Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tylko tyle? - Zaśmiał się. - Brzmi to bardzo erotycznie.
Zachichotała znowu i zakręciła się wokół własnej osi jak baletnica.
- Wszystko, co dotyczy tych orchidei, ma erotyczny podtekst.
L R
T
Gibb nie mógł od niej oderwać wzroku. Miała rację, powietrze aż wibrowało od
magii. Unosiła się w powietrzu, słodko pachniała, upajała jak najlepsze wino.
Posłał Sophie najbardziej zmysłowe spojrzenie, na jakie było go stać. Odwzajemni-
ła je. Co za kobieta! Zmysłowa, śliczna, podniecająca.
Wydawało mu się do tej pory że potrafi cieszyć się życiem. Jezdził szybkimi sa-
mochodami, jadał w czterogwiazdkowych restauracjach, podróżował po całym świecie.
Ale jej miłość do życia była o niebo prawdziwsza i silniejsza. Pieniądze przesłoniły mu
wiele spraw, ale dziś odzyskał ostrość widzenia. Oczywiście dzięki Sophie.
Kiedy na nią patrzył, wiedział, że dopiero za jej sprawą zrozumiał, czego i kogo
mu potrzeba, by był szczęśliwy. Takiej kobiety jak ona, zainteresowanej nim, a nie jego
portfelem czy prestiżem. Chciał być z Sophie dzień i noc, ale zdawał sobie sprawę, że to
niemożliwe. Była jak motyl, delikatna i wolna. Rozświetliła jego życie, uświadomiła mu,
że dotąd tkwił w ciemnościach.
- Sophie, pragnę cię tak bardzo, że brakuje mi tchu.
- Ja ciebie też...
- Nie chcę, żebyś czegokolwiek żałowała. Jesteś pewna, że nie zawładnął tobą urok
tej wyspy? A jeśli rano obudzisz się i pomyślisz, że popełniłaś straszne głupstwo?
- Pomyślę tak, jeśli tego nie zrobimy. Nigdy nikogo tak nie pragnęłam.
Zbliżył się do niej, a ona zrobiła krok w jego stronę. Zdjęła trampki, on mokasyny.
Podciągnęła i zdjęła top.
- Zamierzasz tak stać całą noc i patrzyć na mnie, czy może jednak rozepniesz mi
biustonosz? - zapytała słodkim głosem. Oblizała górną wargę i posłała mu spojrzenie su-
gerujące, że oczekuje bardzo gorących doznań.
Przez chwilę Gibb pragnął uklęknąć przed nią i złożyć hołd jej pięknu, ale tylko
przez chwilę. Potem porwał ją w ramiona i obsypał pocałunkami, które z chęcią odwza-
jemniała.
Całując ją, szukał palcami haftek od stanika.
- Zaczekaj! Masz prezerwatywę?
- W jedwabnych bokserkach? Zastygła na moment, po czym przyznała:
- Kiedy fantazjowałam na twój temat, nie myślałam o zabezpieczeniu.
L R
T
- A fantazjowałaś? Naprawdę?
- A co myślałeś? %7łe zastanawiałam się, ile masz na koncie?
- Kochanie, możemy sprawić sobie przyjemność na różne sposoby.
- Cofnij się - nakazała ze zmysłowym uśmiechem.
- Słucham?
- Cofnij się i oprzyj plecami o drzewo.
- I co teraz?
- Teraz zabiorę cię na przejażdżkę. - Uklękła i ściągnęła mu bokserki.
Myślał chełpliwie, że to on pierwszy pokaże jej niebo, a nagle role się odwróciły.
Ale zrobi to na pewno, Sophie zapamięta na zawsze rozkosz, jaką jej dzisiaj ofiaruje. Na
razie to on zaciskał dłonie w pięści i zamykał oczy. Palce Sophie błądziły po jego ciele.
Kręciło mu się w głowie i brakło tchu, a przecież dopiero zaczęła.
Kiedy koniuszkiem języka lizała jego członek, przestał myśleć o czymkolwiek po-
za jej ustami. Po chwili wzięła cały penis do ust, przesuwała po nim wargami, lizała,
drażniła, ssała. Chwyciła jego pośladki i unieruchomiła go. Oszałamiały go pieszczoty i
zapach orchidei, kolana drżały, świat zewnętrzny przestał istnieć. Liczyło się tylko tu i
teraz. Rozkosz, chociaż to wydawało się niemożliwe, stale narastała.
