[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zacieklej, i coraz bardziej było ich słychać, bo dla ka\dego członka komisji stało się jasne, \e to stracie dwóch wydziałów tego sa- mego urzędu, a jeden niebezpieczniejszy od drugiego. Przestra- szeni członkowie komisji wpatrywali się w stół, jakby języki po- łknęli, albo tylko patrzyli w milczeniu to na jednego z dyskutantów, to na drugiego. I kiedy wszyscy czekali, co odpowie towarzysz, nazwijmy go, Kadrów, na kolejny wściekły napad przewodni- czącego Szerstoiewa, który ju\ oficjalnie mówił otwartym tek- stem, gdy wszystkie oczy skierowane były na wyraznie uciszo- nego towarzysza Kadrowa, gotowego, widocznie, ustąpić silniejszemu, w tym momencie to się zdarzyło. Rozległ się dzwięk, jakby ogromny korek wybito z ogrom- nej beczki z piwem i zaraz potem mocniejszy huk, brzęk i szczęk rozbitego szkła. W ostatniej sekundzie \ycia Konstantin Iljicz Szerstniew stał przy oknie i kiedy nagle rozpadła się jego czasz- ka, ciało bez głowy runęło bezpośrednio na szybę. Szerstniew był człowiekiem du\ym, barczystym, cię\kim, rama pod jego cię- \arem trzasnęła i nadłamała się, a szyby całkowicie powylaty- wały; z czterech nie zostało ani jednej. Zledczy zajmujący się tę sprawą, trzymał się pomysłu, \e Szerst- niewa zastrzelił jakiś snajper z zewnątrz. Zladu kuli w odłamkach szkła nie mo\na było znalezć, a co do samej kuli, to, trzeba przy- znać, byłaby to kula wyjątkowa... Zaśmierdziało szpiegostwem, tajną bronią, dywersją - krótko mówiąc, dwóch wsadzono do wię- zienia (w tym jednego członka komisji), sprawę odesłano do ar- chiwum, ocalali członkowie komisji podpisali zobowiązanie o za- chowaniu tajemnicy i po pewnym czasie wszyscy co do jednego zostali zwerbowani. To wszystko jednak nie jest istotne. Istotne jest to, \e przyszło mi do głowy zapytać mojego świadka (przezwi- sko Kor\yk), jak nazywał się ten kandydat, przez którego zaczęła się awantura? Istotne i nawet bardzo wa\ne jest te\ to, \e Kor\yk wykazał znakomitą pamięć: Krasnogorow, odpowiedział bez za- stanowienia. Gdyby na przykład, powiedział, "Aleksiejew", pewnie do dziś błąkałbym się we mgle, chocia\ na swoją pamięć te\ nie narze- kam. Ale co innego (mając na nazwisko Krasnogorski) zapamię- tać nazwisko Aleksiejew albo Kuzmin, albo nawet Loginow, a co innego (będąc, powtarzam, Krasnogorskim) - zapamiętać nazwi- sko Krasnogorow. I zapamiętałem. Zaczepienie było słabe, przykle- jło się jak pajęczyna, ale tego nazwiska ju\ nie mogłem zapomnieć. Pierwszy dzwoneczek zadzwonił, mimo \e jeszcze, oczywiście, nic wtedy nie rozumiałem. Wiosną tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego piątego roku śmierć spotkała prorektora Czwartego Medycznego Instytutu, Siergieja Juriewicza Kalaksina. Zwiadków wydarzenia nie było. Ciało znaleziono dwa dni po śmierci na działce Kalaksina w Ko- marowie - zmarły pojechał na weekend, nie wrócił w odpowied- nim czasie, rodzina zaczęła go szukać (miał problemy z sercem). Znalezli go w łó\ku, z rozwaloną głową, ju\ w trupich plamach. Strona 93 Strugaccy A i B - Poszukiwanie przeznaczenia(txt) Kalaksin miał słabe serce, rozwiniętą cukrzycę, kamienie w ner- kach, jeszcze coś, a zmarł na "pęknięcie mózgu" - chorobę nie- znaną nauce, której właściwie nie mo\na nazwać chorobą. Na zdjęciu wykonanym przez ekipę śledczą Kalaksin le\y na ple- cach pod kołdrą, zamiast głowy ma jakąś kaszę, a z prawej i le- wej strony tej kaszy, dwoje zupełnie całych uszu. To ju\ były całkiem cywilizowane czasy. Pierwsza "Od- wil\", nikogo nie wsadzili, nikogo nawet nie zwerbowali, w związ- ku z tym sprawa wyglądała na "ciemną" od początku, jakoś jąprze- ciągnęli - najpierw w milicji, potem u nas - i w końcu z ulgą odło\yli. No bo kogo obchodzi śmierć