[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Von Till uśmiechnął się z wyższością - Otóż do moich mniej znanych działań gospodarczych należy prowadzenie niewielkiej floty rybackiej; przedsięwzięcie to - niezbyt, muszę dodać, zyskowne - bywa czasami nader użyteczne. W tej chwili kutry owej floty zarzucają sieci w wody Zatoki Meksykańskiej i oczekują na mój sygnał. Kiedy sygnał nadejdzie, wyciągną sieci i pospieszą do portu, by wejść do niego jednocześnie z Królową Jokastą. Reszta jest prosta: statek odczepia okręt podwodny, a ten, prowadzony przez kutry, płynie do wytwórni konserw. Rozładunek następuje pod budynkiem, heroina zaś trafia do puszek z - wedle etykietki - pokarmem dla kotów i w takiej oto postaci wędruje do każdego z pięćdziesięciu jeden stanów pańskiego kraju. Czysta kpina z Biura ds. Narkotyków, kiedy bowiem jego agenci się połapią, będzie za pózno - każda porcja towaru trafi do rąk odbiorcy i szukaj wiatru w polu. Niech pan przyzna, majorze, iż wizja owej masy heroiny wąchanej, łykanej i wstrzykiwanej przez miliony pańskich rodaków brutalnie gwałci pańskie po jankesku świętoszkowate normy moralne. Teraz uśmiechnął się Pitt. - Pewnie by gwałciła, gdyby miała szansę realizacji. Von Till zmarszczył czoło. Pitt nie zachowywał się jak skazaniec. Coś tu nie grało. - Zostanie zrealizowana, ma pan na to moje słowo. - Miliony ludzi... - powiedział ze zdumieniem Pitt. - Stoi pan tu z uśmiechem na swym obrzydliwym pysku i otwarcie chełpi się nieszczęściem, jakie za garść wszawych dolarów zamierza ściągnąć na miliony osób. - Ależ nie garść, drogi majorze. Bylibyśmy znacznie bliżsi prawdy mówiąc o sumie w okolicach pół miliarda. - Nie starczy panu życia, aby to policzyć. A co tu dopiero mówić o wydaniu! - Któż mnie powstrzyma? Pan, majorze? Inspektor Zacynthus? A może grom z jasnego nieba. - Wiara czyni cuda. - Mam już dość jego głupiej gadaniny - wtrącił z rozdrażnieniem Darius. - Teraz... teraz powinien zapłacić za swoją arogancję. Pittowi wcale, ale to wcale nie podobał się wyraz twarzy Dariusa przypominającej groteskową maskę. Niemal czuł, jak gruby paluch tężeje na języku spustowym lugera. - Przestań - powiedział uspokajająco Pitt. - Zachowałbyś się niesportowo, gdybyś mnie teraz wykończył. Przecież nie wyczerpałem jeszcze swoich jedenastu minut. - W gruncie rzeczy miał wrażenie, iż peroruje od trzydziestu. Von Till przez kilka sekund stał w milczeniu, obracając papierosa w palcach. - Jest jedna kwestia, która mnie intryguje, majorze - powiedział wreszcie. - Dlaczego uprowadził pan moją siostrzenicę? Usta Pitta wyciągnęły się w chytrym uśmieszku. - Zacznijmy od tego, że nie jest pańską siostrzenicą. Twarz Dariusa przybrała głupawy wyraz. - Ty... ty nie mogłeś o tym wiedzieć. - Wiedziałem - odparł obojętnie Pitt. - W przeciwieństwie do pana, von Till, nie dysponowałem informatorem, a jednak wiedziałem. Najkrócej mówiąc: Zacynthus niezle się przyłożył, ale jego plan od samego początku skazany był na niepowodzenie. Prawdziwą siostrzenicę ukrył gdzieś bezpiecznie w Anglii i znalazł inną dziewczynę, z grubsza do niej podobną. Sobowtór wcale nie był mu potrzebny, skoro prawdziwej Teri nie widział pan od dwudziestu lat. Potem zaplanował dla swojej Maty Hari coś, co miało sprawiać wrażenie niespodziewanej wizyty z dawna nie widzianej siostrzenicy. Ot, taka niewinna niespodzianka. Darius spoglądał na von Tilla, a jego masywna szczęka pracowała z takim zaangażowaniem, jakby rewelacje Pitta rozgniatała na proszek. Von Till nie zmienił wyrazu twarzy i tylko ze zrozumieniem pokiwał głową. - Szkoda - podjął Pitt - że to wszystko poszło na marne. Darius dopilnował, aby nie spotkało pana żadne zaskoczenie. W tym momencie miał pan alternatywę: zarzucić dziewczynie uzurpację i przegonić z domu albo też wejść do gry i wykorzystywać fałszywą Teri do dezinformowania przeciwników. Naturalnie pańska pokrętna dusza wybrała tę drugą możliwość. Był pan w swoim żywiole, czuł się pan jak lalkarz, pociągający za sznurki. Mając dziewczynę z jednej, Dariusa natomiast z drugiej strony, całkowicie osaczył pan Zacynthusa i Zeno. - Zgodzi się pan - powiedział von Till - że była to sytuacja nieodparcie pociągająca. - Istotnie, grał pan na pewniaka - przyznał spokojnie Pitt. - Odkąd dziewczyna zjawiła się w willi aż do momentu, gdyśmy ją z Giordino porwali, była nieustannie śledzona przez pańskiego szofera. Udając kogoś na kształt ochroniarza, Willi przywarł do niej jak pijawka, a jego robota, szczególnie kiedy Teri się opalała, stwarzała mu możliwość łączenia obowiązku z przyjemnością. Namiętność dziewczyny do porannych kąpieli wynikała z ustalonego trybu bezpośrednich kontaktów z Zacynthusem; pozwalał pan, by przy takich okazjach przekazywała mu bezwartościowe od początku do końca informacje, które jej pan zawczasu podsuwał. Ileż musiał pan mieć uciechy, widząc jak łyka te wszystkie bzdury! Potem Zacynthus zaczął coś przewąchiwać. Przypuszczalnie któregoś razu spóznił się na spotkanie, dostrzegł w krzakach przyczajonego Willego z lornetką u oczu i, rzecz oczywista, musiał wziąć pod rozwagę kwestię, czy jest to pierwszy, czy kolejny taki przypadek. Nagle zorientował się, iż starannie przemyślany plan nadaje się tylko na śmietnik. Wyglądało na to, że znowu go pan przechytrzył. - Wszystko wróciłoby do normy - parsknął wściekle Darius - gdyby nie ty! Pitt wzruszył ramionami. - Rzeczywiście, wkroczył wtedy do akcji wasz skromny bohater w mojej osobie, całkowicie nieświadom, że zanim opadnie kurtyna zostanie podrapany, pobity, a wreszcie zastrzelony. O ileż mniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|