[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wargami. Jedyne oko patrzaÅ‚o posÄ™pnie, drugie wybito mu za kradzie\ kilku korców mÄ…ki. Z tego samego powodu nosiÅ‚ na szyi drewnianÄ… obrÄ™cz. Jego praca polegaÅ‚a na napeÅ‚nianiu worków mÄ…kÄ… i noszeniu ich do skÅ‚adu. Na pozór nie byÅ‚o w nim nic niezwykÅ‚ego: robotÄ™ miaÅ‚ zupeÅ‚nie prostÄ…, wyglÄ…daÅ‚ niepokaznie jak maÅ‚y szczur. To, i\ zwracaÅ‚ na siebie uwagÄ™ bardziej od innych, wynikaÅ‚o mo\e stÄ…d, \e ludzie dziwnie zle siÄ™ czuli w jego obecnoÅ›ci. Nigdy nie byÅ‚o wiadomo, czy jest, czy go nie ma, a nawet jak siÄ™ czÅ‚owiek tyÅ‚em do niego obróciÅ‚, czuÅ‚ wyraznie na plecach spojrzenie jedynego oka. Rzadko kiedy patrzyÅ‚ na wprost. ZdawaÅ‚ siÄ™ nie zwracać najmniejszej uwagi na dwu nowo przybyÅ‚ych; mo\na by sÄ…dzić, \e ich w ogóle nie widzi. Nikt nie zauwa\yÅ‚ szyderczego chichotu, z jakim stwierdziÅ‚, \e wziÄ™li siÄ™ za najciÄ™\szy kamieÅ„... A zresztÄ… nie sposób byÅ‚o dostrzec, czy siÄ™ Å›mieje, czy szare, zwiÄ™dÅ‚e wargi krzywiÄ… siÄ™ do uÅ›miechu. ByÅ‚y tu cztery koÅ‚a mÅ‚yÅ„skie, ka\de poruszane przez dwu niewolników. OsÅ‚y wyszÅ‚y ju\ z u\ycia, gdy\ o ludzi byÅ‚o Å‚atwiej. Mo\na ich byÅ‚o mieć, ilu siÄ™ chciaÅ‚o, a utrzymanie ich byÅ‚o taÅ„sze. Sahakowi jednak i Barabaszowi po\y- wienie tutejsze w porównaniu z tym, jakie mieli dawniej, wydawaÅ‚o siÄ™ niemal obfite. Na ogół byli zdania, i\ obchjodzÄ… siÄ™ tu z nimi lepiej ni\ przedtem, mimo \e praca byÅ‚a ciÄ™\ka. Nadzorca nie byÅ‚ zbyt surowy; maÅ‚y za\ywny czÅ‚eczyna lubiÅ‚ spokój i podczas obchodów nie posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ przewieszonym przez plecy biczem. DawaÅ‚ go posmakować jedynie pewnemu staremu, Å›lepemu niewolnikowi, wycieÅ„czonemu do ostatka. Budynek byÅ‚ w Å›rodku zupeÅ‚nie biaÅ‚y od mÄ…ki, która z biegiem czasu poosadzaÅ‚a siÄ™ wszÄ™dzie: na podÅ‚odze, na Å›cianach i na pajÄ™czynach-pod puÅ‚apem. Powietrze przesycone byÅ‚o pyÅ‚em mÄ…cznym i gÅ‚uchym odgÅ‚osem czterech kamieni, obracajÄ…cych siÄ™ jednoczeÅ›nie we wszystkich czterech \arnach. Niewolnicy pracowali nago z wyjÄ…tkiem maÅ‚ego jednookiego, który miaÅ‚ na sobie tunikÄ™ z worka, a krÄ™ciÅ‚ siÄ™ po caÅ‚ym mÅ‚ynie jak prawdziwy szczur. Drewniana obrÄ™cz nadawaÅ‚a mu wyglÄ…d wiÄ™znia, który zdoÅ‚aÅ‚ umknąć. ChodziÅ‚y pogÅ‚oski, \e kiedy jest sam w skÅ‚adach, udaje mu siÄ™ wyjadać mÄ…kÄ™ z worków, choć zasadniczo drewniana obrÄ™cz powinna mu to uniemo\liwiać. Mówiono równie\, \e kieruje nim nie głód, ale jakaÅ› przekora, wie bowiem, \e jeÅ›li to siÄ™ wyda, wybijÄ… mu drugie oko i wsadzÄ… go do \arn jak Å›lepego starca, do roboty ponad jego siÅ‚y, a myÅ›l o takiej przyszÅ‚oÅ›ci przera\aÅ‚a go niemal równie silnie, jak i myÅ›l o ciemnoÅ›ciach, czekajÄ…cych go od dnia, w którym zostanie znowu przychwycony na gorÄ…cym uczynku kradzie\y. Nie sposób jednak wiedzieć, ile prawdy kryÅ‚y w sobie te opowiadania. Tak, nowo przybyÅ‚ym nie okazywaÅ‚ on \ad- nego szczególnego zainteresowania. SpoglÄ…daÅ‚ na nich ukradkiem, jak i na innych, i czekaÅ‚ na bieg wypadków. Nie miaÅ‚ przeciwko nim nic specjalnego. Byli, jak sÅ‚yszaÅ‚, wiÄ™zniami z kopalni, a takich nigdy przedtem nie widziaÅ‚. Ale zasadniczo nie miaÅ‚ nic przeciw wiÄ™zniom z kopalni. Zasadniczo nie miaÅ‚ nic przeciwko nikomu. Skoro ci ludzie byli w kopalniach miedzi, musieli być wielkimi zbrodniarzami, chocia\ jeden z nich wcale na to nie wyglÄ…daÅ‚. Drugi du\o bardziej i wyraznie siÄ™ baÅ‚, \eby siÄ™ to nie wydaÅ‚o. Marny jakiÅ› osobnik; tamten byÅ‚ prostoduszny. Ale jak im siÄ™ udaÅ‚o wydostać z kopalni? Z tego piekÅ‚a? Kto im dopomógÅ‚? Oto pytanie. Ale wÅ‚aÅ›ciwie nic go to nie obchodzi. Wystarczy umieć czekać, a wszystko siÄ™ wyjaÅ›ni; tak czy inaczej, wytÅ‚umaczenie zawsze siÄ™ znajdzie. Wszystko, rzec mo\na, wyjaÅ›nia siÄ™ samo przez siÄ™. Trzeba tylko umieć patrzeć. A on umiaÅ‚. Tote\ udaÅ‚o mu siÄ™ wykryć, \e ten wysoki, chudy, z krowimi oczyma, co wieczór klÄ™ka w ciemnoÅ›ciach i modli siÄ™. Dlaczego tak czyni? Modli siÄ™ oczywiÅ›cie do jakiegoÅ› boga, ale do którego? I có\ to za bóg, do którego modlÄ… siÄ™ w ten sposób? Chocia\ jednooki znaÅ‚ wielu bogów, nigdy by mu na myÅ›l nie przyszÅ‚o, \eby siÄ™ do nich modlić. A je\eliby to nawet robiÅ‚, to tak jak wszyscy, przed posÄ…gami tych bogów w Å›wiÄ…tyniach im poÅ›wiÄ™conych. Ale ten osobliwy niewolnik modli siÄ™ do jakiegoÅ› boga, jakby mniemaÅ‚, \e jest on przy nim w ciemnoÅ›ciach. I przemawia do niego zupeÅ‚nie jak do \ywej istoty, która siÄ™ nim opiekuje. Co za dziwna sprawa! W ciszy nocnej sÅ‚ychać jego \arliwy szept, a przecie\ ka\dy mo\e stwierdzić, \e \adnego boga tu nie ma. Czyste urojenie. Trudno, \eby czÅ‚owieka ciekawiÅ‚o coÅ›, czego nie ma. Mimo to po dokonaniu swojego odkrycia jednooki zaczÄ…Å‚ rozmawiać od czasu do czasu z Sahakiem, by spróbować dowiedzieć siÄ™ czegoÅ› o tym niezwykÅ‚ym bogu. Sahak wyjaÅ›niaÅ‚, jak umiaÅ‚. MówiÅ‚, \e jego Bóg jest wszÄ™dzie, nawet w ciemnoÅ›ci. Z ka\dego miejsca mo\na Go wzywać i odczuć jego obecność. Tak, odczuwaÅ‚o siÄ™ jÄ… nawet we wÅ‚asnym sercu i to wÅ‚aÅ›nie byÅ‚o najcudowniejsze. Jednooki orzekÅ‚, \e jego bóg jest rzeczywiÅ›cie bardzo niezwykÅ‚y. ¦ O, pewno odparÅ‚ Sahak. Jednooki zdawaÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™ zastanawiać nad tym, czego siÄ™ dowiedziaÅ‚ o bogu Sahaka niewidzialnym, ale widać bardzo potÄ™\nym ¦ ¦ a pózniej zapytaÅ‚, czy to ten Bóg pomógÅ‚ im wydostać siÄ™ z kopalni. Tak potwierdziÅ‚ Sahak. To On. I dodaÅ‚ jeszcze, \e jest to Bóg uciÅ›nionych i \e przyjdzie wyzwolić wszystkich niewolników z kajdan. Sahak bowiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|