[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakąkolwiek lepszą stronę. Matka Kate, osoba nieco ekscentryczna, zasypywała ją opowieściami o artykułach Sereny, o jej przyjaciołach (do których zaliczała się Nicky), o jej sympatiach i antypatiach, wielkich oczekiwaniach od życia i lekceważącym stosunku do pracy. Lubi ją, wywnioskowała Kate. Będzie trudniej niż początkowo sądziła. A jutro jest bal. Rano musi pomóc przy układaniu kwiatów, zwłaszcza po dzisiejszym zachowaniu. Nie ma innego wyjścia, musi to załatwić tego wieczoru. - Masz ich telefon w Waterford, prawda? - Zniecierpliwiona, przerwała matce w pół słowa. - Możesz się skontaktować z Nicky? - Ależ oczywiście, skarbie. Zatrzymali się u mojego dobrego przyjaciela - poinformowała ją Harriet Gordon z dumą. - Sama to załatwiłam. - Och, wspaniale! Serena na pewno już sobie ostrzy pióro, żeby i o nich napisać wredny artykuł. Twoi przyjaciele z pewnością to docenią, mamo. - Kate nie mogła się powstrzymać od złośliwej uwagi. - Tak sądzisz, kochanie? Jeremy chyba nie byłby zadowolony. - Po raz pierwszy w ciągu rozmowy usłyszała w głosie matki niepokój. - Jestem gotowa się założyć. Serena nie zdaje chyba sobie sprawy, jak wielkim nietaktem jest korzystać z czyjejś gościnności, a następnie pisać na jego temat obrzydliwe artykuły. RS 85 Czy ten Jeremy nie jest przypadkiem kimś znanym? - To Jeremy Spender... - Wydawało się, jakby Harriet miała zemdleć lada moment. Kate uśmiechnęła się krzywo. No, oczywiście. Jeremy Spender, jeden z bardziej znanych playboyów lat siedemdziesiątych. Wycofał się z życia publicznego po głośnym romansie z damą z rodziny królewskiej. Dla Sereny stanowił nie lada kąsek. Opinia publiczna nie zapomniała o nim. Złośliwi twierdzili, że nadal żyje z pieniędzy otrzymywanych od kochanki. Oczywiście, według matki to paskudne plotki, Jeremy odziedziczył fortunę po ciotecznej babce, dlatego stać go na wystawne życie w Irlandii. Najwyrazniej również do niego czuła słabość. - Cóż, Serena niezle się obłowi podczas tego urlopu, nie uważasz? Może o tobie także coś napisze, mamo? O snobistycznych arystokratach? - Kate umilkła na chwilę, chcąc, by jej słowa dotarły do matki w pełnym znaczeniu. - Dowiedz się, czy Nicky ma na Serenę jakiegoś haka. Albo to, albo poczytasz sobie o rodzinie i znajomych w najbardziej szmatławych brukowcach. - No, dobrze. To niesmaczne. Biedny Jeremy nigdy by mi tego nie wybaczył. Cieszył się na towarzystwo, mieszka sam, tylko z nudną żoną... O ile wiem, jego syn wyjechał do Australii, więc się cieszył na przyjazd blizniąt... Ale Serenie chyba nie można zaufać. Jakie to okropne... - Przerwała. - Zadzwonię do ciebie jutro, dobrze? Powiem ci, jak się sprawy mają. - Nie jutro, mamo, dzisiaj. Musimy to załatwić jak najszybciej, rozumiesz chyba. Czekam na twój telefon za, powiedzmy, pół godziny. Czy może wolisz, żebym ja zadzwoniła? - Och Kate, robisz się nudna! - jęknęła matka. - Do usłyszenia za pół godziny, mamo. - Kate z uśmiechem odkładała słuchawkę. - Mam cię! - mruknęła pod nosem. Wychodząc z zalanej światłem restauracji w czerń nocy, Bill wpadł na Fergusa, który zatrzymał się gwałtownie. Bill zachwiał się, zboczył ze ścieżki, wdepnął w miękkie błoto. Poczuł, jak zamszowy but zapada się w wilgotną maz. Zaklął głośno. - śś! - syknął Fergus. - Patrz! Bill posłusznie wytężył wzrok. - Nic nie widzę. O co ci chodzi? - Nocne powietrze pachniało ziemią i trawą. Nadchodziła wiosna. Bill skwitował machnięciem ręki dziwne zachowanie Fergusa, gdy ten złapał go za ramię i wciągnął w mrok. RS 86 - Tam, przy domku. Kogo ci on przypomina? Bill wpatrywał się w parę ściskającą się za samochodem. Czemu Fergus jest taki podniecony? - Nie mam pojęcia. A co? - Poznajesz samochód? - Nie... - Bill zerknął ponownie, od niechcenia. Nagle przyjrzał się parze ze wzmożoną uwagą. Oboje niscy, w średnim wieku... Mężczyzna wydawał się znajomy. - To chyba nie... Nie, to niemożliwe... - Uśmiechał się do Fergusa. - Która by go chciała? - Nie wiem. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ale to samochód Hugh, wszędzie poznałbym to cholerstwo. - Był to duży mercedes w trudnym do określenia wieku. Hugh z maniackim uporem ustawiał go w ten sposób, że blokował dwa miejsca na parkingu. Fergus miał wyznaczone miejsce obok niego, więc nic dziwnego, że dobrze znał jego samochód. - Więc... Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, co? - Billowi kamień spadł z serca. Co innego ponosić winę za rozpad małżeństwa, w którym mężowi nadal zależy na żonie. Fakt, że mąż nie dotrzymuje żonie wierności, całkowicie zmieniał postać rzeczy. A właśnie tego wieczoru Fergus prawił mu kazania na temat Laury i Bill zaklinał się, że między nimi wszystko skończone, że sam ma dosyć takiej sytuacji. I oto - wybawienie! Hugh nie był bez winy. Bill odetchnął z ulgą. - Kto to? %7łona jakiegoś oficera? Miejscowa? - Oparł się na ramieniu przyjaciela, ten jednak odepchnął go szorstko. - Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Ciebie również nie powinno, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|