Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zaraz wychodzimy.  Stanisława pojawia się obok.
W siedemnastowiecznej sukni byłoby jej do twarzy, ale nie lubi aż tak rzucać się w oczy.
Długa, jasnobrązowa spódnica i biała, haftowana, ukraińska bluzka, a do tego bordowa
kamizelka z cieniutkiej skóry będą bardziej na miejscu. Nie nosi biżuterii. Srebrny krzyżyk z
pięcioma rubinami na stalowym łańcuszku wystarczy.
 Idzcie.  Głos Katarzyny dobiegający z ubikacji jest trochę zduszony.  Ja nie dam rady.
 A nie mówiłam?  Jej kuzynka lubi pozrzędzić.  Dobra, będziemy z powrotem za
jakieś dwie godziny. Węgiel jest w apteczce, a śliwowica w lodówce.
Wychodzą w ciemność, w wilgotne, chłodne objęcia zimowego wieczoru. Stasia dalej
zrzędzi.
 Kaszanki jej się zachciało  parska.  No i zerwał się żołądek z kotwicy.
 Nie lubisz kaszanki?  dziwi się księżniczka.
 Nie znoszę. Gdy byłam mała, nikt tego świństwa do ust nie brał. Robili ją, i owszem,
ale to było pożywienie dla psów... Nawet ktoś kiedyś powiedział:  że się tego Polakom jeść
nie godzi, boby nam psi nieprzyjaciółmi byli, gdyż to ich potrawa . Jan Chryzostom Pasek
zdaje się...
 A ja zjadłam pół talerza i dobrze się czuję.  Księżniczka uśmiechnęła się lekko.
Alchemiczka nie znalazła żadnej ciętej repliki, więc zmilczała. Na Plantach było dość
paskudnie, pod naporem ostrego wiatru drzewa szumiały złowrogo, niebawem jednak obie
dziewczyny znalazły się koło budynku Akademii. Jasno oświetlony hol wabił obietnicą ciepła
i bezpieczeństwa...
166
* * *
Weszli do budynku Akademii Muzycznej i zatrzymali się nieco zdezorientowani. Takich
tłumów się nie spodziewali. Kupa ludzi w garniturach, kilkoro we frakach. Arminius otrząsnął
się pierwszy.
 Gdzieś tu musi być szatnia...
Powiesili płaszcze, pobrali numerki. Weszli do sali koncertowej i usiedli sobie skromnie z
tyłu. Tu, w rogu mieli dobry widok i na widownię, i na podium.
 Jak myślisz, przyjdzie czy nie przyjdzie?  Laszlo pomacał przez skórę kolbę samopału
spoczywającego w aktówce.
 Jeżeli nie przyjdzie, to sobie przynajmniej koncertu posłuchamy.  Uśmiechnął się
stary.  I mile spędzimy czas. Przyjdzie, czuję ją.
Znajome mrowienie nasiliło się. Sala się wypełniała. Mężczyzni, elegancko ubrane
kobiety, garść studentów i studentek, kilka licealistek, przejętych atmosferą, siedzących
poważnie w kącie.
 Jest nasza zguba  mruknął przyrodnik.
Laszlo spojrzał i pierwszy raz w życiu zobaczył wampira. Zliczne, młodziutkie,
złotowłose cielątko... No, nie takie młodziutkie. Jeśli wierzyć fotografiom, od dobrych dwu
stuleci ciągle ma szesnaście lat. Podeszła do koleżanek, a te aż rozdziawiły buzie ze
zdumienia.
 Rany, ale pięknie wyglądasz  wykrztusiła Gosia.  Jak...  przypomniała sobie słowa
Alchemika.  Jak księżniczka.
Monika uśmiechnęła się skromnie i usiadła obok nich. Stanisława zajęła miejsce rząd
dalej. Laszlo po raz dziesiąty zajrzał do torby. Samopał lśnił ponuro sinobłękitną barwą
najlepszej stali narzędziowej.
 Uspokój się, bo spudłujesz.  Stary łowca ścisnął go za ramię.  Nerwy trzymaj na
wodzy.
167
 Kropnę ją tutaj  zaproponował.  Narobię huku, rozwalę na kawałki, wybuchnie
panika, nikt nas nie zatrzyma.
 Idiota.
Na salę weszli muzycy, wspaniały poemat symfoniczny  W lesie genialnego
kompozytora wstrząsnął murami Akademii. Księżniczka trwała zasłuchana, gdy
nieoczekiwanie poczuła dziwny ciężar w żołądku.
Z trudem dotrwała do końca i wyleciała z sali jak oparzona. Znalazła toaletę i
zaryglowała się w kabinie. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak się struła.
Odetchnęła kilka razy głęboko. I znowu ją złapało. Istny katar kiszek... Zadzwonił telefon
komórkowy. Odebrała.
 Halo?  jęknęła.
 Gdzie jesteś?  zapytała alchemiczka.
 W ubikacji...
 A nie mówiłam? Cholera, zachciało się wam świństwami objadać. Czekam przy szatni.
Monika wyłoniła się z toalety blada i roztrzęsiona. Miała dreszcze i ból głowy, o brzuchu
nie wspominając. Przyjaciółka na jej widok załamała ręce.
 Chodzmy do domu  zarządziła.  A po drodze kupimy coś w sam raz na takie kłopoty...
Podała jej polar, a widząc, że mała trzęsie się z zimna, narzuciła na nią jeszcze swoją
kurtkę. Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Po drodze skręciły do monopolowego przy Floriańskiej. W domu Stanisława
zaaplikowała kuzynce i księżniczce po setce orzechówki. Upiorny trunek, ale szybko postawił
obie na nogi... Ona też spróbowała, ale nie była zachwycona. Partacze. %7łeby zrobić naprawdę
leczniczą wódkę, trzeba dać więcej orzechów i muszą być jeszcze zielone... A zresztą, pal
diabli. Ważne, że pomogło.
* * *
168
Obaj Węgrzy wyszli chyłkiem z sali, odebrali płaszcze i zaczaili się przy wejściu.
Strumień ludzi, najpierw gęsty, szybko zaczął rzednąć.
 Gdzie ona jest?  Laszlo ze zdenerwowania zaczął się jąkać.
 Nie wiem. Może poszła do toalety? Czekajmy, to jedyne wyjście z budynku.
Ludzie przestali wychodzić. Arminius popatrzył na zegarek i zaklął.
 Koncert skończył się dwadzieścia cztery minuty temu  powiedział. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript