Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak, wiem - odparła Carrie. - Ominie cię wigilia w naszym domu, ale
wszystko ci pózniej opowiem.
- Myślisz, że Madame Frederick zrobi dla mnie wróżbę, nawet jak mnie
nie będzie?
- Na pewno.
- To i dla mnie też - dodał Philip.
- Nie przyjdziesz? - Ta wiadomość zaskoczyła Carrie. Już wcześniej
wspominała o wigilijnej wieczerzy organizowanej przez mieszkańców
kamienicy, lecz jakoś udało mu się uniknąć odpowiedzi.
- Nie - odparł, wciskając przycisk zamykający drzwi windy.
- Miałam nadzieję... - urwała, nie mogąc ukryć rozczarowania, a wtedy
zrobiło mu się głupio.
Nie chciał jej sprawić przykrości, jednak jego zdaniem większość
sąsiadów stanowili nieszkodliwi ekscentrycy. Nie miał w zasadzie nic
przeciwko nim, ale nie zamierzał też z nimi się zaprzyjazniać. Dlaczego
więc miałby spędzać z nimi ostatni przedświąteczny wieczór?
82
- Namów go - doradziła Mackenzie, kiedy winda zatrzymała się na piętrze
Carrie.
Teraz żałował, że w ogóle się odezwał.
- Może wstąpicie na filiżankę herbaty? - zapytała Carrie.
- Pewnie! - odpowiedziała za ojca Mackenzie i wypchnęła go z windy. -
To znaczy tata wstąpi, bo ja idę spać. Dobranoc.
Drzwi zamknęły się, zanim zdążył odpowiedzieć. Mackenzie pojechała
wyżej, oni zostali sami.
- Chyba rzeczywiście miałem ochotę - zaśmiał się, a Carrie nieśmiało
spojrzała mu w oczy i powiedziała cicho:
- Miałam taką nadzieję.
Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania, ale powstrzymał ją przed
włączeniem światła. Chwycił ją za ramię i pociągnął w objęcia.
- Cały wieczór na to czekałem - szepnął, po czym niecierpliwie odszukał
w ciemnościach jej wargi.
Miał to być delikatny, czuły pocałunek. Pocałunek potwierdzający, że
cieszy się z jej towarzystwa i ze wspólnie spędzonego wieczoru. Gdy
jednak ich usta się zetknęły, Philip poczuł tak silny przypływ pożądania,
że z trudem zdołał nad nim zapanować. %7ładna kobieta nie wywarła na
nim takiego wrażenia. Wplótł palce w jej włosy, przechylił głowę, drugą
dłonią sięgnął do piersi...
Kiedy jęknęła cichutko w odpowiedzi na jego pieszczoty, rozkosz
zaszumiała mu w uszach. Kolana się pod nim ugięły, słodycz wypełniła
lędzwie. Czuł, jak rozsadza go szczęście, chciał zaczerpnąć go jeszcze
obficiej i właśnie wtedy usłyszał pytanie, które na moment go otrzezwiło:
- Dlaczego nie chcesz przyjść jutro na przyjęcie?
W tej chwili przyjęcie było ostatnią rzeczą, o jakiej Philip mógł i chciał
myśleć. Poprowadził Carrie do ciemnego saloniku, usiadł w fotelu i
posadził ją sobie na kolanach.
83
- Porozmawiamy o tym pózniej, dobrze?
Nie dał jej czasu na odpowiedz. Przyciągnął ją do siebie po kolejną porcję
oszałamiających pocałunków i Carrie pozwoliła się nimi oszołomić.
- Dlaczego pózniej? - zapytała jednak po kilku chwilach, po czym ugryzła
go lekko w szyję, wywołując rozkoszne dreszcze.
- Nie jestem pewien, czy lubię Madame Frederick. Roześmiała się cicho i
zaczęła kąsać płatek jego ucha.
- Madame jest całkowicie nieszkodliwa.
- Podobno. - Ujął twarz Carrie w dłonie, by znów odnalezć jej wargi.
Pocałunek był długi i głęboki. - Ludzie, którzy tu mieszkają, to banda
dziwaków - dodał, gdy oderwał od niej usta, by zaczerpnąć oddech. -
Połowa z nich to kandydaci do wariatkowa. A tak w ogóle to dlaczego o
to pytasz?
Carrie zesztywniała w jego ramionach.
- Mówisz o moich przyjaciołach.
- Hej, chyba się nie obrazisz?
Zsunęła się z jego kolan i stanęła przed nim z surową miną.
- Ja też mieszkam w tej kamienicy. Czy o mnie też tak myślisz?
- Nie, oczywiście, że nie. - Zaniepokoił się. - Okay, jeśli to dla ciebie tyle
znaczy, to przyjdę na to głupie przyjęcie.
- Nie, dziękuję - odparła sztywno. - Nie chcę mieć wobec ciebie
zobowiązań.
Po jej tonie poznał, że głęboko ją uraził. Cholera, wcale tego nie chciał.
Przecież zrozumiał już, że spotkanie Carrie Weston było prawdziwym
błogosławieństwem, darem losu. Zgodził się przecież przyjąć ten dar.
- Carrie, przepraszam. Wyrwało mi się,
- Czy naprawdę tak myślisz, Philipie? - pytała nieustępliwie, cichym, lecz
twardym głosem.
84
Nie odpowiedział od razu, bojąc się, że każda odpowiedz jeszcze bardziej
go pogrąży, ona jednak opatrznie zrozumiała jego milczenie.
- Rozumiem, to mi wystarczy. Wybacz, ale jestem zmęczona...
Wolałabym, żebyś już poszedł.
- Carrie, na litość boską, bądz rozsądna!
Podeszła do drzwi i otworzyła je wymownie. Ostre światło buchnęło mu
prosto w twarz. Philip zmrużył oczy - i zrobił, co mu kazała.
- Porozmawiamy o tym pózniej, dobrze?
- Jasne - odparła z sarkastyczną miną.
Nie chciało mu się czekać na windę, wybrał schody. Musi porozmawiać z
Mackenzie i poradzić się, co ma robić w tej sytuacji. Ona na pewno
będzie wiedziała. Nigdy nie myślał, że przyjdzie mu się radzić
nastoletniej córki, lecz teraz był wdzięczny, że ma taką możliwość.
Otworzył drzwi. Mieszkanie było ciemne i ciche. Włączył światło i
skierował się do pokoju Mackenzie. Aóżko było trochę ruszone, jakby na
nim siadała.
- Mackenzie! - zawołał Cisza.
Sprawdził pozostałe pokoje i dopiero w kuchni znalazł pozostawiony na
stole liścik:
Tato!
Mama zastawiła wiadomość na sekretarce. Powiedziała, że nie
przyjedzie i że jednak nie mogą spędzić u niej świąt. Powinnam była
wiedzieć, że będzie zbyt zajęta. Ma czas na wszystko, tylko nie na mnie.
Muszę to przemyśleć w samotności.
Mackenzie
Rozdział 9
Carrie nie była pewna, dlaczego uwaga Philipa o Madame Frederick i
innych lokatorach tak ją zdenerwowała. To prawda, obraził jej przyjaciół,
nie sposób było wszakże zaprzeczyć, że są rzeczywiście lekko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript