[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cała krew odpłynęła mu z twarzy; nawet wargi miał blade. Mikayla nie widziała własnego odbicia, ale była pewna, \e jest zaczerwieniona - tak ją piekły policzki. Nie potrafiłaby stwierdzić, co męczy ją bardziej - wściekłość czy niepewność, co zrobić. Kiedy przed chwilą przeczytała treść kartki, musiała u\yć całej woli, by się powstrzymać przed wykrzyczeniem imienia chłopaka, którego podejrzewała o tę obrzydliwą napaść. I nadal nie miała pojęcia, czy przyznać się Armanowi, \e domyśla się, kto za tym stoi. Bo, choć wydawało jej się to mało prawdopodobne, istniała przecie\ szansa, \e się myli. Zresztą nawet gdyby miała całkowitą pewność, nie wiedziałaby, czy wyjawić wszystko Armanowi, a jeśli tak, to kiedy? Teraz, gdy mimo pozorów spokoju, był wzburzony, czy powinna poczekać? Arman odezwał się pierwszy. - Musimy iść na lekcje - powiedział cicho, po czym, zanim Mikayla zdą\yła go powstrzymać, podarł kartkę na kilka kawałków, zgniótł w kulkę i wyrzucił do kosza. - Dlaczego to porwałeś?! - zawołała. - A co miałbym z tym zrobić? - Coś trzeba zrobić! Uśmiechnął się gorzko. - Co? Mikayla wolno pokręciła głową. - Jeszcze nie wiem, musimy się zastanowić. Nie mo\na tego tak zostawić. - Proszę cię, idz na lekcję. Ju\ jest dawno po dzwonku. - Jedno spóznienie to jeszcze nie koniec świata - rzuciła. - Są wa\niejsze rzeczy. - Tak, na przykład test z historii, który właśnie się zaczyna. Popatrzyła na niego wzrokiem, w którym mieszało się zdumienie z podziwem. Gdyby ją spotkało coś podobnego, nie byłaby w stanie myśleć o niczym innym. - Dobrze. Ale porozmawiamy w czasie lanczu? - spytała. - Porozmawiamy - zgodził się i zaraz po tym dodał: - O wystawie, o impresjonistach, o czym tylko zechcesz, ale nie o tym. Mikayla nie próbowała go dalej przekonywać. Po\egnali się, nie dała jednak za wygraną i po piątej lekcji, idąc do stołówki, była gotowa zrobić wszystko, co w jej mocy, by wrócić do tej rozmowy. Wcią\ jednak nie wiedziała, czy podzielić się z Armanem swoimi podejrzeniami. Siedział na końcu Sali, przy tym samym stoliku co poprzedniego dnia. Miał ju\ jakieś danie, ale nie jadł, tylko obserwował wejście i kiedy zobaczył Mikaylę pomachał do niej. Odmachała, po czym pokazała na migi, \e wezmie sobie jedzenie i do niego przyjdzie. W kolejce niecierpliwiła się, gdy któraś ze stojących przed nią osób zbyt długo wybierała potrawy. - Wez \eberka - powiedziała chłopakowi rozdartemu między \eberkami a stekiem. - Steki są twarde jak podeszwa. - Jadłaś? - Raz i nigdy więcej. - A \eberka? - Pyszne. Jasny blondynek, znacznie od niej młodszy i o głowę ni\szy, popatrzył na nią z zaufaniem. Czuła lekkie wyrzuty sumienia, bo nigdy jeszcze nie wzięła w stołówce ani steku, ani \eberek, ale zadowolona, \e skłoniła chłopca do szybkiej decyzji, wzięła makaron z sosem pomidorowym oraz wodę mineralną i ruszyła w stronę Armana. - Czemu nie wzięłaś \eberek, skoro są takie pyszne? - zaciekawił się blondynek, kiedy go mijała. - Bo niedawno przeszłam na wegetarianizm - wymyśliła na poczekaniu i poszła dalej. Bladość zniknęła z twarzy Armana, usta nabrały normalnego koloru, tylko oczy miał bardziej przygaszone ni\ zwykle. Nie ruszył jeszcze jedzenia. Nó\ i widelec le\ały na tacy obok talerza. - Nie zacząłeś jeszcze jeść? - spytała, siadając. - Czekałem na ciebie. - To miło, ale na pewno ju\ ci wystygło. - Nie szkodzi - rzucił, machnąwszy ręką. Siedziała bokiem do wejścia. Kiedy ktoś wchodził do stołówki, kątem oka widziała ruch i za ka\dym razem zerkała w tamtą stronę. Stojąc w kolejce, zdą\yła rozejrzeć się po Sali i wiedziała, \e Ryana Barretta tu nie ma. Nie wpadła na niego równie\ w czasie przerw, a przecie\ chodziła po korytarzach, wypatrując go. Zdawała sobie sprawę, \e spotkanie z nim nie będzie przyjemne, mimo to robiła wszystko, \eby do niego doszło, wierząc, \e za sprawą jakiegoś gestu, słowa albo spojrzenia Ryana, pozbędzie się wątpliwości i będzie mogła opowiedzieć Armanowi o tym, co wie, a nie tylko o swoich podejrzeniach, jakkolwiek były mocne. Zwykle w czasie przerw nie chodziła po korytarzach w te i we wte, dziś przemierzała je tam i z powrotem, była pod salą gimnastyczną, zajrzała do środka, wyszła na dwór, choć dzień był deszczowy i prawdopodobieństwo, by ktoś miał ochotę spędzać przerwę na szkolnym dziedzińcu, było nikłe, weszła nawet do biblioteki, mimo \e było to ostatnie miejsce, w którym spodziewałaby się zobaczyć Ryana Barretta. I nic. Ani śladu po nim. Zastanawiała się, czy nie zapytać kogoś o niego, ale nie przyjaznił się z \adną z osób, z którymi utrzymywała bli\sze kontakty. Ostatecznie mogła zagadnąć jakiegoś chłopaka z dru\yny bejsbolowej; kilku znała z widzenia. Postanowiła jednak z tym jeszcze poczekać. Jeśli Ryan nie pojawi się w stołówce, zaczepi jednego z chłopaków z dru\yny. A co będzie, jeśli oka\e się, \e nie ma go dzisiaj w szkole? - chodziło jej po głowie. To mogłoby oznaczać, \e jej podejrzenia są bezpodstawne. Więc mo\e dobrze, \e na razie się z nimi nie zdradziła? - Jak ci poszedł test z historii? - spytała, nie wiedząc, jak rozpocząć rozmowę o tym, co się stało rano. - Pomyliłem kilka dat. Mikayla kątem oka dostrzegła jakiś ruch przy wejściu i popatrzyła w tamtą stronę. Do stołówki weszło kilku chłopców. Ryana rozpoznała od razu. I choć przez cały dzień starała się go spotkać, teraz w popłochu odwróciła głowę. Po chwili zmusiła się, by na niego spojrzeć. Stał i mówił coś do swoich kolegów, wskazując kogoś ręką. Nie trzeba było szczególnej spostrzegawczości, by zorientować się, \e jego palec skierowany jest w stronę jej i Armana. Nie miała równie\ wątpliwości, \e to, co mówi, dotyczy albo jej, albo Armana, albo ich obojga. Oderwała wzrok od niego i zatrzymała go na chłopcu, do którego się zwracał. Zaskoczyło ją, \e jest nim Joel Hoffman, chłopak Grace. Nigdy nie widziała ich razem. Joel, typ mola ksią\kowego, który traktował sport, a zwłaszcza bejsbol jak dopust bo\y, zupełnie nie pasował do Ryana Barretta. O czym oni mogli ze sobą rozmawiać? Odpowiedz była oczywista - o niej i Armanie, albo o jednym z nich. Teraz nawet Joel patrzył w stronę ich stolika, a tego ju\ nie mogła wytrzymać. Odwróciła głowę i napotkała wzrok Armana. Przypomniała sobie, \e właśnie pytała go o test, tyle \e nie miała pojęcia, co jej odpowiedział. - Fajnie - rzuciła, zdając sobie sprawę, \e ryzykuje. - Fajnie? - Jego oczy w kształcie migdałów przez chwilę były prawie okrągłe. - Przepraszam, jestem trochę zdenerwowana. - Widzę. - Arman, rozumiem, \e ten test był dla ciebie wa\ny, ale przyznam ci się szczerze, \e myślę w tej chwili o czymś zupełnie innym i nie usłyszałam twojej odpowiedzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|