[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyszła. To nie był dobry znak. Gdzie ona jest? - myślał. Zauważył, że słuchacze zaczynali się niecierpliwić, jednak na pewno nie bardziej niż on. Dlaczego nie przychodzi? Chyba nie chce widzieć się ze mną, pomyślał ponuro. Czy to możliwe? Przecież wczoraj była taka... chętna i radosna. A może tylko mu się zdawało? Może, nie tak jak on, kierowała się tylko fizycznymi żądzami? I kiedy już je zaspokoiła - bo tyle przynajmniej chyba mu się udało zdziałać? - przestała się nim interesować. Nie mógł w to uwierzyć, bo Miriam Thornbury nie wyglądała na osobę, która kierowałaby się fizycznymi instynktami. Nie, Rory był pewien - no, prawie pewien - że Miriam również darzyła go uczuciem, jak jednak głębokim, tego nie wiedział. A może zwiódł ją minionej nocy? Rozczarował? Może przestała go lubić? I już go nie chciała? Koniecznie musiał z nią porozmawiać, i to jeszcze tego wieczora. Po wykładzie pojedzie do niej, żeby dowiedzieć się, w jakim punkcie oboje się znajdowali. Miał nadzieję, że w tym samym. Nie mógł znieść myśli, by Miriam nie chciała go więcej widzieć. pona ous l a d an sc Wcale nie dlatego, że biblioteka była jego ulubionym miejscem na ziemi, a Miriam - jego ulubioną bibliotekarką... Z ciężkim sercem i bez entuzjazmu Rory rozpoczął wykład. Tego dnia nie czuł radości. Przepadła gdzieś przyjemność nauczania, a historia straciła cały swój urok. Ponieważ nie mógł się nią dzielić z pewną kobietą o szarych oczach. Niestety, kiedy Rory przyjechał do Miriam, nie zastał jej w domu, a przynajmniej nie dała znaku życia, choć stukał długo i donośnie. Zdziwiło go to. Wiedział przecież,że nie miała dzisiaj dyżuru w bibliotece. Specjalnie tak to zorganizowała, by ..chodzić na jego wykłady. Zrobiła to, zanim pojechali na kolację. Zanim kochali się. Dziwne. Napisał na karteczce krótką informację, że przejeżdżał obok i wpadł przywitać się. Czy naprawdę to chciał jej powiedzieć? Czyż nie przyleciał tu, gnany obsesyjnymi myślami o niej? Potem pojechał do biblioteki, lecz tam również Miriam nie było. Tego się jednak spodziewał. Napisał drugą karteczkę, że jej szukał, bo chciał się z - nią zobaczyć. Nie mógł przecież napisać: Kocham cię. Pragnę cię. Potrze- buję cię. Proszę, wróć do mnie, najsłodsza Miriam". Wracał do domu z uczuciem straszliwej pustki, jakby Miriam całkowicie znikła z powierzchni ziemi. Skoro nie było jej na wykładzie, w pracy i w domu, to gdzie mogła być? Jak miał porozmawiać z nią, skoro nie potrafił jej znalezć? A jeśli specjalnie go unikała? Nie, pomyślał, to niemożliwe. Nie zrobiłaby tego. Wiedział przecież, gdzie jej szukać, wiedział, że następnego dnia będzie w bibliotece, a było to miejsce ciche i spokojne, dające wiele szans i możliwości. I chociaż raczej nie powinno się tam rozmawiać, Rory wierzył, że w tym przypadku bibliotekarka pona ous l a d an sc zrobi wyjątek. Tylko najpierw trzeba ją znalezć, pomyślał Rory następnego ranka, gdyż Miriam nadal nigdzie nie było. Wprawdzie powiedziano mu w recepcji, że miała tego dnia dyżur, za nic jednak nie mógł jej odszukać. Gabinet był pusty, nie kręciła się między regałami, a piętnasty tom Przewodnika po wojnie peloponeskiej" Stegmana leżał na jego stoliku. Tam, gdzie go zostawił. %7łeby było śmieszniej - choć to bardzo niewłaściwe słowo - tego dnia Rory ani trochę nie miał ochoty na studiowanie Stegmana, bo jedyne, co chciałby poznawać, nie tylko zresztą dzisiaj, bo przez resztę życia, to Miriam Thornbury. Niestety, ona ewidentnie nie miała chęci na zgłębianie tajników Rory'ego. W posępnym nastroju opuścił bibliotekę. Jeżeli Miriam nie chciała się z nim widzieć, to i tak nie zmusi jej do tego, prawda? Może potrzebuje trochę czasu, by wszystko rozważyć i podjąć decyzję? - pomyślał. Przecież musi kiedyś tu wrócić, wszak nie rozpłynęła się w przestworzach, a on mógł mieć tylko nadzieję, że gdy Miriam znów się tu zjawi, wciąż będzie chciała Rory'ego Monahana. Bo on sam wiedział, że czas, gdy Rory Monahan nie będzie pragnął panny Thornbury, nie nadejdzie już nigdy. Nadszedł sobotni wieczór. Przez cały ten czas Rory, ku swemu wielkiemu rozczarowaniu, nigdzie nie spotkał Miriam, za to zdziwił się bardzo, gdy jego brat, Connor, przypomniał mu, że obiecał wybrać się razem z nim na dobroczynny bal Kiwanis Club do sali balowej Tony'ego Palermo. Connor naciskał z niezwykłą mocą, by Rory dotrzymał słowa, gdyż miało to pomóc dzielnemu detektywowi w romantycznym pościgu za panną Eriką Heywood. pona ous l a d an sc I tak oto profesor Monahan stał na skraju zatłoczonego parkietu, przyglądał się wirującym tancerzom i zastanawiał się, w jaki sposób miałby pomóc bratu. Prawdę mówiąc, Rory nie mógł nawet przypomnieć sobie, kim była panna Erica Heywood, ani też dlaczego Connor prowadził romantyczny pościg. Oczywiście miał kilka teorii na ten temat, zwłaszcza od chwili, gdy zaraz po przyjściu do sali balowej Tony'ego Palermo zobaczył Erikę Heywood, ponieważ rzeczona panna była dziewczyną wprost oszałamiającą... oczywiście jeśli komuś odpowiadała rudowłosa piękność z wielkim biustem i szerokimi biodrami. Tak jak na przykład Connorowi. Jednak dla Rory'ego panna Erica Heywood nie była wzorem kobiecej urody, bo w jego przekonaniu idealna piękność nie powinna wyglądać aż tak krzykliwie, mieć rude włosy, posągowe kształty, wielki biust i szerokie biodra. Mówiąc wprost, powinna być ciemną blondynką o szarych oczach, szczupłej budowie i ustach aż proszących się o posmakowanie. Z figurą bogini i...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|