[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podsunąć przyjacielowi pomysł poparcia decyzji rządowej "głosem opinii publicznej", aby tym dosadniej wykazać monarsze, że mniejszość żydowska w Polsce rzeczywiście nie dojrzała jeszcze do emancypacji politycznej. Za hipotezą, że publikacja Krasińskiego wynikła z inspiracji rządowej i przeznaczona była przede wszystkim dla cesarza-króla, przemawia fakt, iż "Jan Czystopis", bezwzględny przeciwnik ("w zmianie dzisieyszey Zwiata") wszelkiej cudzoziemszczyzny w słowie i piśmie, wydał swój debiut pisarski po francusku*. (* Pózniej rozprawka ukazała się w tłumaczeniu polskim na łamach dodatku do "Gazety Korespondenta Warszawskiego" nr 25-29 z 1818 roku.) Apercu... nie był pracą odkrywczą. Krasiński nie mijał się z prawdą, wyznając żonie (w cytowanym już dwukrotnie liście autoportrecie), że "lubi naukę, ale bez trudu". Wszystko, co w jego broszurce miało rzeczywisty walor informacyjny, pochodziło z wydanej w roku 1807 Rozprawy o %7łydach, pióra znakomitego uczonego i działacza społecznego Tadeusza Czackiego. Na usprawiedliwienie generała można by dodać, że miał on specjalny tytuł do korzystania z tego dzieła, gdyż nieżyjący już Czacki był rodzonym bratem starościny opinogórskiej z Dunajowiec, a więc jego najbliższym wujem. Trzeba stwierdzić, że autor Apercu... korzystał z pracy czcigodnego krewnego w sposób dość bezceremonialny. Dzieło Czackiego - oparte na wnikliwych studiach, przeprowadzanych jeszcze na użytek Sejmu Czteroletniego - ukazywało w sposób rzetelny i obiektywny przyczyny uformowania się w Polsce największego skupiska żydowskiego na świecie, okresy szczytowej i pożytecznej dla kraju koniunktury %7łydów polskich za rządów Kazimierza Wielkiego i Zygmunta Starego, pózniejsze - niezwykle szkodliwe dla całokształtu życia krajowego wyobcowanie i zwyrodnienie "stanu żydowskiego" w państwie stanowym, rządzonym przez szlachtę. Czacki stawiał sobie za główny cel znalezienie środków na "ucywilizowanie" i spolszczenie mniejszości żydowskiej, wynoszącej wówczas około dziesięciu procent ludności kraju i około trzydziestu procent ludności miast. Krasiński pozornie podporządkował swój Apercu... temu samemu celowi. Naprawdę jednak - opierając się na faktach historycznych, dowolnie i jednostronnie dobieranych z księgi Czackiego, przeważnie w oderwaniu od ich kontestu społecznego i politycznego - starał się dowieść, że rzeczywista asymilacja %7łydów jest w ogóle niemożliwa. W zgodzie z tą tezą w niektórych partiach swojej broszurki najostrzej występował właśnie przeciwko %7łydom "ucywilizowanym" i spolszczonym. Oburzał się na "zwolenników nowości, co pragnąc wszystko zniszczyć, przed przygotowaniem materiałów na nowe budowle, wysuwali projekty, aby %7łydów od razu asymilować z innymi klasami społecznymi, a nawet z szlachtą". W zdecydowanie nieprzychylnym oświetleniu przedstawił tak zwanych frankistów, czyli neofitów, wywodzących się z reformistycznej sekty żydowskiej, która w drugiej połowie XVIII wieku wyłamała Strona 25 Marian Brandys - Czcigodni weterani.txt się z posłuszeństwa ortodoksyjnym rabinom i razem ze swym przywódcą Jakubem Frankiem przyjęła chrzest, uzyskując w zamian za to rozmaite przywileje, a wśród nich także prawo do nobilitacji. W czasie kiedy Krasiński pisał Apercu..., frankiści (a raczej ich potomkowie) dużo znaczyli w życiu kulturalnym i politycznym Królestwa. Byli już wśród nich ludzie legitymujący się w drugim pokoleniu klejnotem szlacheckim, wojskowi i urzędnicy wysokich stopni, artyści o światowej sławie i wybitni uczeni, posłowie na sejm i obywatele ziemscy. Generał stykał się z nimi często i w różnych miejscach: na balach u namiestnika i senatora Nowosilcowa, w biurach najwyższych komórek sztabu głównego i na rewiach na placu Saskim, w teatrach i na koncertach, nawet w gronie kolegów posłów, wybranych na sejm z tego samego, co on, województwa płockiego. Panu na Opinogórze - arystokracie i konserwatyście społecznemu, żarliwemu obrońcy państwa stanowego, zdominowanego przez szlachtę - trudno się było pogodzić z istnieniem tych "wciskających się wszędzie przechrztów", zwłaszcza gdy chodziło o przechrztów nobilitowanych. W książce Kozietulski i inni pisałem, że Wincenty Krasiński lubił demonstrować swój życzliwy stosunek do ludzi "zle urodzonych". Tak było istotnie. W rozmowach ze światłymi przyjaciółmi często ubolewał nad dolą chłopstwa, chętnie dawał pieniądze na stypendia dla ubogich artystów pochodzenia mieszczańskiego. Nie odmawiał swoich łask także %7łydom. Faktorzy i arendarze z Opiniogóry i Knyszyna ogromnie sobie chwalili ludzkość, szczodrość i wesołe usposobienie "Jaśnie Wielmożnego Hrabiego-Jenerała". Opowiadano mi, że pierwszy ordynat miał upodobanie do folkloru żydowskiego i chętnie włączał go jako element dekoracyjny do urządzanych w Opinogórze festynów ogrodowych. (W tradycji tamtejszej zachowała się pamięć o licznym udziale ordynackich %7łydów w uroczystościach weselnych Zygmunta Krasińskiego). Wiadomo także, iż na zebraniach Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk generał ostentacyjnie sadzał obok siebie odzianego w tradycyjny strój żydowski Abrahama Szterna*, utalentowanego samouka-wynalazcę z Hrubieszowa. (* Warto tu wspomnieć o pięknej wypowiedzi A. Szterna, na którą zwrócił mi kiedyś uwagę jego prawnuk: znakomity pisarz polski Antoni Słonimski. Po pierwszych wynalazkach Szterna zainteresowała się nim Królewska Akademia Nauk w Berlinie i zaprosiła go na swego członka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|