozostało mi nic innego. - Przypominam ci, że sama je zerwałaś - mruknął. - Tyle że kiedy po raz pierwszy dom mody Delcy zwrócił się do mnie z propozycją pracy, odrzuciłam ją, bo wiązała się z wyjazdem do Paryża, a ja nie chciałam cię zostawiać - wyznała. - Wobec tego czemu zmieniłaś zdanie? - zapytał. - Kiedy odkryłam, co się dzieje, nie mogłam zostać... - Jej głos się załamał. - Musiałam cię zostawić, a tłumaczyłam to karierą, żeby nie stracić resztek godności. - Może powiesz mi wreszcie, o co mnie oskarżasz? - O romans z Claire - wykrztusiła wreszcie. - I o to, że jesteś ojcem jej dziecka. - Nareszcie! - wykrzyknął, niemal triumfalnie. - Laura przekonała cię do wyznania tego, do czego ja 114 nie mogłem cię skłonić, chociaż robiłem, co mogłem, żebyś straciła cierpliwość. - Wiedziałeś, że ja wiem? - Wiedziałem, co podejrzewasz. Paul mi powiedział. - Kiedy? - Tego wieczoru, kiedy miał wypadek i na moment odzyskał przytomność. Mamrotał, że nie chce umrzeć, dopóki nie wyzna mi prawdy. - Skoro wiedziałeś, z jakiego powodu cię zostawiłam, dlaczego byłeś taki zły i rozgoryczony? - Nie mogła go zrozumieć. - Byłem zły i rozgoryczony, bo uwierzyłaś we wszystko, co wygadywała Claire. Miłość to zaufanie, a ty nawet ze mną nie porozmawiałaś. Zniszczyłaś nasze życie. Nie pozwoliłaś mi się bronić, nawet nic nie powiedziałaś... - Widziałam to na własne oczy! - wykrzyknęła. - Widziałaś nas razem? - Wydawał się zdumiony. Debora zacisnęła dłonie w pięści. - Przypominasz sobie Gwiazdkę ponad trzy lata temu i przyjęcie w Thornton? Postanowiliśmy wtedy, dla zachowania pozorów, nie zajmować jednego pokoju... - Zrobili to ze względu na Laurę, bywała nieco staroświecka. - Ty i Claire mieliście pokoje obok siebie. W Wigilię widziałam, jak przekradała się po korytarzu w niemal przezroczystej nocnej koszulce. Zapukała do ciebie, a ty otworzyłeś drzwi i zaczęliście się namiętnie całować. Potem drzwi się za wami zamknęły. - Rozumiem. I co wtedy zrobiłaś? 115 - Wróciłam... Wróciłam do swojego pokoju. - I uważasz, że to wszystko było zaplanowane? - Jak mogłoby być inaczej? - Nie przyszło ci do głowy, że gdybym to z nią zaplanował, nie musiałaby pukać? Ze drzwi byłyby otwarte, a ja bym na nią czekał? - Gdy Debora zastanawiała się nad tym, dodał: - Gdy otworzyłem, rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować. Myślałem, że to ty pukasz, dlatego dałem się zaskoczyć. - No tak, ale kiedy weszła, zamknąłeś drzwi. - Cofnąłem się, a ona skorzystała z okazji i zamknęła drzwi. Gdybyś poczekała kilka sekund dłużej, zobaczyłabyś, jak ją wyrzucam, i to bez zbędnych ceregieli. Debora zastanowiła się nad tym. - Nie bardzo rozumiem, po co Claire miałaby bez zaproszenia pchać się do twojego pokoju. - Bez wątpienia, żeby osiągnąć swój cel. - Czyli? - Chciała nas rozdzielić. Znała rozkład domu i bez trudu domyśliła się, że przed snem będziesz szła do
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|