Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie chcę niczego ocalić. Oszustwo jest niewybaczalne. Nie mogę ci ufać.
Wzruszył ramionami i wsadził rękę do kieszeni. Nie miała pojęcia, o czym
myśli, ale była pewna, że kombinuje, jak ją namówić, żeby zrobiła to, co on chce.
On też poczeka.
S
R
- A teraz pomyśl, nim odpowiesz. Użyj rozumu, a nie emocji.
- Będę się bardzo starała.
- Ty zostaniesz... - Otworzyła usta, żeby coś wtrącić, ale uniósł rękę i rzucił
jej ostrzegawcze spojrzenie. - Wysłuchaj mnie, zanim odpowiesz. Zawsze wysłu-
chaj propozycji i rozważ różne opcje. Zostaniesz ze mną w moim domu w Dallas
sześć miesięcy jako moja żona...
- Absolutnie nie.
- Posłuchaj mnie. Pozostań moją żoną tylko formalnie, tym razem prawdziwe
małżeństwo na papierze, na sześć miesięcy, a ja podwyższę swoją stawkę z pół mi-
liona do miliona. Milion dolarów na ciebie, twoją rodzinę czy twoje działania cha-
rytatywne, co chcesz. Nigdy nie będziesz w stanie zrobić tyle dobrego dla ludzi, je-
żeli powiesz  nie" i nie przyjmiesz tej propozycji.
Znów ją zaskoczył. Wiedziała, że musi to przemyśleć. To zbyt dużo pienię-
dzy, żeby mogła z nich zrezygnować dla swoich samolubnych pretensji. A on o tym
dobrze wiedział. Popatrzyła na niego z nadzieją, że wygląda równie spokojnie jak
on.
- Cóż, może się nauczę negocjacji od mistrza. Chcę mieć dzisiejszy wieczór
na przemyślenie twojej oferty.
Skinął głową.
- Słusznie. Prześpij się z tym i pomyśl, co byś straciła. Milion dolarów to du-
żo pieniędzy. - Obrócił się, jakby miał wyjść, ale przystanął. - Przyjdę jutro rano o
wpół do ósmej. Wtedy mi odpowiesz. Jeżeli zostajesz, pójdziemy na śniadanie. Je-
żeli nie, pójdę swoją drogą.
- Zgoda. Zobaczymy się rano.
Spojrzał na nią przeciągle, a ona wypuściła powietrze, zmęczona tym poje-
dynkiem. Miała ochotę czymś za nim rzucić. Usiadła przy oknie i zaczęła się zasta-
nawiać, dlaczego zaoferował jej małżeństwo tylko z nazwy. To nie da mu dziecka,
na którym mu zależy. Wiedziała, że Jake wszystko robi z jakiegoś powodu. Praw-
S
R
dopodobnie przypuszczał, że skoro będzie pod jego dachem, uda mu się ją uwieść. I
wciąż będzie mógł opowiadać Hubertowi o swojej żonie.
Pomyślała o dzieciach, którym pomagano w nauce, i ich potrzebach. Czterem
licealistom, futbolistom, którzy dawali korepetycje dzieciakom z podstawówki, też
przydałby się nowy sprzęt. Jeden z nich, Orlando Crane, wydaje się bardzo zdolny i
bystry, ale ponieważ z powodu trudności domowych zajmuje się też młodszym ro-
dzeństwem, może się sam nie utrzymać w szkole. Ich liceum jest najbiedniejsze, a
drużyna ma tylko stare zniszczone stroje i kiepski sprzęt. Mogłaby wykorzystać
swoje pieniądze na tyle różnych sposobów. Jake złożył jej propozycję, którą musi
rozważyć. I co ma zrobić?
Jake patrzył przez okno limuzyny nic niewidzącym wzrokiem.
- Do cholery! - zaklął, myśląc o liście od Huba.
Zapomniał o tym, że miał go zniszczyć w biurze i przez pomyłkę zabrał do
domu. Rozmyślał teraz o ostatniej nocy, o tym, jaka Emily była gorąca i namiętna,
gotowa na wszystko. Przez cały dzień planował powtórzenie tego dzisiejszej nocy,
a tymczasem dowiedział się, że ona chce rozwodu.
Zadziwiła go. Była spokojna i opanowana. %7ładnych łez, żadnych krzyków.
Ale wiedział od dawna, jak jest inteligentna. Przez moment pożałował, że nie oże-
nił się z jakąś ładną lalą, która kocha samochody i brylanty. Miałby święty spokój.
Wiedział jednak, że zanudziłby się po sześciu miesiącach. Z Emily nie nudził się
nigdy.
Wyglądała pięknie, kiedy mu dzisiaj otworzyła drzwi. W błękitnych oczach
płonął ogień, czerwony jedwab przylegał do wspaniałych kształtów, zaokrągleń i
wcięć. Nie wyobrażał sobie, że mógłby być wściekły, sfrustrowany, a jednocześnie
podniecony, ale dzisiejszego wieczoru przekonał się, że to możliwe. W pierwszym
odruchu miał ochotę podejść do niej, wziąć ją w ramiona i scałować wszystkie jej
pretensje. Tym razem jednak postawiła między nimi mur twardy jak z betonu.
S
R
Jeżeli zaakceptuje jego ofertę, a spodziewał się, że tak się stanie, będzie ją
miał pod swoim dachem. Wtedy pozostanie tylko kwestią czasu, kiedy mu się uda
ją uwieść. Gdyby się tylko okazało, że wczorajszej nocy zaszła w ciążę, roz-
wiązałoby to wiele problemów. Zajęłaby myśli i czas czymś innym, a nie tylko tą
nieszczęsną dobroczynnością.
Sama myśl o ostatniej nocy już go podniecała. Starał się o tym nie myśleć, bo
nigdy żadnymi innymi kobietami nie zaprzątał sobie głowy. Ale z Emily było ina-
czej. Wkrótce pochłonęły go erotyczne fantazje. A jeżeli odrzuci jego ofertę? Czy
powinien wystąpić z inną? Nie pozwoli jej odejść. Ona musi mieć jakąś cenę.
Chciał spadku po Hubercie, a staruszek był z każdym dniem coraz słabszy.
Zastanawiał się nad swoją ofertą i nad tym, czy Emily będzie tej nocy spała
spokojnie. Była zdumiewająco opanowana, chociaż miała zaróżowione policzki i
burzę w spojrzeniu. Zalazła mu za skórę, a nie chciał tego. Sprawdził ją przed ślu-
bem, była idealną kandydatką, ale nie spodziewał się, że wybrał kobietę, która nie
tylko nie interesowała się jego majątkiem, ale nie robił on na niej żadnego wraże-
nia.
Pokręcił głową. Musi dokładnie przemyśleć co zrobić, jeśli go odrzuci. Nie
pozwoli jej na to, a na pewno nie wcześniej niż dostanie spadek.
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
W sobotę rano Emily ubrała się starannie. Włożyła granatową sukienkę z pro-
stą spódnicą rozciętą z boku tak, że było widać nogi, gdy chodziła. Sukienka miała
mały dekolt i krótkie rękawki. Była prosta i Emily się sobie w niej podobała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript