Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- MyÅ›laÅ‚em, że ktoÅ› taki jak ty powinien znać od­
powiedz.
- KtoÅ› taki jak ja?
- Tak, kochanie. Przecież doskonale opanowałaś
sztukę samoudręczania i wzbudzania w sobie poczucia
winy.
- A za narzędzie tortur służy ci ten scenariusz, który
ciągasz ze sobą po świecie przez dwadzieścia pięć lat?
- WskazaÅ‚a palcem na leżące w kÄ…cie kartki. - Ma przy­
pominać ci o czymś, czego i tak nie możesz juz zmienić.
To nie jest samoudrÄ™czenie, Jack, to prawdziwy maso­
chizm. Równie dobrze mógłbyś biczować się i chodzić
we włosiennicy albo namalować sobie czerwoną farbą
na czole  M" - jak  morderca", żeby każdy od razu
wiedziaÅ‚, za kogo sam siebie uważasz. NiezÅ‚ym rozwiÄ…­
zaniem byłoby też oblanie się benzyną i podpalenie, któ-
rego mógłbyś dokonać na wzór buddyjskich mnichów,
tu, na dziedzińcu Bachelor Arms, najlepiej dokładnie
w miejscu, gdzie leżały zwłoki twojego brata. A może
widowiskowy skok z balkonu byłby lepszy? Zresztą,
wszystko byłoby lepsze niż to, co sobie przez cały czas
robisz, nawet kiedy jesteś ze mną. - Zamilkła na chwilę,
żeby zaczerpnąć oddechu, zaskoczona gwałtownością
własnych słów.
- Wcale nie ciągałem ze sobą tego scenariusza - za-
Anula & Irena
scandalous
perzyÅ‚ siÄ™. - Tak naprawdÄ™, to prawie o nim zapomnia­
Å‚em. - Jack mówiÅ‚ prawdÄ™. Dopiero niedawno przypo­
mniał sobie o scenariuszu. Natomiast przez wszystkie te
lata nie mógÅ‚ wyrzucić z pamiÄ™ci tragedii, jaka siÄ™ wów­
czas wydarzyła.
- W takim razie, skąd się tu wziął? - dociekała Faith.
- Kiedy z powrotem wprowadziłem się do Bachelor
Arms, Amberson pokazał mi kilka kartonów z rzeczami
Eryka, na które nikt się nie połaszczył. Przechował je
w suterenie.
- I w jednym z nich był scenariusz - to było raczej
stwierdzenie niż pytanie.
- Tak. Scenariusz, moja stara maszyna do pisania,
a poza tym trochę książek, sterta starych rachunków
i kilka obrazków.
- To musiało zaboleć - powiedziała miękko Faith,
żałując, że nie mogła być wtedy przy nim, by pocieszyć
go i złagodzić ten wstrząs. Jednak coś w wyrazie twarzy
mężczyzny powiedziaÅ‚o jej, że nie przyjÄ…Å‚by takiej po­
mocy. Ani wtedy, ani teraz.
- W gruncie rzeczy nie zabolaÅ‚o - stwierdziÅ‚ takim to­
nem, jakby sam był zaskoczony swoją reakcją. - Nawet
było w jakiś sposób pocieszające, zupełnie jak spotkanie
starego przyjaciela. Dało mi... - Zastanowił się chwilę,
gdyż po raz pieiwszy próbował to wyrazić słowami. Nigdy
dotąd nie rozmawiał z nikim tak szczerze. - Dało mi coś,
co można określić jako nadzieję na wybawienie od tego
piekielnego poczucia winy. Teraz mógłbym i chciałbym
zrobić poprawki, o które prosił mnie Eryk tyle lat temu.
Problem w tym, że nie jestem w stanie.
Anula & Irena
scandalous
' - Nie jesteÅ› w stanie poprawić scenariusza? - upew­
niła się, czy dobrze go rozumie.
- Nie mogÄ™ pisać. W ogóle. Od czasu Haiti nie napi­
sałem ani słowa.
- Coś się stało na Haiti?
- Właśnie o to chodzi, że nic. - Nerwowym ruchem
przeczesaÅ‚ palcami wÅ‚osy. - Nic takiego, czego nie wi­
dziaÅ‚bym już setki razy w innych częściach Å›wiata. Wi­
dywałem nawet rzeczy po stokroć gorsze.
Faith uspokajająco dotknęła jego dłoni.
- Opowiedz mi o tym - poprosiła, mając nadzieję, że
ta opowieść pomoże mu zrozumieć samego siebie i do­
trzeć do sedna sprawy.
Zamknął jej dłoń w swoich- i już nie puścił.
- Byłem tam dopiero trzy dni, to niedługo, i łaziłem
po ulicach, zbierając materiał do artykułu. -Nie patrzył
na nią, kiedy mówił, ale zaciskał dłonie, jakby chciał
zmiażdżyć jej palce. - Podbiegła do mnie grupa, chyba
sześciu chłopaczków, ośmio- albo dziesiięciolatków,
brudnych, chudych i obdartych. Rozumiałem piąte przez
dziesiąte z tego, co wykrzykiwali, ale mieli taki głód
w oczach, że nie trzeba byÅ‚o słów - mówiÅ‚ jakby auto­
matycznie, martwym głosem.
Faith poÅ‚ożyÅ‚a mu drugÄ… rÄ™kÄ™ na ramieniu. Teraz wre­
szcie mogÅ‚a być opiekuÅ„cza i pocieszajÄ…ca. Jack pozwa­
lał na to.
- Dałem każdemu z nich po batoniku, które zawsze
nosiłem w chlebaku. Rozdałem wszystkie. Dosłownie
rzucili się na nie, ale jeden dzieciak nie zjadł swojego,
tylko przyciskając baton do piersi, jak jakiś skarb, pognał
Anula & Irena
scandalous
na drugą stronę ulicy, wołając kogoś. Zza walącego się
ogrodzenia wyszedł drugi malec, chyba pięciolatek, ale
trudno okreÅ›lić wiek przy tym ich potwornym wychu­
dzeniu. I wtedy starszy chłopak przełamał batonik i dał
większy kawałek swojemu młodszemu bratu. A potem
jeszcze stał i pilnował, gdy tamten jadł, żeby nikt nie
zabrał mu jedzenia. Dopiero potem wziął się do swojej
części.
Kiedy wypowiadaÅ‚ ostatnie sÅ‚owa, poczuÅ‚, że ma mo­
kre policzki, ale nie dbał o to. Faith delikatnie otarła mu
łzy końcami palców. Tego też zdawał się nie zauważać.
- Ich widok był ostatnią rzeczą, którą zapamiętałem.
Nie wiem, co działo się potem. Ocknąłem się dwa dni
pózniej w szpitalu w Miami.
- W szpitalu w Miami? - Nie potrafiÅ‚a ukryć zasko­
czenia.
- Coś na kształt zapaści - powiedział, nie patrząc na
niÄ…. - Czarna dziura, rozumiesz? AmerykaÅ„ski dzienni­
karz, który na szczęście znalazł się w pobliżu, zabrał
mnie stamtąd. Chyba uznał, że najbliżej do Miami.
- Przeszedłeś załamanie nerwowe - domyśliła się.
- W każdym razie nie ma się czym chwalić - burknął
szorstko.
Faith nie mogła już dłużej patrzeć na jego udrękę.
Przysunęła siÄ™ jeszcze bliżej i objęła go ramionami. Po­
czuÅ‚a opór, ale nie odepchnÄ…Å‚ jej. PozwoliÅ‚, by przyciÄ…g­
nęła jego głowę do ramienia i utuliła jak dziecko. Czuła
jego łzy na swoim policzku, silne ciało drżące jak liść
w jej słabych ramionach, palce szarpiące materiał jej
sukienki. Wreszcie fala rozpaczy przeminęła. Po długiej
Anula & Irena
scandalous
chwili Jack uspokoił się i wyciszył w ramionach Faith.
Wzruszającym, dziecinnym gestem wytarł mokrą twarz
ojej ramiÄ™-jak chÅ‚opiec, który wstydzÄ…c siÄ™ Å‚ez, wycie­
ra je ukradkiem w sukienkę matki. Należał do mężczyzn,
którzy uważają, że łzy im nie przystoją.
WyczuwajÄ…c to, opuÅ›ciÅ‚a ramiona i delikatnie odsunÄ™­
ła się od niego, jak gdyby nic się nie zdarzyło.
- Muszę zająć się omletem, bo inaczej umrzemy
z głodu - oznajmiła lekkim tonem i poszła do kuchni.
Anula & Irena
scandalous
Rozdział
10
- Uprzątnij stół w jadalni - poprosiła Faith, zajęta
szorowaniem patelni. - Tam zjemy. Zaraz podam kawÄ™
i omlet.
Jack poruszaÅ‚ siÄ™ niczym robot. MyÅ›li krążyÅ‚y wo­
kół tego, co stało się przed chwilą. Zachował się jak,
dzieciak, a ona nie powiedziaÅ‚a ani sÅ‚owa pochwa­
Å‚y czy pocieszenia, nie zapewniÅ‚a, że wszystko bÄ™­
dzie dobrze. Po prostu była tu, przy nim, spokojna
i niewzruszona. Kiedy wreszcie odsunÄ…Å‚ siÄ™ od niej
niezrÄ™cznie, zawstydzony wÅ‚asnym brakiem opano­
wania, jak gdyby nigdy nic wzięła się do kuchennej
roboty.
Ze zdumieniem zorientował się, że uprzątnął stół,
odstawił na bok maszynę do pisania i zgarnął papiery, by
przygotować miejsce dla talerzy. Scenariusz wrócił do
pudła. Faith trzaskała szafkami w kuchni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript