[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cóż, ja nie. Nawet złotej rybki? Nawet złotej rybki. Shae spojrzał na zegarek. Dzwig powinien już przyjechać. Harriet gorączkowo szukała lepszego tematu do rozmowy. A jak idzie ci książka? Powoli. Wiesz... Sięgnęła po kartkę leżącą na końcu stołu. Zapisałam tu kilka pomysłów, które mogą ci się przydać. Spojrzał na nią i rysy jego twarzy złagodniały. Harri... dziękuję ci, ale to niepotrzebne... To nic takiego. Nie musisz ich wykorzystywać, ale chciałabym, abyś przynajmniej rzucił na nie okiem. Gdy podawała mu kartkę, usłyszała, jak na podjazd wjeżdża pomoc drogowa. Oho, przyjechała kawaleria! zauważyła żartobliwie. Shae złożył papier, wsadził go do kieszeni i podążył za dziewczyną do kuchennych drzwi. Gdy mijała go, poczuł ulotny zapach jej perfum. Aagodna, kwiatowa woń była dziwnie oszałamiająca. Przepraszam... Nie, idz przodem. Na podjezdzie stał starszy, niski mężczyzna w czapce z emblematem drużyny baseballowej New York Metropolis. Patrzył na corvettę. Cześć, Charlie zawołała Harriet. Dzień dobry, pani Whitlock. Coś mi się wydaje, że wpakowaliśmy się w nieliche kłopoty? Mechanik zsunął na tył głowy czapkę i odsunął się o krok, aby ocenić rysę na prawych drzwiach samochodu. No, niezłe bagno, całkiem niezłe. Czy potrafi pan wyciągnąć samochód z tych krzaków, nie robiąc nowych zadrapań? zapytał Malone, z obawą spoglądając na kłujące krzewy. Charlie podrapał się w zamyśleniu po karku. Może... Chociaż nie mogę niczego obiecać. Dziewczyna przysunęła się bliżej i wymamrotała: Postaraj się, Charlie. Piętnaście minut pózniej corvetta stała na podjezdzie. Shae obszedł samochód dookoła, wypatrując innych zadrapań, a Harriet podpisała rachunek. Nie lubię brać tyle od ludzi, pani Whitlock, ale z tymi sportowymi wozami trzeba się obchodzić jak z jajkiem wyjaśnił mechanik. Nie martw się, Charlie. Mam nadzieję, że ubezpieczenie za to zapłaci. Dziewczyna ponuro zmierzyła wzrokiem rachunek. Jeżeli nie, to będzie musiała poświęcić pieniądze, które odkładała na zimowy płaszcz. Charlie wspiął się do ciężarówki i odjechał z podjazdu. Jeżeli będzie pani czegoś potrzebowała, proszę dzwonić! krzyknął. Harriet pomachała mu ręką. Oczywiście. Dzięki, Charlie. Shae wsiadł do corvetty, a dziewczyna podeszła do niego. Wszystko w porządku? Nie wiem, chyba tak. Włączył silnik i przez chwilę nasłuchiwał, jak pracuje. Shae... Tak? Podniósł wzrok. Jak zwykle, nie chciała go puścić. Przepraszam. Mam nadzieję, że twój adwokat nie będzie wściekły, że się spózniłeś. Nawet jeżeli będzie, to mu w końcu przejdzie. Uśmiechnął się. Harri milczała przez chwilę. Próbowała zebrać się na odwagę, aby zaprosić Shae na kolację. Nigdy przedtem nie zapraszała mężczyzny na kolację. Dotychczas nie pragnęła tego. Jeżeli miała to zrobić, należało zachować delikatność i całkowitą dyskrecję. Malone wrzucił bieg i odwrócił się do niej, wygodnie siadając w fotelu. Dziękuję za możliwość skorzystania z telefonu. Dziewczyna odsunęła się o krok od samochodu i odwaga ją opuściła. Nie potrafiła go zaprosić. Nie ma sprawy, możesz wpadać, kiedy tylko będziesz chciał. Obserwowała, jak odjeżdżał i pędził ulicą. Była tchórzem, wielkim tchórzem. Dlaczego go nie zaprosiła? W najgorszym wypadku mógł odmówić. I tak by się pewnie stało powiedział jej wewnętrzny głos. Weszła do domu, skąd wzięła torebkę, książkę Perry ego Beala i kluczyki do samochodu. %7łałowała, że nie miała dość odwagi, aby go zaprosić. Byłoby oczywiście przyjemniej, gdyby to on ją zaprosił, ale nie zamierzała czekać do końca życia. Nie była ślepa. Wiedziała, że podoba się Maloneo wi, ale on ciągle był do niej uprzedzony. Nie jest już jednak tą władczą, dominującą Harriet Whitlock, która terroryzowała go w liceum. Musiała mu to w jakiś sposób pokazać. Następnego ranka Shae jak zwykle ćwiczył. Obejrzawszy się zobaczył, że Harri znów biegnie obok niego. Leniwie obejrzał czerwoną koszulkę, którą miała na sobie. Padała mżawka i wilgotny materiał przywarł do jej piersi. Smukłe, opalone nogi dotrzymywały tempa jego długim krokom. Malone czuł, że jego ciało zaczyna reagować na nią. Szybko odwrócił wzrok. Miał nadzieję, że dziewczyna tego nie zauważyła. Czy przeglądałeś moje pomysły? Tak, rzuciłem na nie okiem. Spojrzał na nią przeciągle. Chociaż nie zajmowała się pisaniem, jej pomysły były dobre. Diabelnie dobre jak na nowicjuszkę. No i co o nich myślisz? Niezłe. Obejrzała się, posyłając mu niepewny uśmiech. Naprawdę? Podobały ci się? Przebiegli na drugą stronę ulicy. Coś może z nich będzie. Nawet z tego, jak bohaterka zakochuje się w służącym? Nieoczekiwana zmiana sytuacji, ale to może być niezłe przyznał Shae. Nie czytałam jeszcze twojej książki, ale po tym, co mówiłeś, miałam nadzieję, że może chciałbyś wykorzystać niektóre z tych pomysłów. Harri, pierwszą rzeczą, jakiej musi nauczyć się pisarz, jest to, żeby nie pokazywać tego, co napisał, przed wydaniem książki. Ale ja nie jestem pisarką. I nie chcę być. Skręcili w następną ulicę i przyspieszyli. Możesz je wykorzystać, nawet wszystkie. Mam ich o wiele więcej w zanadrzu. Nie mogę wykorzystać twoich pomysłów. To byłoby nieetyczne. Posłała mu kolejny uśmiech. Tchórz. Powiedziałeś właśnie, że może coś z nich będzie, a ja dałam ci pozwolenie, abyś je wykorzystał. A co ty będziesz z tego miała? Nic, po prostu chcę, aby wydrukowano twoją książkę. Znów zaczęła go wyprzedzać. Wiedział, co Harriet teraz powie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|