[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cicho. - To nie twoja wina - odpowiedziaÅ‚ Max nieoczekiwanie Å‚agodnym tonem. - Chodzmy obejrzeć korytarz. Może nie jest tak zle. Wolno ruszyli ciemnym przejÅ›ciem. Max oÅ›wietlaÅ‚ Å›ciany, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ im uważnie w obawie przed kolejnym obsuniÄ™ciem siÄ™ skaÅ‚. Na szczęście nic takiego nie nastÄ…piÅ‚o. Tylko kurz ciÄ…gle jeszcze wisiaÅ‚ w powietrzu. WdzieraÅ‚ siÄ™ do gardÅ‚a, drażniÅ‚ i wywoÅ‚ywaÅ‚ kaszel. Już za pierwszym zakrÄ™tem stwierdzili, że nie przejdÄ… dalej. Sufit obsunÄ…Å‚ siÄ™ i wielkie odÅ‚amy skalne caÅ‚kowicie zablokowaÅ‚y korytarz. Max przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ rumowisku z pochmurnÄ… minÄ… i Bethan odczytaÅ‚a z wyrazu jego twarzy, że nie jest dobrze. - Już siÄ™ stÄ…d nie wydostaniemy, tak? - spytaÅ‚a drżącym gÅ‚osem. - Tylko jeżeli pomoże nam ktoÅ› z zewnÄ…trz - odpowiedziaÅ‚ ponuro. Bethan z trudem przeÅ‚knęła Å›linÄ™ przez zaciÅ›niÄ™te gardÅ‚o. - Jak myÅ›lisz, czy już zaczÄ™li nas szukać? - Tak sÄ…dzÄ™. 130 RS - Mówisz tak, żebym siÄ™ nie baÅ‚a, a przecież Peter nawet nie wie, że jesteÅ›my w niebezpieczeÅ„stwie. Siedzi gdzieÅ› w cieniu i wyobraża sobie, że wspaniale siÄ™ bawimy przeszukujÄ…c jaskiniÄ™, a tymczasem.,. Tu gÅ‚os jÄ… zawiódÅ‚. Max opiekuÅ„czo otoczyÅ‚ jÄ… ramieniem. - Wkrótce zorientuje siÄ™, że coÅ› siÄ™ staÅ‚o - zapewniÅ‚ z przekonaniem. - ObiecujÄ™ ci, że wydostaniemy siÄ™ stÄ…d cali i zdrowi. - ChciaÅ‚abym ci wierzyć - wzruszyÅ‚a przygnÄ™biona ramionami. - Czy kiedykolwiek ciÄ™ okÅ‚amaÅ‚em? - Nie wiem. Max zmarszczyÅ‚ brwi. - Nie można powiedzieć, żeby nasz zwiÄ…zek opieraÅ‚ siÄ™ na wzajemnym zaufaniu i szacunku. - Nie wydaje mi siÄ™, żeby coÅ› nas Å‚Ä…czyÅ‚o - odburknęła. W odpowiedzi zamruczaÅ‚ niewyraznie i popchnÄ…Å‚ jÄ… lekko w kierunku groty. - Wracajmy tam, skÄ…d przyszliÅ›my. Nie ma sensu tu tkwić, narażajÄ…c siÄ™, że jakiÅ› kamieÅ„ spadnie nam na gÅ‚owÄ™. Wrócili do groty. Bethan odetchnęła z ulgÄ…: tu przynajmniej byli bezpieczni. Max miaÅ‚ racjÄ™, po co wpadać w panikÄ™. Powinni spokojnie czekać na pomoc z zewnÄ…trz. Max wyciÄ…gnÄ…Å‚ skÄ…dÅ› kupÄ™ starych worków i rozÅ‚ożyÅ‚ je na kamieniach. - SkÄ…d one siÄ™ tu wzięły? - spytaÅ‚a Bethan, sadowiÄ…c siÄ™ wygodnie. - Pewnie sÅ‚użyÅ‚y naszemu rabusiowi do przenoszenia Å‚upów. 131 RS ZmarszczyÅ‚a nos. - MyÅ›lisz, że należaÅ‚y do tego zÅ‚odzieja okradajÄ…cego grobowce? - Nikt ciÄ™ nie zmusza, żebyÅ› na nich siedziaÅ‚a - zauważyÅ‚ chÅ‚odno. Ponieważ jednak nie uÅ›miechaÅ‚o jej siÄ™ siedzenie na twardych skaÅ‚ach, Bethan nie ruszyÅ‚a siÄ™ z miejsca. Przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ milczeli oboje. Wreszcie Bethan zdecydowaÅ‚a siÄ™ przerwać tÄ™ ciszÄ™. - StaÅ‚o siÄ™ coÅ›? - spytaÅ‚a. - WyglÄ…dasz, jakby ciÄ™ osa użądliÅ‚a. - Jestem zÅ‚y na siebie - warknÄ…Å‚. - Dlaczego? Przecież to nie twoja wina. MiaÅ‚eÅ› powstrzymać obsuwajÄ…ce siÄ™ skaÅ‚y? - Gdyby nie ja, siedziaÅ‚abyÅ› teraz bezpiecznie na dole. Nie powinienem byÅ‚ zabierać ciÄ™ ze sobÄ…. - WiÄ™c dlaczego zgodziÅ‚eÅ› siÄ™, bym z tobÄ… poszÅ‚a? - Bo lubiÄ™, kiedy jesteÅ› blisko - odpowiedziaÅ‚ niechÄ™tnie. Bethan zamrugaÅ‚a oczami zdziwiona. - Czy to komplement? - Nawet jeÅ›li, to nie masz siÄ™ co cieszyć. To powód, dla którego tkwisz w tej puÅ‚apce zamiast czekać na zewnÄ…trz. - PróbowaÅ‚eÅ› mnie przekonać, żebym wróciÅ‚a - przypomniaÅ‚a, - Jak zwykle jednak, zwyciężyÅ‚ mój upór. TrochÄ™ tu strasznie, ale zaczynam nabierać pewnoÅ›ci, że wszystko siÄ™ dobrze skoÅ„czy - dodaÅ‚a, silÄ…c siÄ™ na optymizm. 132 RS Nie skoÅ„czyÅ‚a jeszcze mówić, kiedy latarka zamigotaÅ‚a ostrzegawczo. Bethan jÄ™knęła cicho i zÅ‚apaÅ‚a Maxa za rÄ™kÄ™. Jego palce zacisnęły siÄ™ na jej dÅ‚oni, ale tym razem niewiele to pomogÅ‚o. - Chyba nie zgaÅ›nie? - szepnęła przestraszona. - Nie ma siÄ™ czego bać - zapewniÅ‚ jÄ… Max. - Wiem, że to nie najlepsza pora na takie wyznania, ale bojÄ™ siÄ™ ciemnoÅ›ci. Latarka zamigotaÅ‚a ponownie i Bethan podskoczyÅ‚a ze strachu. - Zawsze byÅ‚am takim tchórzem - powiedziaÅ‚a drżącym gÅ‚osem. - Jako maÅ‚a dziewczynka sypiaÅ‚am sama w ogromnym ponurym pokoju na ostatnim piÄ™trze. W oknach wisiaÅ‚y grube pluszowe zasÅ‚ony i kiedy budziÅ‚am siÄ™ w nocy, w pokoju byÅ‚o zupeÅ‚nie ciemno. CzuÅ‚am siÄ™ wtedy bardzo samotna i zagubiona. - Ale teraz nie jesteÅ› sama - uspokajaÅ‚ jÄ…. - Jestem z tobÄ…. JeÅ›li bÄ™dziesz siÄ™ bardzo baÅ‚a, przytul siÄ™. Ta propozycja sprawiÅ‚a, że Bethan poczuÅ‚a siÄ™ nieco pewniej, choć wcale nie zamierzaÅ‚a z niej skorzystać. Ile razy znalezli siÄ™ zbyt blisko siebie, koÅ„czyÅ‚o siÄ™ to kÅ‚opotami, a ich obecne poÅ‚ożenie byÅ‚o trudne i bez tego. Nagle latarka zgasÅ‚a. GrotÄ™ ogarnęły ciemnoÅ›ci. Bethan pisnęła przerażona i w jednej