Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go:
- Czy to wy, stryju, ze względu na stan waszej bratanicy Klemencji nakłaniacie Bouville'a, aby nie
pokazywał nam króla?
Nie pojmując, dlaczego spotyka go ten wyrzut, ekscesarz Konstantynopola zakrzyknął:
- Ależ uchowaj Boże, bratanku, skąd wam to przyszło na myśl? Ani nakazywałem, ani pragnąłem
czegoś podobnego! Nawet nie widziałem Bouville'a i od kilku tygodni nie mam odeń żadnej
wiadomości. Właśnie wróciłem na tę prezentację. Przeciwnie, bardzo chciałbym, żeby się odbyła i
żebyście powrócili do zwyczajów naszych ojców, a ta rzecz nazbyt długo się odwleka.
- Tedy, Szlachetni Panowie, łączy nas to samo zdanie i ta sama wola... Gaucher! Wy byliście przy
narodzinach mego brata... Czy pierwszej matce chrzestnej przypada obowiązek przedstawić baronom
syna króla?
- Oczywiście, oczywiście, matce chrzestnej - odparł Valois dotknięty, że w sprawie ceremoniału
odwołano się nie do jego kompetencji. - Byłem przy wszystkich prezentacjach, Filipie, przy waszej,
skromniejszej, bo byliście drugim synem, przy Ludwika, a następnie Karola. Zawsze matce
chrzestnej.
- Tedy - podjął regent - każę natychmiast zawiadomić hrabinę Mahaut, że ma wnet wypełnić ten
obowiązek i wydam rozkaz Bouville'owi, aby otworzył bramy Vincennes. W południe siadamy na
koń.
Wymarzona sposobność dla Mahaut nadeszła. Nie chciała nikogo prócz Beatrycze, aby ją odziewał i
włożył koronę; mord króla był jej wart.
- Jak myślisz, ile trzeba czasu, żeby twój proszek podziałał na pięciodniowe dziecko?
- Nie wiem tego, Dostojna Pani... - odparła dwórka. - Na jelenie z waszych lasów poskutkował w
ciągu jednej nocy. Król Ludwik zaś opierał się prawie trzy doby...
- W każdym razie będę miała na osłonę tę mamkę - rzekła Mahaut. - Widziałam ją tamtego dnia,
piękna dziewczyna, daję słowo, ale nie wiadomo, skąd pochodzi, ani kto ją tam umieścił. Chyba
Bouville'owie...
- Ach! Rozumiem was - rzekła z uśmiechem Beatrycze. - Gdyby śmierć okazała się nienaturalna...
można by oskarżyć tę dziewczynę i kazać ją poćwiartować...
- Moje relikwie, moje relikwie - wykrzyknęła zaniepokojona Mahaut, dotykając piersi. - Ach tak! Już
dobrze, mam je.
Gdy wychodziła z komnaty, Beatrycze szepnęła jej:
- Uważajcie, Dostojna Pani, nie wytrzyjcie nosa przez pomyłkę.
III - Fortele Bouville'a
- Ogień rozpalić żeby buchał! - nakazywał pachołkom Bouville. - Niech kominki pękają, aby ciepło
rozeszło się po korytarzach.
Chodził po pokojach i chcąc ponaglić służbę, tylko ją paraliżował. Biegał na most zwodzony, żeby
zlustrować straż, rozkazywał wysypywać podwórca piaskiem, a potem zamiatać, ponieważ piach
zmieniał się w błoto, sprawdzał nieprzydatne na nic zamki. Cała ta krzątanina miała wyłącznie na
celu zagłuszyć własny jego lęk.  Ona go zabije, zabije go - powtarzał sobie.
W korytarzu spotkał żonę.
- Królowa? - zapytał.
Tegoż właśnie ranka opatrzono królową Klemencję ostatnimi sakramentami.
Owa kobieta, której urodę sławiły dwa królestwa, leżała obecnie zeszpecona, wyniszczona
zakażeniem połogowym, z zaostrzonym nosem, pożółkłą skórą w czerwonych plamach wielkości
dwuliwrowej monety, zionęła straszliwym smrodem, w moczu pływały krwawe smugi; oddychała z
coraz większym trudem i jęczała w okropnych bólach, jakie odczuwała w karku i brzuchu. Majaczyła.
- To czwartaczka - rzekła pani de Bouville. ( W średniowieczu zakażenie połogowe zwano
czwartaczką. Obecnie czwartaczką zowie się jedną z form malarii.) - Położna zapewnia, że jeśli
przeżyje dzień dzisiejszy, może być uratowana. Mahaut zaofiarowała się przysłać mistrza de Pavilly,
swego osobistego medyka.
- Za żadne skarby, za żadne skarby! - wykrzyknął Bouville. - Nie dopuśćmy, by wszedł tu ktokolwiek
z otoczenia Mahaut.
Matka na łożu śmierci, dziecko w niebezpieczeństwie i przeszło dwustu baronów, którzy tu przybędą
wraz z eskortą! Aadny rozgardiasz nastąpi za chwilę i jakaż łatwa okazja do mordu!
- Dziecko nie powinno zostać w pokoju przyległym do komnaty królowej - podjął Bouville. - Nie
mogę wprowadzić dostatecznej ilości zbrojnych, by go strzegli i zbyt łatwo tu można schować się za
kobierce.
- Wielki czas o tym pomyśleć; gdzie go chcesz położyć?
- W komnacie króla, gdzie mogę obsadzić wszystkie drzwi.
Spojrzeli po sobie, nawiedziła ich ta sama myśl: komnata, w której umarł Kłótliwy.
- Każ przygotować pokój i podsycić ogień.
- Zgoda, przyjacielu, zaraz to wykonam. Choćbyś jednak postawił wokół pięćdziesięciu giermków,
nie przeszkodzisz Mahaut nieść na ręku króla, aby go zaprezentować.
- Będę przy niej.
- Ależ, jeśli postanowiła, zabije ci dziecko przed nosem. Mój biedny Hugonie, nic nie zobaczysz.
Pięciodniowe dziecko wcale się nie szamocze. Skorzysta z chwili ścisku i wbije igłę w ciemiączko
albo da mu wetchnąć truciznę czy też zadusi tasiemką.
- Co chcesz więc, żebym zrobił? - wykrzyknął Bouville. - Nie mogę oświadczyć regentowi:  Nie
chcemy, żeby wasza teściowa niosła króla, bo się boimy, że go zabije! .
- Ach nie, tego zrobić nie możesz! Możemy tylko prosić Boga - rzekła odchodząc pani de Bouville.
Bouville, nie mając nic do roboty, wszedł do pokoju mamki.
Maria de Cressay karmiła dwoje niemowląt naraz. Oba równie łapczywie wczepiły się w pierś
miękkimi paznokietkami i głośno ssały. Maria wspaniałomyślnie podawała królowi pierś lewą,
wedle powszechnego mniemania obfitszą w pokarm.
- Co wam, panie? Zdaje się, że jesteście wzburzeni - spytała Bouville'a.
Stał przed nią wsparty na wysokim mieczu, czarne i białe kosmyki opadały mu na policzki, a brzuch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript