Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kontrolnego. Gigantyczny pulpit sterowniczy rozjarzył się kaskadami światełek, wprowadzając ostatnie
poprawki do zawiłych manewrów dokowania.
W końcu statek osiadł na płycie lądowiska, a jego maszyny przeszły na bieg jałowy. Przez aparaturę
komunikacji wewnętrznej Barrent usłyszał, iż strażnicy opuszczają swoje pomieszczenie. Mógł też śledzić ich
przemarsz korytarzami aż do luku wyładowczego. Ostatni ze strażników opuszczających statek powiedział
jeszcze:  Oho, idą kontrolerzy! Czołem, chłopaki!"
Odpowiedzi nie było. Strażnicy zeszli z pokładu, a z korytarzy dobiegł nowy dzwięk: ciężki, miarowy krok tych,
których strażnik nazwał kontrolerami.
Sądząc po odgłosach było ich bardzo wielu. Swoją inspekcję rozpoczęli od komór zespołów napędowych,
posuwając się metodycznie coraz wyżej. A co gorsza, wyglądało na to, że otwierają absolutnie wszystkie drzwi i
zaglądają do wszystkich zakamarków i szafek.
Barrent zacisnął w spoconej dłoni kolbę promiennika, zastanawiając się, gdzie na pokładzie statku mógłby się
ukryć. Musiał założyć, że przeszukają zupełnie wszystko. A zatem jedyną szansą było ominięcie ich i ukrycie się
w tej części, którą już sprawdzili.
Nasunął na twarz aparat tlenowy i wyszedł na korytarz.
Rozdział 23
go i ruszył dalej w górę schodów. Napis na plecach kombinezonu głosił: JEDNOSTKA DS. DERATYZACJI.
Barrent uzmysłowił sobie, że maszynę tę zbudowano jedynie w celu poszukiwania i zwalczania gryzoni.
Obecność zbiega nie robiła na niej żadnego wrażenia. Zapewne inne androidy były podobnie wyspecjalizowane.
Ukrył się w pustym magazynie na jednym z niższych poziomów i odczekał, aż kontrolerzy opuszczą statek.
Natychmiast potem wrócił do sterowni. Nikt więcej nie wszedł już na pokład. Dokładnie o czasie ogromny
statek opuścił Punkt Kontrolny. Kierunek  Ziemia.
Pół godziny pózniej w dalszym ciągu nie wiedział, jak przedostać się przez kordon kontrolerów. Skończyli
sprawdzanie niższych poziomów i właśnie wchodzili na pokład, gdzie znajdowała się sterownia. Barrent słyszał
już odgłosy kroków przy końcu korytarza. Szedł szybko przed siebie, wyprzedzając ich o jakieś sto metrów, i
usiłował znalezć kryjówkę.
Na końcu tego korytarza powinna być klatka schodowa. Mógłby zejść nią kilka pięter niżej, do części, którą już
przeszukali. Zaczai biec, zastanawiając się, czy przypadkiem nie pomylił kierunku. Ciągle jeszcze miał ledwie
mgliste pojęcie o topografii statku. Jeśli się pomylił, znalazłby się w potrzasku.
Dobiegł do końca korytarza i zobaczył wejście na klatkę. Kroki za plecami zaczęły się zbliżać. Rzucił się w dół
schodów, oglądając się za siebie przez ramię.
I rąbnął głową w ogromny tors jakiegoś mężczyzny.
Szarpnął się do tyłu, wymierzając promiennik w olbrzyma. Ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed
naciśnięciem spustu. To, co stało przed nim, nie było człowiekiem.
Miało ponad dwa metry wysokości i ubrane było w czarny kombinezon z biegnącym przez środek piersi
napisem: ZESPÓA NADZORU  ANDROID B212. Jego twarz byÅ‚a stylizacjÄ… twarzy ludzkiej zrÄ™cznie
wyrzezbionej w plastiku koloru szpachlówki. Oczy płonęły mu głęboką, nieprawdopodobną czerwienią. Android
kołysał się na dwóch nogach i balansując ostrożnie, posuwał się w kierunku Barrenta, nie spuszczając zeń
wzroku. Barrent cofnął się jeszcze kilka kroków. Miał poważne wątpliwości, czy strzał z promiennika mógłby
być skuteczny.
Nigdy jednak się tego nie dowiedział, ponieważ android wyminął Pozostała część podróży upłynęła już bez
specjalnych wrażeń. Barrent jadł i spał, a przed wejściem statku do podprzestrzeni obserwował bezkresną paradę
gwiazd. Próbował wyobrazić sobie, jak wygląda planeta, ku której zmierzał, ale żaden konkretny obraz nie
przychodził mu do głowy. Cóż to za ludzie budowali' ogromne statki międzygwiezdne, lecz nie uznawali za
stosowne obsadzić ich załogą? Dlaczego tak dokładnie kontrolowali cały statek, a jednocześnie wyposażali
swych kontrolerów w niezwykle wąski i wyspecjalizowany zakres percepcji? Dlaczego deportowali znaczną
część swego społeczeństwa, a potem już nie interesowali się, w jakich warunkach wygnańcy żyją i umierają?
Dlaczego uznali za konieczne wymazanie z pamięci więzniów wszystkich wspomnień dotyczących Ziemi?
Na te pytania Barrent nie potrafił znalezć żadnej odpowiedzi.
Zegar w sterowni monotonnie wypisywał wciąż nowe cyferki, odliczając minuty i godziny podróży. Statek
wszedł i wyszedł z podprzestrzeni, a potem ustawił się na deceleracyjnej orbicie wokół błękitnozielonej planety,
którą Barrent obserwował z mieszanymi uczuciami. Jakoś nie mogło do niego dotrzeć, że wreszcie wraca na
ZiemiÄ™.
Rozdział 24
Statek wylądował gdzieś na północy kontynentu amerykańskiego. Był przepiękny, słoneczny dzień, zegary
wskazywały samo południe. Barrent miał zamiar poczekać na zapadnięcie zmroku, zanim opuści statek, ale na
ekranach sterowni pojawił się ironicznie nieaktualny napis: DWADZIEZCIA MINUT NA ZEJZCIE Z
POKAADU WSZYSTKICH PASA%7Å‚ERÓW I ZAAOGI. STATEK ZOSTANIE PODDANY PEANEJ
DEZYNFEKCJI. DWADZIEZCIA MINUT. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript