[ Pobierz całość w formacie PDF ]
taksówkę, jak podjechała pod dom Zalewskich, a po chwili ujrzała wsiadającą do niej Joasię i jej mamę, razem z małym Jasiem. Jaś chyba spał, bo zawinięty był w niebieski kocyk, a Joasia głośno płakała. Fabisiowa była za daleko, żeby podbiec i zapytać. Potem jeszcze przez wiele dni to sobie wyrzucała. Ja w tym czasie byłem na obozie. Po powrocie okazało się, że Joasi już nie ma. Ani Ewka, ani Kaśka też nie wiedziały, co się stało. Byłem pewien, że musiało się wydarzyć coś strasznego, ponieważ znałem dokładnie wakacyjne plany Joasi, a według nich miała pojechać z rodzicami na kilka dni do Zakopanego, a potem wrócić i zostać w Bielinku do końca sierpnia. Widocznie jednak coś się w ich planach zmieniło. Tylko dlaczego wyjechali bez jednego słowa, dlaczego zostawili dom w takim stanie, jakby za chwilę zamierzali wrócić? Odczekałem kilka dni. Miałem ochotę sprawdzić, czy mój wytrych pasuje jeszcze do drzwi od ogrodu. Chciałem tam wejść i przekonać się na własne oczy, jak wygląda mieszkanie po ich wyjezdzie. Jednak zabrakło mi odwagi. Co innego wtedy, gdy ich jeszcze nie znałem. Wtedy było jakby niczyje, a nawet bardziej moje niż ich. Teraz, kiedy każdy kąt przepełniony był ich obecnością, wchodzenie bez pozwolenia wydawało mi się prawdziwym przestępstwem. Jednak ciekawość zwyciężyła. Któregoś jesiennego dnia spadł deszcz i zrobiło się bardzo zimno. Postanowiłem zaryzykować. Nie mieliśmy ostatniej lekcji i wcześniej wróciłem ze szkoły. Ojca nie było w domu, a chłopcy od tygodnia chodzili do miejscowego przedszkola. Liczyłem na to, że w taką ulewę nikt nie zauważy, jak przekradam się wśród krzaków w kierunku domu nad potokiem. Wytrych pasował idealnie. Wystarczył jeden ruch i byłem wewnątrz domu. Stałem onieśmielony. Czułem się głupio, chociaż nie miałem przecież żadnych złych zamiarów. Chciałem jedynie popatrzeć, przyjrzeć się znajomym kątom, powspominać... Szybko przebiegłem przez wszystkie pokoje, jakbym czuł za plecami czyjś wzrok. Wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Spoglądałem za siebie przekonany, że z któregoś kąta patrzą na mnie oczy właściciela. Zobaczyłem, że w pokojach panuje okropny bałagan. Pootwierane szafy i szuflady, niepościelone łóżka, w kuchni brudne naczynia i co najdziwniejsze, w pokoju Joasi zobaczyłem włączony komputer. Ekran świecił zielonym blaskiem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Podbiegłem i jednym ruchem wyrwałem kabel z gniazdka. Niech się dzieje, co chce, chyba mu to nie zaszkodzi. Po kilku sekundach zamykałem za sobą drzwi. Jeszcze drżały mi ręce ze strachu i cały się spociłem. Dopiero po kilku dniach minął mi strach i zacząłem logicznie myśleć. Najrozsądniej będzie porozmawiać z ojcem. Chciałem, żeby pomógł mi wyjaśnić tę dziwną sprawę. Tato, czy nie trzeba by zadzwonić do pana Zalewskiego? Chodziłem wczoraj wokoło ich domu. Widziałem przez szybę zwiędnięte kwiaty, jedna okiennica się oderwała i uderza w ścianę, ktoś wybił małą szybkę w oknie od strony ogrodu. Wyjechali tak nagle. Nie możemy się wtrącać do cudzych spraw. I nie kręć się koło obcego domu. Jeszcze coś zginie i pomyślą, że to ty. Kto ma tak o mnie pomyśleć? zapytałem zdziwiony. Przecież w Bielinku każdy mnie zna. Wszyscy wiedzą, że nie jestem złodziejem. Byłem wzburzony. W życiu różnie bywa odpowiedział i szedł już do kotłowni, by napalić w piecu. Ale zadzwonić możemy, jeżeli to nie daje ci spokoju zaproponował. Tylko czy ktoś we wsi ma do nich numer telefonu? Ja mam powiedziałem. Dostałem od Joasi, na wszelki wypadek. Chciała, żebym przyjechał do niej do Warszawy. Ty do Warszawy? Ojciec uśmiechnął się zdziwiony. Powiedziała, że zaprosi mnie na kilka dni. I jeszcze nie zaprosiła? Jeszcze nie. Więc może nie wypada się narzucać? Nie o to chodzi zaprotestowałem. I tak teraz bym nie pojechał, bo w szkole są rozgrywki i mam na cały miesiąc zaplanowane treningi, ale martwię się ich domem. Zresztą czuję, że coś się u nich stało. A co się mogło stać? Ojciec nie był do końca przekonany. Wyjechali i tyle, widać znudził ich Bielinek. Zostawili bałagan, powiadasz. Może mają to w zwyczaju. Nie mają zaprzeczyłem zdenerwowany. U nich zawsze był idealny porządek. Ojciec spojrzał podejrzliwie i zapytał: A skąd ty o tym wiesz, mój bratku? Jego wzrok przewiercał mnie na wylot. Nie miałem innego wyjścia. Musiałem się przyznać do wszystkiego. Powiedziałem również o włączonym komputerze, bo ten komputer najbardziej mnie zdziwił i niepokoił. Jeszcze tego dnia tata zadzwonił do Warszawy. Wiadomość o śmierci pana Zalewskiego spadła na wieś jak grom z jasnego nieba. Byliśmy wstrząśnięci. Każdy, kto znał ojca Joasi, wiedział, jakim był dobrym człowiekiem. Jak te biedulki poradzą sobie bez chłopa? Fabisiowa rozpaczała. A ten malutki. Jeszcze nie zdążył dobrze poznać ojca, a już go stracił. Cóż, Fabisiowa Grzelakowa próbowała tłumaczyć tak w życiu bywa, raz z górki, raz pod górkę. Każdemu jakiś krzyż się przydarzyć może. Ty też, Fabisiowa, szybko bez chłopa zostałaś. A pamiętasz swojego syna?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|