nieznanego prorekto- ra? Pracownik z niego był marny, leniuch i rozpustnik, nie lu- biono go w pracy i znoszono tylko ze względu na układy z na- szym urzędem. Człowiekiem był takim sobie, rodzina chyba odetchnęła z ulgą, z zapałem wzięła się za podział spadku i wca- le nie dopominała się od wysokiego kierownictwa "natychmia- stowego wykrycia i ukarania" (przeciwnie, prowadzenie z nimi śledztwa było po prostu męką: na przesłuchania nie przycho- dzili, nie wykazywali zainteresowania, nie mogli zło\yć \ad- nych zeznań, nawet najbardziej podstawowych). I agentem te\ był takim sobie - głupim, tchórzliwym, bez inicjatywy. I w ogó- le, trzeba powiedzieć, takie były czasy, \e nie sprzyjały praw- dziwemu ryzykownemu śledztwu: szła nowa fala, zmiana ka- dry, wszyscy trzęśli się w oczekiwaniu na swój los i pracowali byle jak. Tak \e sprawa ucichła szybko i wydawałoby się - na zawsze. I przez całe dziesięć lat nic się nie działo. W czerwcu tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku na cichej uliczce Moskwy znaleziono ciało Aleksandra Siłantie- wicza Kalitina, młodego jeszcze człowieka, dziennikarza i pisma- ka, dość znanego w profesjonalnych kręgach. Uwa\ano go za utalentowanego. (Miałem okazję czytać jego artykuły - i rzeczy- wiście, umiał wykopać interesującą informację i zgrabnie ją po- dać: od niego po raz pierwszy, na przykład, dowiedziałem się, dlaczego w Rosji tradycyjnie hoduje się tłuste świnie, kiedy na całym świecie ju\ dawno przeszli na wieprzowinę mięsną, beko- nową). Był człowiekiem młodym, ale ju\ bardzo pijącym. Po pijaku był zaczepny i niebezpieczny, tak \e sama jego śmierć na ulicy mało kogo (ze znajomych) zaskoczyła no; upił się, no, przyczepił się do kogoś, no, na złego człowieka trafił... Co prawda, ten zły człowiek tak go urządził, \e jego głowy nawet mistrzowie po- grzebowi nie potrafili odrestaurować i trzeba było go pochować w zamkniętej trumnie. A reszta historii jest zupełnie zwyczajna - uliczno-kryminalna, typowa pijacka bójka, nawet go nie okra- dli - w kieszeni miał pełno pieniędzy (nawiasem mówiąc, nie udało się w końcu ustalić, skąd ten biedny dziennikarz wziął po- nad tysiąc rubli). Takie historie się zdarzają - po sto na miesiąc. Chyba \eby wziąć pod uwagą zwiększone, a nawet dotknięte hipertrofią, okru- cieństwo mordu, no i fakt, \e Kalitin był "naszym człowiekiem", przy czym wolontariuszem: sam parę lat wcześniej przyszedł, za- proponował swoje usługi i dawał całkiem fachowe opracowania dotyczące najró\niejszych ludzi z kręgów tak zwanej inteligen- cji twórczej. Oczywiście specjaliści od razu skojarzyli, \e zły człowiek posługiwał się nie łomem, nie kastetem, a nie wiadomo czym. Wszystkie wyniki ekspertyzy śledczej okazały się negatywne: nie, nie, nie to i nie tamto te\. Ciemność. Archiwum. Je\eli dziwi cię być mo\e, zwa\ywszy twoją młodość, jak łatwo i prosto wysyła się u nas do archiwum akta strasznych i tajemni- czych przestępstw, wez pod uwagę: po pierwsze, wcale nie tak ła- two i prosto, jak tutaj (dla skrótu) opisuję; a po drugie, gdybyś wie- dział, jak dziwne, przera\ające i tajemnicze historie ukryte są w archiwach! Gdyby "pęknięcie mózgu" odnotowano tylko raz, do- świadczony człowiek, mający skalę porównawczą, nie dostrzegłby w tym niczego tajemniczego i dziwnego. "Nie takie rzeczy się zda- rzają" - powiedziałby, uśmiechając się krzywo, i miałby rację. Strona 94 Strugaccy A i B - Poszukiwanie przeznaczenia(txt) Jednak nigdy wcześniej nie zanotowano, \eby tajemnicze i nie- wytłumaczalne przestępstwa układały się w serię! I gdy tylko po- jawił się na scenie mój Mądrala, gdy tylko zobaczył serię, od razu pojawił się problem. Mądrala ten problem wyczuł, poczuł, nama-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|