Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To prawda Następnego dnia po tamtym spotkaniu szefowa
wypytywała Suzie o nieznajomego. Choć prawdopodobnie rozpoznała
Macka, widziała przecież ich ślubne zdjęcia, to nie dała tego po sobie
poznać. Jednak Suzie niezależnie od wszystkiego postanowiła
podtrzymywać wersję, że nie był to nikt ważny.
- To znajomy z Sydney. Wątpię, żebyśmy w najbliższym czasie znów
na siebie wpadli. Prissy, nie ma o czym rozmawiać.
- Na pewno? - Szefowa objęła ją ramieniem. - Czasem rozmowa
pomaga. Chętnie wysłucham całej historii, a wiesz dobrze, że nikomu nie
wyjawię twojego sekretu. Mimo że czasem lubię poplotkować, wiem, kiedy
należy trzymać buzię na kłódkę.
Suzie pokręciła głową. Jak mogłaby wyjawić wszystko Priscilli, jeśli
sam Mack nie wie, że jest ojcem Katy? Dopóki on się nie dowie, ona nie ma
prawa powiedzieć o tym nikomu innemu, nawet przyjaciółce.
- Jest bardzo przystojny, w taki intrygujący i niebezpieczny sposób.
Suzie zmarszczyła czoło. Miała nadzieję, że szefowa nie zauważy
rumieńców, które pojawiły się na jej twarzy.
- Nie sądziłam, że jest w twoim typie - odparła. Priscilla zaśmiała się.
- On jest w typie każdej kobiety, w której żyłach płynie czerwona
krew, wprost emanuje seksapilem. I te hipnotyzujÄ…ce oczy...
Suzie przeraziła się. Priscilla, szczęśliwie zamężna kobieta, zwróciła
uwagę na innego mężczyznę?! A przecież nic nie wiedziała o jego
charakterze...
69
RS
- Och, Prissy, nawet go nie znasz. On jest... - Nie była pewna, co
powiedzieć.
- Odrobinę dziki? Trochę zły? - zaśmiała się szefowa. - My, kobiety,
uwielbiamy takie czarne charaktery, prawda? yli chłopcy są bardziej
romantyczni i interesujÄ…cy... StanowiÄ… wyzwanie! Zawsze mamy nadziejÄ™,
że uda się nam ich zmienić... Mnie się udało! Harry, gdy go poznałam,
bardzo przypominał twojego znajomego.
- Słucham? - Suzie nie potrafiła sobie wyobrazić twardo stąpającego
po ziemi, uśmiechniętego Harry'ego w skórze i ciemnych okularach. Zawsze
uważała go za odpowiedzialnego, inteligentnego biznesmena, który odniósł
w życiu sukces i teraz mógł cieszyć się szczęściem rodzinnego życia. Dwaj
synowie uwielbiali ojca. Suzie była kilkakrotnie gościem w ich domu i
widząc, jak Harry biega z dziećmi po całym pokoju, bawiąc się w piratów,
nie mogła się oprzeć wrażeniu, że on sam jest jeszcze dzieckiem.
- Nie zamierzam zmieniać Macka Chaneya! - Zagryzła wargi. Zbyt
dobrze pamiętała, jak jej matka wciąż miała nadzieję, że ojciec się zmieni...
Ale to nigdy nie nastąpiło.
- Mack Chaney! Wiedziałam, że skądś go znam! Choć muszę
przyznać, że na ślubie wyglądał inaczej. Czarny skórzany strój. To było
takie romantyczne! Zjawił się w jakimś konkretnym celu?
Suzie nie wiedziała, co powiedzieć. Sama nie znała odpowiedzi na to
pytanie.
- Wiesz co, Prissy, chyba pójdę zajrzeć do Katy, dobrze?
70
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Minęła kolejna doba, a Mack wciąż nie dawał znaku życia. Suzie
zastanawiała się, czy nie robi tego specjalnie, by rozbudzić w niej tęsknotę
za ponownym spotkaniem. Jeżeli tak, to w pełni mu się udało. Pragnęła
znów go zobaczyć, poczuć ciepło jego oddechu, siłę jego ramion... Pragnęła
oddać mu się w pełni...
W nocy przyśnił się jej i obudziła się, płonąc z pożądania. To ją
zmusiło do refleksji. Właśnie dlatego powinna trzymać się od niego z
daleka. Musi słuchać rozumu, a nie ulegać cielesnym zachciankom
Zamknęła oczy. Nie może się w ten sposób torturować. Nie wolno jej
o nim myśleć, powinna skoncentrować się wyłącznie na maleńkiej Katy.
Dziewczynka przez cały dzień sprawiała wrażenie niespokojnej, nie miała
ochoty jeść, wciąż płakała. Ząbek dawno już wyszedł, więc musiał być inny
powód marudnego zachowania dziecka.
Suzie zamierzała popracować po południu, ale córeczka płakała i
kaprysiła, tak że nie udało jej się zrobić absolutnie nic poza karmieniem i
zabawianiem małej.
Katy nie dawała się uspokoić, nie interesowały ją zabawki, nie miała
nawet ochoty na kąpiel, którą dotychczas uwielbiała. Nie pozwalała, by
Suzie położyła ją do łóżeczka. Domagała się ciągłego trzymania w
ramionach. Początkowo wydawało się, że są to zwykłe kaprysy, ale pod
wieczór małe ciałko było rozpalone gorączką.
Suzie zadzwoniła do pobliskiej przychodni, mając nadzieję, że uda jej
się zamówić wizytę domową. Niestety, w sobotni wieczór dyżur pełnił tylko
jeden lekarz. Poprosił o przywiezienie dziecka.
71
RS
Właśnie zamierzała zamówić taksówkę, gdy zadzwonił domofon.
Zdenerwowana podniosła słuchawkę.
- Tak? Kto tam?
Suzie, to ja, Mack. Wiem, że jesteś zajęta...
- Och, Mack! - Nie wiedziała, czy czuje ulgę, czy irytację. Jak zawsze
na dzwięk jego głosu, jej serce zaczęło bić mocniej. - Nie mogę teraz z tobą
rozmawiać. Moja córeczka jest bardzo chora, właśnie dzwonię po taksówkę.
Muszę jak najszybciej dotrzeć do lekarza - wyrzuciła jednym tchem.
- Zawiozę was! Przyjechałem samochodem!
- Naprawdę? - Tak będzie o wiele szybciej. Katy nie wyglądała
najlepiej. Leżała bez ruchu i była bardzo blada. - Mała ma gorączkę i wciąż
wymiotuje - dodała z niepokojem w głosie.
Takie oświadczenie ostudziłoby zapały niejednego mężczyzny. Suzie
próbowała wyobrazić sobie Tristana, słyszącego, że swoim lśniącym
mercedesem ma wiezć wymiotujące dziecko. Ale Mack nie miał oporów.
- Jesteś gotowa do wyjścia? Mam ci w czymś pomóc, czy poczekać na
dole? - zapytał.
- Dzięki, poradzę sobie. - Suzie nie włożyła nawet kurtki. Chwyciła
torbę i plecak z rzeczami Katy, wzięła na ręce dziecko i wybiegła z
mieszkania.
Mack wrócił. Przez tydzień nie odezwał się ani słowem, a teraz
pojawił się jak gdyby nigdy nic. Dlaczego przyszedł akurat w sobotni
wieczór? %7łeby upewnić się, czy nie ma u niej innego mężczyzny? Poczuła
narastającą frustrację. Jak śmie ją szpiegować?!
Ojciec Katy czekał na zewnątrz. Miał na sobie wytartą, skórzaną
kurtkę i wyglądał równie przystojnie, jak tamtej nocy...
72
RS
Było ciemno, gęste chmury zakrywały gwiazdy i księżyc. W świetle
latarni Suzie dostrzegła kilka zaparkowanych na chodniku samochodów, ale
nie było wśród nich ekstrawaganckiego sportowego wozu. No jasne, skąd
Mack miałby tyle pieniędzy? Była głupia, wyobrażając sobie, że jezdzi
czerwonym kabrioletem, choć z pewnością o takim marzył.
- Tędy. - Popatrzyła w stronę, którą wskazał Mack i zobaczyła stary,
poobijany samochód, z odpryskującym lakierem. Tak, to bardziej w jego
stylu, pomyślała. Jednak w tej chwili nie miało to dla niej większego
znaczenia. Ważne, by ten grat jezdził.
Jednak Mack poprowadził ją dalej i stanął przed autem lśniącym
nowością. Prawdziwy samochód z dachem i czterema kołami! Nie mogła
uwierzyć własnym oczom.
- To twój wóz? - zapytała, gdy pomagał jej wsiąść.
- Tak, a co? Nie podoba ci się? - Sprawdził, czy ona i Katy są zapięte
pasami.
- Ależ skąd, bardzo mi się podoba. Po prostu lubię tego typu
samochody... Dziwię się tylko, że ty zdecydowałeś się na kupno takiego
normalnego auta.
Spojrzał na nią drwiąco, ale gdy zobaczył z jakim nie pokojem tuli do
piersi Katy, bez słowa włożył kluczyk do stacyjki.
- Mack, tak bardzo siÄ™ o niÄ… martwiÄ™. Jest bardzo wafla i delikatna! -
Dziewczynka miała wysoką temperaturę, która mogła okazać się
niebezpieczna.
- Zapomnijmy o twoim lekarzu. Lepiej będzie, jeżeli od razu zawiozę
ciÄ™ do szpitala!
73
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript