[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że była roztrzęsiona, inaczej nigdy nie pozwoliłaby mu tak bardzo zbliżyć się do siebie. Nie będzie się teraz nad tym zastanawiała. Za mknęła oczy, czekając, aż minie pierwsze wzbu- KUSZENIE LOSU 59 rzenie. Nie obawiała się spotkania w Bostonie. Tak czy inaczej poradzi sobie z MacGregorem. Teraz czekało ją o wiele ważniejsze zadanie. Przed wy jazdem musiała jeszcze porozmawiać z bratem. Stanęła przed drzwiami apartamentu Justina i Sereny, wzięła głęboki oddech i zapukała. Otwo rzył jej Justin, z mokrymi włosami i koszulą prze rzuconą przez ramię. Przed chwilą musiał wyjść spod prysznica. - Diana? Szukasz Sereny? - Nie, ja... - Jej wzrok padł na długą białą bli znę na piersi brata. - Mogę wejść? - Oczywiście. Napijesz się czegoś? Kawy? Mo że wolisz drinka? - Nie, dziękuję. - Stała na środku pokoju, kur czowo zaciskając palce. - Siadaj, Diano. - Nie, ja tylko... chciałam przeprosić za wszy stko, co zrobiłam i powiedziałam od chwili swo jego przyjazdu tutaj. Justin z kamienną twarzą zapiął koszulę. Potrafi nad sobą panować, pomyślała. Dlatego jest takim dobrym hazardzistą. - Nie masz za co przepraszać, Diano - powie dział wreszcie. - Nie oczekuję od ciebie ani prze prosin, ani uczuć. - Mam wobec ciebie dług wdzięczności. 60 NORA ROBERTS - Nic mi nie jesteś winna. - Wszystko ci zawdzięczam - sprostowała. - Powinieneś był mi powiedzieć! - wybuchnęła. - Miałam prawo wiedzieć. - Wiedzieć co? - zapytał obojętnie. - Przestań bawić się ze mną w ciuciubabkę! zawołała, chwytając go za gors koszuli. Justin lekko uniósł brwi i spokojnie popatrzył na jej zagniewaną twarz. - Zawsze byłaś dzieciakiem - mruknął. - Prze stań zachowywać się, jakbyś ciągle miała sześć lat. Spróbuj ochłonąć i powiedz wreszcie, o co ci cho dzi. Mam wrażenie, że nosisz się z tym od dnia przyjazdu. Diana wzięła głęboki oddech. Przyszła tutaj, że by go przeprosić, a nie wszczynać awantury. - Przez te wszystkie lata miałam do ciebie żal, próbowałam nawet znienawidzić cię za to, że o mnie zapomniałeś. - Potrafię to chyba zrozumieć. - Nie, nie potrafisz. - Azy ciekły jej po po liczkach, ale nie próbowała ich nawet ocierać. Głos jej drżał. - Nie wiesz, co czułam. Straci łam wszystko tak nagle. Wszyscy odeszli. Po czątkowo myślałam, że to moja wina, bo byłam niedobra. Justin uniósł dłoń i pogładził siostrę po głowie. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat. KUSZENIE LOSU 61 - Nie wiedziałem, jak ci wytłumaczyć to, co się stało. Byłaś taka mała. - Dopiero teraz rozumiem - łkała. - Wszy stko, co dla mnie zrobiłeś. - Było potrzebne - przerwał jej stanowczym tonem. - Po prostu. - Nie mów tak. Ja... chciałam podziękować. Miałeś prawo być na mnie zły, ale... - Nie uczyniłem nic takiego, za co miałabyś mi dziękować. Diana przygryzła wargi. - Czułeś się zobowiązany - wykrztusiła przez zaciśnięte gardło. - Nie. - Znowu pogłaskał ją po głowie, ledwie muskając włosy opuszkami palców. - Kochałem cię. Rozchyliła usta, ale nie dobył się z nich żaden dzwięk. Justin ofiarowywał jej miłość. Nie chciał wdzięczności. Nie powinien widzieć łez. Ujęła je go dłonie. - Bądz moim przyjacielem. Justin poczuł ogromną ulgę. Podniósł jej dłoń do ust. - W naszych żyłach płynie jedna krew, sio strzyczko. Zawsze cię kochałem. Od tej chwili bę dziemy przyjaciółmi. ROZDZIAA CZWARTY Diana włączyła ogrzewanie na pełną moc, ale nawet to niewiele pomagało. Wiedziała, że przy tym mrozie samochód nie rozgrzeje się, zanim do jedzie do restauracji, w której umówiła się na ko lację z Mattem Fairmanem, zastępcą prokuratora okręgowego. Gratulowała sobie w duchu tego posunięcia, choć wolałaby spędzić wieczór w domu, zwinięta w kłębek na kanapie z filiżanką gorącej herbaty. Cóż, kariera wymaga niekiedy poświęceń i Diana nie mogła pozwolić sobie na odrzucenie zaprosze nia człowieka o takich koneksjach jak Matt, nawet jeśli zdawała sobie sprawę, że kolacja będzie miała bardziej prywatny niż zawodowy charakter. Przecież Matt jest naprawdę dobrym prawni kiem, powtarzała sobie w myślach, usiłując zagłu szyć wyrzuty sumienia. Tak, jest dobrym prawni kiem, doskonale przy tym orientuje się we wszy stkich aktualnie toczących się w okręgu bostoń- skim procesach. Poza tym nigdy nie potrafił utrzy mać języka za zębami i uwielbiał plotki. Wystar- KUSZENIE LOSU 63 czyło, by zwierzyła mu się ze swoich zamiarów, a mogła mieć gwarancję, że wiadomość rozejdzie się po mieście szybciej i będzie komentowana sze rzej, niż gdyby zamieściła całostronicowe ogłosze nie w Boston Globe". W tydzień po powrocie z Atlantic City złożyła w pracy wymówienie. W ten sposób uniezależnia ła się nie tylko od szacownej kancelarii, ale też od ciotki i jej wpływu na swoje życie. Bała się, to prawda, w końcu firma Barclay, Stevens & Fitz oznaczała bezpieczeństwo i stabilizację, ale ani przez moment nie żałowała swojej decyzji. W chwilach paniki wyobrażała sobie, że dzieli biu ro z inną młodą, dopiero zaczynającą prawniczką i czeka w nieskończoność na telefon od klienta, go towa przyjąć każdą sprawę, choćby to było wykro czenie drogowe. Kiedy miała lepszy dzień, optymizm brał górę i zaczynała wierzyć, że wspinając się po woli po stopniach kariery, dotrze jednak na szczyt. Jeśli czegoś żałowała, to tylko tego, że tak mało czasu spędziła z Justinem. Uznała jednak, że po godzona z bratem, powinna czym prędzej wrócić do Bostonu i uporządkować swoje sprawy zawo dowe. Bała się, że zacznie się zastanawiać, roz ważając wszystkie możliwe konsekwencje, a tym czasem musiała szybko podejmować decyzje, do póki poczucie zdrady było na tyle bolesne, by po pychać ją do działania. 64 NORA ROBERTS Był i inny powód przyspieszenia wyjazdu z At lantic City - Caine MacGregor. Niepewna włas nych reakcji, po ostatnim epizodzie wolała trzymać się od niego z daleka. Za bardzo ją interesował, zbyt wiele uśpionych, niebezpiecznych emocji w niej budził. W najbliższych miesiącach całą
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|