Ręce Sophie niestrudzenie pieściły jego całe ciało. Wydawało mu się, że dziew-
czyna ma ze sto palców i dziesięć języków. Jak inaczej mogłaby robić te wszystkie za-
dziwiające rzeczy? Dotykał jej głowy, zanurzał palce we włosach.
- Tak, tak, tak - powtarzał.
Nigdy czegoś takiego nie doświadczał, choć nie był przecież nowicjuszem. To było
jak erotyczny sen na jawie, na szczęście działo się naprawdę.
Była nie tylko piękna. Była samym życiem, czystą radością, nie dostrzegał w niej
fałszu czy nieśmiałości. Wiedziała, co robi i czego pragnie. Opoka, skała, aksamit.
Sophie nieustająco przesuwała granice jego wytrzymałości. Niech to się już stanie.
Jeśli jeszcze chwilę będzie trwało, chyba pęknie mu serce.
Wreszcie to poczuł. Chwila najsłodszej rozkoszy, a potem równie słodka ciemność.
Koniec.
L R
T
Po dłuższej chwili otworzył oczy, zamrugał powiekami. Sophie siedziała u jego
stóp i uśmiechała się jak skromnisia.
Opadł na kolana, poczuł pod nogami miękki mech. Wyciągnął się na boku, próbu-
jąc dojść do siebie. Sophie położyła się obok niego.
W tym momencie Gibb zapragnął odmienić całe swoje życie, odnalezć nową dro-
gę.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Teraz kolej na ciebie - powiedział Gibb, gdy jego serce zaczęło bić normalnie. -
Fantazjowałem o tobie, od kiedy wylecieliśmy z Bosque de Los Dioses.
Przytłoczona wszystkim, co wyczyniała z Gibbem, nie miała siły się odezwać. Po-
szukała jego wzroku. Sprawiał wrażenie bardzo szczęśliwej osoby. Było oczywiste, że jej
śmiałe pieszczoty zrobiły na nim wrażenie.
Przewrócił ją na plecy. Leżała na miękkiej, porośniętej mchem ziemi. A w górze
umięśniony tors Gibba. Niejeden atleta mógłby mu pozazdrościć. Bicepsy, wyrzezbione
mięśnie brzucha, zero tłuszczu. Sophie nie miała jeszcze nigdy tak pięknie zbudowanego
kochanka. Gibba trudno będzie zapomnieć.
I jeszcze ta twarz...
Regularne rysy pełne charakteru, silnie zarysowane szczęki i kości policzkowe.
Kiedy szare oczy wpatrywały się w nią intensywnie, cała pokryła się gęsią skórką.
Teraz orchidee pachniały dla niej. Czas przestał płynąć. Nie chciało jej się opusz-
czać wyspy. Czemu miałaby wyjeżdżać z raju?
Gibb zaczął ją całować, powoli, delikatnie. Zamknęła oczy, wdychała jego woń.
Chwilę pózniej nieco się odchylił, tylko po to, żeby na nią spojrzeć. Uśmiechał się tak
czule, że Sophie odczuła niepokój.
- Gibb, musimy porozmawiać.
- Tak, koniecznie. Chciałbym wiedzieć, co lubisz, czego nie...
- Szsz... - Położyła mu palec na ustach.
Wpatrywał się w nią w milczeniu.
L R
T
- Posłuchaj. - Zastanawiała się, jak ubrać w słowa to, co miała powiedzieć.
- Słucham uważnie.
- Musimy ustanowić pewne reguły.
- Może wydaję się wyrafinowany, ale w sprawach seksu nie szukam perwersji.
Chyba że... - zawiesił głos - jest coś, na co szczególnie miałabyś ochotę.
- Nie zamierzałam rozmawiać o seksie.
- Nie bardzo rozumiem. To o co ci chodziło?
- O emocje w naszej relacji. - Nakreśliła palcem X na jego sercu.
- A konkretnie? - Wyraznie posmutniał.
Zbierała się na odwagę. Lubiła Gibba dużo bardziej, niż było rozsądne. Musiała
być z nim szczera. Całe życie marzyła, żeby poczuć taką namiętność do mężczyzny, a
kiedy to nadeszło, dręczyła ją obawa. Nie wiedziała, na czym stoi.
- Czekam w skupieniu. Mów.
- Nie wiemy, co się stanie, gdy wrócimy do naszych codziennych zajęć.
- A co chciałabyś, żeby się stało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript