Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

matki... Czerwona pomarszczona twarzyczka, maciupeńkie
piąstki, usteczka otwarte do pierwszego krzyku...
Ta chwila na zawsze wryła mu się w pamięć.
Jego córeczka. Ich córeczka. Jego i Tessy.
Ale teraz... Teraz nie było żadnych wątpliwości. Dziecko,
któremu podczas chrztu nadano imiona Riley Therese nigdy
nie było i nie będzie jego córką.
- Byrne - odezwał się cicho Michael. - Rozumiem, że dla
ciebie to straszny cios. Jak się czujesz?
S
R
Byrne zamrugał oczami. Poderwał głowę. Twarz wykrzy-
wiona w złym, sarkastycznym uśmiechu.
- Absolutnie świetnie. Jestem spokojny i cichy jak staw
przy młynie.
Michael odczekał chwilę.
- To niczego nie zmienia, Byrne. Sam dobrze wiesz. Nadal
jesteś ojcem Riley, tak jak dotychczas.
W jego spojrzeniu było coś zastanawiającego. Bardzo za-
stanawiającego...
Byrne zerwał się na równe nogi
- Ty wiedziałeś! Wiedziałeś o tym przez cały czas!
Michael spojrzał w bok. Byrne rozdygotanymi rękami
chwycił wydruki z biurka i podsunął lekarzowi pod nos.
- Jak mogłeś?! Jak mogłeś coś takiego ukrywać przede
mną? Od jak dawna o tym wiesz?
Michael milczał.
- Od początku? Od chwili jej urodzenia?!
-Nie.
- Od tego wypadku, tak?
Michael powoli skinął głową.
Byrne zacisnął szczęki. Nie do wiary! Fiona McLaren
przez trzy lata nosiła się z tą tajemnicą, a teraz okazuje się,
że jego najlepszy przyjaciel robił dokładnie to samo.
Michael też wstał i położył rękę na ramieniu Byrne'a.
- Zrozum, Byrne. Jestem twoim lekarzem i lekarzem Riley.
Mogę rozmawiać z tobą o jej zdrowiu. Natomiast kwestia oj-
costwa nie jest już sprawą czysto medyczną...
- Rozumiem - warknął Byrne. - Aatwo zasłonić się etyką le-
karską. Tylko co z przyjaznią? Nic dla ciebie nie znaczy?
S
R
- Byrne, straciłeś wtedy żonę! Przeżywałeś bardzo trud-
ny okres. Usiądz, stary. Potrzebujesz chwili, żeby się z tego
wszystkiego otrząsnąć.
Byrne westchnął. Usiadł na krześle pod ścianą. Oparł gło-
wę o chłodny mur i przymknął oczy. Zdawał sobie sprawę,
że wyjaśnienia Michaela, choć doprowadzają go do szału,
mają swój sens. Fiona milczała przez trzy lata niemal do-
kładnie z takiego samego powodu.
Niech ich wszystkich szlag...
Nagle przypomniał sobie o tłumie ludzi w poczekalni.
- Pójdę już, Michael.
Obaj mężczyzni wstali. Michael objął Byrne'a ramieniem.
- Pamiętaj, chłopie, to niczego nie zmienia. Riley jest two-
ją córką pod każdym względem. Jest nią od chwili, gdy ode-
brałem poród.
Na twarzy Byrnea pojawił się nikły uśmiech.
- Ten biedny dzieciak ma tylko mnie.
- Nie zapominaj, Byrne, że macie też przyjaciół. Zawsze
możesz na nas liczyć.
- Dzięki.
Kiedy wyszedł na ulicę, na palące słońce, uświadomił so-
bie, że dokonał złego podsumowania. Nie był jedyną bliską
osobą Riley. Jego córka miała ciotkę, Fionę McLaren.
Jeszcze jeden powód, żeby od tej całej McLaren trzymać
się z daleka.
Przez kolejne dwa tygodnie okręg Gundawarra nawie-
dziła fala upałów. W White Cliffs temperatura dochodziła
do trzydziestu pięciu stopni Celsjusza. Dni były nie do znie-
S
R
sienia, noce bardzo ciepłe. Nie dawały żadnego wytchnie-
nia. Fiona sypiała nago, tuż pod wiatrakiem kręcącym się
pod sufitem. Przykryta tylko cieniutkim bawełnianym prze-
ścieradłem. Wszystkie okna zostawiała na noc otwarte, z na-
dzieją, że w końcu wleci przez nie chociaż leciutki wietrzyk.
Niestety, wlatywały tylko ćmy i chrząszcze, garnące się do
światła lampy, kiedy Fiona czytała sobie do poduszki. W któ-
rejś z szaf znalazła moskitiery. Powiesiła jedną z nich na pró-
bę, zalatywała jednak stęchlizną, poza tym Fiona, osłonięta
ze wszystkich stron, wcale nie czuła się komfortowo. Jakby
nagle dostała klaustrofobii. Zrezygnowała więc z moskitie-
ry, a także z czytania do poduszki. Ograniczyła się do spira-
li zapachowej przeciw owadom, co też nie dawało komfortu.
Bała się, że jakaś iskierka spadnie na mebel albo na podłogę
z eukaliptusowego drewna. W rezultacie zasypiała z trudem,
dręczona i upałem, i wizją płonącego domu.
Natomiast jeśli chodzi o remont, jej wysiłki zostały uwień-
czone powodzeniem. Udało się wreszcie dopaść odpowied-
niego fachowca i ruszyć z pracami. Najpierw łazienka, po-
tem reszta, dlatego Fiona dalej codziennie wertowała książki
o wystroju wnętrz i dzwoniła po całym kraju, szukając szafki,
jaką sobie wymarzyła, czy odpowiedniego oświetlenia.
Niestety, remont nie pochłaniał jej całkowicie. Nie mo-
gła zapomnieć o Byrnie. Co noc, leżąc w łóżku, wśród zapa-
chu trocin i świeżej farby, myślała o nim. Jak on to wszystko
zniósł, po prostu - jak się miewa...
W końcu nie wytrzymała. O ósmej wieczorem, kiedy, jak
podejrzewała, Byrne powinien być w domu, zdecydowanym
krokiem podeszła do telefonu i wystukała numer.
S
R
Spięta do granic możliwości.
- Coolaroo, farma hodowlana bydła, słucham.
- Byrne... - Z tych emocji musiała przełknąć. - Mówi
Fiona McLaren.
- Dobry wieczór, Fiono.
Niestety, zabrzmiało to bardzo chłodno. %7ładnego: co
u ciebie, może ci w czymś pomóc.
- Dzwonię, bo kiedyś wspominałeś, że ogrodzenia
w White Cliffs są w złym stanie i bydło ucieka z pastwisk.
Tak samo zle jest z pasami przeciwpożarowymi.
- Zgadza się.
- Czy mógłbyś mi polecić kogoś, komu mogłabym to
zlecić?
- Musisz znalezć kogoś, kto ma spycharkę i glebogryzarkę.
- Rozumiem. Spycharka i glebogryzarka - powtórzyła
Fiona, notując szybko.
- Skontaktuj się z Benem Phillipsem. Jest w książce tele-
fonicznej. A jeśli chodzi o ogrodzenia, to o tej porze roku ze
znalezieniem kogoś do tej roboty nie ma problemu. Agencja
Hodowlana w mieście da ci namiary.
- Zwietnie. Dziękuję.
- To wszystko? - spytał, dalej bardzo chłodno.
Nie. Miała jeszcze tysiące pytań.
- Chciałam... - zaczęła, nerwowo skubiąc sznur od telefo-
nu - dowiedzieć się, co u was. Czy wszystko w porządku?
- Oczywiście. Coś jeszcze?
Tak lodowato. Tak definitywnie.
Nie, nie było najmniejszego sensu przedłużać tej rozmowy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript