[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzień minął bez echa, a on pomyślał, że wróciła pewnie do siebie na wieś. Harvey Wychbold był jedną z tych osób, która z wielkim zdumieniem przeczytała w porannej gazecie, że lord Ravenscar poślubił Romarę Shaldon. W pierwszej chwili nie chciał w to uwierzyć. Wydało mu się to wprost nieprawdopodobne. Potem pomyślał, że to była właściwa przyczyna, dlaczego Romara odwiedziła Caryl. Ponieważ nie chciał dalszych kłopotów, ukrył gazetę przed Caryl i rozkazał, żeby nikogo z sąsiedniego domu nie wpuszczać do środka. Zapewne rozzłościłby się bardzo, gdyby się dowiedział, że jego służba już odesłała do lorda Ravenscara kuferek Romary. Harvey Wychbold, jak większość bogatych ludzi, nie był ani miły, ani hojny dla swojej służby. Zwalniał służących za najmniejsze nawet przewinienie, płacił im niewiele i skąpił, gdy chodziło o ich wyżywienie. Ten zwyczaj odziedziczył pewnie po niezamożnym dziadku, lecz służba reagowała na jego poczynania w taki sposób, że świadczyła mu pracę, lecz nie czuła się zobowiązana do lojalności. Harvey Wychbold nie miał pojęcia o krążącej pomiędzy obydwoma domami wymianie listów, zwłaszcza że tym wychodzącym z domu lorda Ravenscara zawsze towarzyszył złoty suweren, co zapewniało dyskrecję. Był przekonany, że musi uwolnić się z - jak to określał - pułapki zastawionej przez Caryl, lecz tym razem mu się to nie udało. Teraz, jadąc w stronę Wimbledonu, wyrzucił Caryl ze swoich myśli i starał się wyłącznie przypodobać lordowi Windoverowi. Był to spokojny mężczyzna, którego jedyną rozrywkę w Londynie stanowiły gry hazardowe. Przyjmowano go w Carlton House, a książę Walii bywał w Windover Park w Berkshire. Podczas jazdy do Wimbledonu obaj panowie rozmawiali wyłącznie o zawodach, które zamierzali obejrzeć. Miał w nich wystąpić protegowany wicehrabiego Garsona Tom Bard przeciwko miejscowemu mistrzowi Jebowi Saltowi. - Co do mnie, to obstawiam Barda - powiedział lord Windover. - Garson zna się znakomicie na pięściarzach. Zawsze mi się wydawało, że tutejsi zawodnicy są zbyt pewni siebie. - Z całą pewnością ma pan rację - odrzekł Harvey Wychbold. - Ja również obstawiam zdecydowanie Barda. Na miejsce zawodów dotarli, gdy zaczynała się walka. Zgromadziło się tam wielu przyjaciół wicehrabiego, wszyscy odziani niezwykle elegancko, stawiali duże sumy na Barda, podczas gdy miejscowi i przybyli z najbliższej okolicy obstawiali Salta. Lord Windover wręczył lejce stajennemu i wraz z Harveyem Wychboldem dołączył do innych dżentelmenów siedzących dokoła areny. Gdy walka się zaczęła, nie było wątpliwości, że Bard nie będzie miał łatwego zadania. Był to wspaniały popis i dopiero po godzinie wyczerpanemu i krwawiącemu Bardowi udało się pokonać Salta. - Zwietna walka! Wyśmienita! - wołali wszyscy. Wicehrabia wręczył swojemu protegowanemu sakiewkę pełną złotych monet, natomiast Salt też dostał rekompensatę za to, że tak dzielnie stawał, mimo iż przegrał. - Gratuluję panu, Garson! - odezwał się lord Windover. - Dziękuję - odrzekł wicehrabia. - Musimy to koniecznie uczcić. Czy mogę zaprosić pana dziś wieczór na kolację? Wydaję z okazji zawodów małe przyjęcie. - Z przyjemnością! - powiedział lord Windover. Teraz ku wielkiemu zdumieniu i radości Harveya Wychbolda wicehrabia odezwał się do niego: - Czy zechce pan przyjść również, Wychbold, mam nadzieję, że nie ma pan innych zobowiązań na ten wieczór? - Będę zaszczycony - odpowiedział Wychbold szybko. Zdawał sobie sprawę, że żadne wcześniejsze zobowiązanie nie powstrzymałoby go od przyjęcia tego zaproszenia. Dotychczas wicehrabia i jego przyjaciele zachowywali się wobec niego tak, jakby go w ogóle nie zauważali. Teraz został zaproszony na kolację, która mogła się stać punktem zwrotnym w jego życiu. - Dokąd nas zapraszasz? - zapytał lord Windover. - Do rodzinnego domu przy Park Lane. Mój ojciec przebywa teraz na wsi i zostawił mi cały dom do dyspozycji. - Mamy się stawić o wpół do ósmej, jak sądzę? - zapytał lord Windover. - Tak jest, o wpół do ósmej - odrzekł wicehrabia. - I nie spóznijcie się. Będzie u mnie także Brummell, a on nie lubi czekać na posiłek. Harvey Wychbold wprost własnym uszom nie wierzył. Toż to był prawdziwy sukces, że został zaproszony przez wicehrabiego na kolację w gronie przyjaciół. Obecność Brummella wśród zaproszonych sprawiła, że Wychbold poczuł się tak, jakby w końcu dobiegł do mety, która przez długi czas od niego się odsuwała. Beau Brummell był nie tylko arbitrem elegancji, lecz także najbardziej znaną postacią wielkiego świata. Sukces czy porażka przyjęcia zależała w dużym stopniu od tego, czy zaszczycił gospodarzy swoją obecnością. Był on bardzo blisko powiązany z księciem Walii, którego odwiedzał każdego ranka, żeby mu zrelacjonować najświeższe ploteczki i asystować przy ubieraniu. Tego zazdrościli mu wszyscy i nienawidzili go za jego arogancję. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że zajmował wybitną pozycję w wielkim świecie i że wcale niełatwo było go jej pozbawić. Harvey Wychbold zawsze marzył o tym, żeby poznać Brummella i móc się tym potem chwalić. Oczywiście widział go wielokrotnie i nie mógł nie podziwiać człowieka, który wymyślał zasady i prawa przestrzegane potem przez innych. Nigdy nie zapomniał treści listu, który jego matka otrzymała od przyjaciółki, kiedy George Brummell pojawił się po raz pierwszy w wysokich sferach. Przyjaciółka matki pisała: Natura bardzo szczodrze wyposażyła tego czarującego mężczyznę. Ma wzrost i budowę ciała Apolla. Jego głowa jest pięknie ukształtowana, twarz ma pociągłą, jasną cerę i wysokie czoło. Wyraz jego twarzy wskazuje na wielką inteligencję, a linia jego ust zdradza zamiłowanie do sardonicznego humoru. Ma bardzo przyjemny głos. Osoba pisząca do matki w niczym nie przesadziła. Wszystko to była prawda, a na dodatek wielu ludzi uważało Beau Brummella za człowieka dobrodusznego i miłego. Gdy chciał, potrafił być niezwykle lojalny wobec tych, których
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|