chwili znalazÅ‚a siÄ™ w ramionach Maxa. 133 RS ROZDZIAA ÓSMY Max nawet nie mrugnÄ…Å‚, choć ramiona Bethan, ciasno owiniÄ™te wokół jego szyi, musiaÅ‚y mu przeszkadzać. TrzymaÅ‚ jÄ… w objÄ™ciach, koÅ‚yszÄ…c lekko, jakby byÅ‚a maÅ‚ym, przestraszonym dzieckiem. - Wszystko w porzÄ…dku - uspokajaÅ‚ jÄ…, gÅ‚aszczÄ…c po wÅ‚osach. - Wcale nie - odezwaÅ‚a siÄ™ dziwnie chrapliwym gÅ‚osem. - Max, jest ciemno! - Uspokój siÄ™. Nic siÄ™ nie może stać. Boisz siÄ™, że nagle wyskoczy na ciebie z ciemnoÅ›ci potwór? A może duch? - drażniÅ‚ siÄ™ z niÄ…. ZrobiÅ‚o siÄ™ jej gÅ‚upio i rozluzniÅ‚a uÅ›cisk. - Wiesz co, zamknij oczy - poradziÅ‚ jej. - W ten sposób nie bÄ™dziesz widziaÅ‚a, że jest ciemno, i od razu poczujesz siÄ™ lepiej. SiedziaÅ‚a niewygodnie, z jednÄ… nogÄ… podwiniÄ™tÄ… pod siebie. Kiedy poruszyÅ‚a siÄ™, by jÄ… wyprostować, rozlegÅ‚ siÄ™ cichy, brzÄ™czÄ…cy dzwiÄ™k. - ZÅ‚oto - powiedziaÅ‚a z goryczÄ… w gÅ‚osie. - Okazuje siÄ™, że niewiele jest warte. Tak jak w legendzie o królu Midasie. Nie można go zjeść ani wypić nie można go nawet użyć zamiast Å›wiatÅ‚a. Jest piÄ™kne i to caÅ‚a jego wartość. - Chyba czujesz siÄ™ już lepiej, skoro zaczynasz filozofować- zauważyÅ‚ Max. - PróbujÄ™ tylko nie myÅ›leć o sytuacji, w jakiej siÄ™ znalezliÅ›my - odpowiedziaÅ‚a ponuro. 134 RS - Hm, ja też chciaÅ‚bym móc o tym nie myÅ›leć. Mój umysÅ‚, a także inne części ciaÅ‚a wydajÄ… siÄ™ koncentrować na jednym. To nie jest ani miejsce, ani pora na tego rodzaju rozważania, ale moje ciaÅ‚o chyba o tym nie wie - zauważyÅ‚ sucho. - Nie bÄ™dzie lepiej, chyba że siÄ™ trochÄ™ odsuniesz - dodaÅ‚. - Och! - jÄ™knęła zmieszana. Jak to dobrze, że jest ciemno - pomyÅ›laÅ‚a oblewajÄ…c siÄ™ rumieÅ„cem. Wysunęła siÄ™ z ciepÅ‚ych, wygodnych objęć, ale tylko na krótkÄ… chwilÄ™, bo oto z korytarza dobiegÅ‚ ich stÅ‚umiony odgÅ‚os spadajÄ…cych kamieni. Z okrzykiem przerażenia Bethan znalazÅ‚a siÄ™ z powrotem w ramionach Maxa. Mężczyzna westchnÄ…Å‚ ciężko. - No dobrze, zostaÅ„ tak - zgodziÅ‚ siÄ™. - Może jakoÅ› to wytrzymam, pod warunkiem, że nie bÄ™dziesz siÄ™ wiercić. SiedziaÅ‚a nieruchomo jak posÄ…g, gotowa zgodzić siÄ™ na wszystko, byleby nie musiaÅ‚a opuszczać bezpiecznego schronienia. Równe bicie jego serca uspokajaÅ‚o jÄ… i nawet ciemność nie przerażaÅ‚a jej tak bardzo. Max byÅ‚ przy niej i nic zÅ‚ego nie miaÅ‚o prawa siÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|