Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzyma go dłużej. Ale ty maleńka, musisz już pójść do domu. Zaczyna się chłód
wieczorny. Biegnij szybko, ja zabiorę nasze koszyczki z przyborami i przyjdę
także. Jeśli Gerold wróci, będzie głodny po podróży i spacerze. Przebierz się te-
raz do kolacji.
Gabriela wstała, zabierając się do odejścia, a Ewa otuliła ją troskliwie ciepłym
szalem. Dla Bernarda nadeszła chwila upragniona. Czekał jeszcze chwileczkę, aż
Gabriela znikła mu z oczu, poczym wysunął się zza krzewów. Zanim jednak do-
szedł do Ewy, od strony parku zdążał ku niej Wendenburg. Obaj zbliżyli się
równocześnie. Z trudem zdołał Bernard ukryć swe rozdrażnienie, gdy we troje
wracali / teraz do willi. Wendenburg spojrzał nań badawczo i spytał tonem
współczującym:
 Mam nadzieję, że zastał pan matkę mniej zmęczoną niż w ostat ^ nich
czasach.
 Dziękuję, istotnie lepiej się czuje obecnie.
 Zdawało mi się, że pan coś zasępiony.
Bernard zaczerwienił się pod bystrym spojrzeniem Wendenburga, lecz odpo-
wiedzi zaoszczędziła mu Gabriela, która zobaczywszy nadchodzących, wybiegła
ku nim uszczęśliwiona.
 Gabi, nasz gość jest dziś w kwaśnym humorze  musisz go rozruszać 
zwrócił się Wendenburg do córki.
 Och, panie radco, bardzo mi przykro, że dałem powód do takich przypusz-
czeń  tłumaczył się Bernard.
R
L
T
Gabriela obrzuciła go figlarnym spojrzeniem.
 Niech-no się pan przyzna, co panu dolega. Może pan ma wielkie długi?
Ewo, powiedz, czym rozproszyć zły humor pana Gerolda
 szczebiotała.
Ewa rzuciła nań pytające spojrzenie i przeraziła się bolesnym zniecierpliwie-
niem, jakie wyczytała w jego oczach.
 Czyż nie czujesz, że szukam ciebie, że pragnę z tobą pomówić, że męczy
mnie i trawi tęsknota nie wysławiona?  mówiły jego oczy, a ona rozumiała tę
ich niemą wymowę.
Mimo najlepszej woli nie mógł się zdobyć na zwykłą swobodę, a to jego uspo-
sobienie udzieliło się towarzystwu. Po kolacji Gabi wybiegła po coś do swego
pokoju, a równocześnie wezwano do telefonu Wendenburga. Bernard, nie tracąc
ani sekundy, zwłaszcza że tamci mogli wrócić lada chwila, ujął rękę Ewy i go-
rączkowo wyrzucił:
 Pani, droga pani... ja nie wytrzymam dłużej tego stanu... Proszę mi wyba-
czyć... nie mogę milczeć... Błagam o chwilę rozmowy... Niech się pani ulituje
nade mną... Proszę, proszę gorąco... kiedy i gdzie mógłbym z panią pomówić bez
świadków?
Zbliżył twarz tuż do jej twarzy. Oczy jego wbiły się w jej oczy i trzymały ja na
uwięzi. Czuła się bezsilna wobec siły jego spojrzenia i cała zapłoniona, nie mo-
gąc ukryć wzruszenia, odwzajemniała gorący uścisk jego ręki. Tak trwali obok
siebie, zapomniawszy o całym świecie.
 Ewo, moja najdroższa, ubóstwiana  szeptał w namiętnym upojeniu.
Drgnęła jakby zbudzona ze snu, a oczy jej trwożnie pobiegły ku drzwiom.
 Cicho, na miłość Boga!  szepnęła błagalnie.
 Kiedy i gdzie?  nalegał.  Ewo, najdroższa moja, odpowiedz. Słyszę ich
kroki.
Cofnęła się szybko.
 Zastanowię się... Jutro panu powiem  szepnęła, bezprzytomna ze szczę-
ścia i trwogi.
 Dzięki, dzięki, ukochana!
R
L
T
W tej chwili wszedł Wendenburg.
Nikt nie miał już powodu uskarżać się na zły humor Bernarda. Wesół był i
ożywiony jak nigdy, a oczy jego promieniały.
Ewa natomiast uczuwała coraz większe zgnębienie. Wiedziała, że zbliża się
chwila decydująca, a serce jej toczyło znów srogą walkę, wahając się między mi-
łością, a obowiązkiem wdzięczności. Przyrzekła Bernardowi chwilę rozmowy i
wiedziała, że się jej oświadczy. A jakkolwiek serce jej wiło się z rozpaczy, wie-
działa, że mu odmówi. Czym jednak, umotywuje tę odmowę i czy zdobędzie się
na nią pod jego kochającym spojrzeniem? Co mu powie? %7łe go nie kocha? W to
nie uwierzy, bo nazbyt dobrze czyta w jej duszy. Nie pozostaje jej nic innego, jak
powiedzieć mu prawdę, dlaczego nie może spełnić jego pragnień i być szczęśli-
wa u jego boku.
Tak czworo tych ludzi siedziało naprzeciw siebie, a rozmawiając, każde z nich
myślało o czym innym. Delikatna jasnowłosa Gabriela, siedząc obo Bernarda,
rozkochanym spojrzeniem wpatrywała się w niego. Obok Ewy zajął miejsce
Wendenburg, z trudem trzymający na wodzy swe uczucia. Z palącą niecierpliwo-
ścią czekał, by Bernard oświadczył się wreszcie o Gabi i usunął ostatnią prze-
szkodę, zagradzającą jemu drogę do szczęścia. Wydawało mu się męką nie do
zniesienia, że musi tłumić w sobie tę szaloną miłość aż do chwili zaręczyn Ga-
brieli. Tak, młodzi ludzie mają dość czasu, ale dla niego każda godzina oznaczała
stratę niepowetowaną.
Także dla Ewy będzie lepiej, gdy rychło dowie się o czekającej ją zmianie lo-
su. Tak, przy piewszej sposobności poprosi ją o rękę, a Gabi, sama szczęśliwa,
musi się pogodzić z faktem niezbyt może dla niej pożądanym. I możliwie najry-
chlej wezmie ślub z Ewą, chociażby dlatego, że mieszka u niego. Nie wypada, by
żyła obok niego jako narzeczona, a Ewa nie ma żadnych krewnych, gdzie mogła-
by znalezć przyjęcie. W Berlinie żyje wprawdzie rodzona jej matka, ale nigdy nie
zgodziłby się na zbliżenie Ewy do tej kobiety. Ostatnio zwracała się do niego,
żebrząc o pomoc, gdyż straciła angaż w jakimś teatrzyku podmiejskim. Posłał jej
kilkaset marek pod warunkiem, by nie próbowała nawiązać jakiegokolwiek kon-
taktu z córką.
A dziwnym trafem Ewa w ostatnich czasach parę razy pytała go o matkę. Po-
wiedział jej, że jest aktorką w Berlinie i prosił, by spełniła ostatnie życzenie ojca
i nie myślała o kobiecie, która złamała mu życie.
R
L
T
Przy pożegnaniu Bernard dłużej zatrzymał jej rękę w swojej, wycisnąwszy na
niej gorący pocałunek i szepnął: do jutra.
 Do jutra"  powtarzała sobie w duszy raz po raz, szarpana pragnieniem
szczęścia i lękiem, że jednak przyjdzie jej złożyć z niego ofiarę.
Postanowiła rozmówić się z Bernardem pojutrze po południu. Po obiedzie wuj
Wendenburg wypoczywał godzinkę w swym pokoju, a Gabi również musiała po
obiedzie werandować. Wtedy wyjdzie niepostrzeżenie i powie Bernardowi całą
prawdę.
Myśl jej nie sięgała dalej  powzięte postanowienie jak ołów ciążyło na jej
duszy. Jak on przyjmie tę jej decyzję?
* * *
Nazajutrz wieczorem Wendenburg znów przyszedł do domu w towarzystwie
Bernarda, którego Gabriela zaprosiła od razu do partii tenisa. Nie mógł się wy-
mówić, mimo że z największą niecierpliwością, wyczekiwał chwili sposobnej, by
usłyszeć od Ewy, gdzie i kiedy mają się spotkać.
Ewa tymczasem układała kwiaty, mające przyozdobić stół już nakryty do
obiadu. Kończyła właśnie to zajęcie, gdy cicho wszedł Wendenburg i stanął za
nią.
 Wszystko w porządku, kochana gosposiu?  spytał dziwnie stłumionym
głosem, obejmując ją znienacka.
Dfgnąła przerażona, po czym spokojnie złożyła głowę na jego piersi, zoba-
czywszy, że to wuj.
 Ależ mnie wuj przestraszył  rzekła z blady uśmiechem.  Nie słyszałam
kroków.
Stał bez ruchu, czując ją tuż przy sobie. Po paru sekundach podniosła głowę i
rzekła:
 Wuju, możemy zasiąść do obiadu. Wszystko gotowe.
R
L
T
 Nic spiesznego. Przyszła młoda para, doskonale bawi się tennisem. Drgnęła, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript