Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaciskała się wokół mojego mięknącego fiuta. Odsunąłem się, aby
wyślizgnąć się z jej pięknej cipki, ale jęknęła i wbiła pięty w mój tyłek,
aby utrzymać mnie na miejscu.
- Co się z tobą dzieje?- zażartowałem, kiedy odplątałem jej ręce ze
swojej szyi i pocałowałem miękko i mokro jej obie dłonie.
- Nic. Nie jestem pewna, czy jestem gotowa, aby cię już puścić -
odpowiedziała, gdy przesunęła dłońmi po moim torsie.
Snickers polizał jajko u mych stóp. Spojrzałem w dół na bałagan,
który z zrobiłem - bałagan, który my zrobiliśmy - i zaśmiałem się. Ten
mały gówniarz był pokryty skorupkami jajek, miał oblepiony nimi noc i
zlepione futro.
- Aw, cholera. Ana nas zabije.
- Hej, ja nie mam niczego wspólnego z zrzuceniem jajek. To
wszystko twoja robota, proszę pana.
- Cóż, jeśli bym tego nie zrobił, to teraz miałabyś w tyłku skorupki.
- Prawda - zaśmiała się i cholera by mnie wzięła, jeśli nie tak
brzmiały ptaszki i wiosna i te całe gówno, którym karmił nas Disney.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, ratując mnie od gafy, którą właśnie
zamierzałem popełnić. Wysunąłem się z niej, zapiąłem dżinsy i
skierowałem do drzwi. Byłem pewien, że na torsie miałem ślady po
paznokciach, jak i na plecach, ale doszedłem mocniej niż od miesięcy,
więc nie narzekałem. Przeczesałem włosy dłonią i otworzyłem frontowe
drzwi.
107
Carmen Jenner tłumaczenie: Eiden
Enjoy Your Stay beta:Joselinka
Zabijcie mnie. Chyba umarłem w tamtym wypadku samochodowym
i wciąż tkwiłem w śpiączce, ponieważ właśnie zostawiłem w kuchni
dziewczynę, którą zerżnąłem i kolejna stała w progu mych drzwi, więc to
wszystko pewnie musiało być snem. Albo to, albo mój mózg był
wygłodniały przez to, że cała krew odpłynęła do mojego kutasa.
Brunetka na moim progu musiała mieć z jakieś pięć stóp i osiem cali i
miała na sobie parę czarnych szpilek z obcisłymi dżinsami i koszulkę
zespołu, która ledwie mieściła jej cycki. Uśmiechnęła się przez jasno
czerwoną szminkę i zepchnęła okulary przeciwsłoneczne na głowę.
Oparłem się o framugę.
- Mogę w czymś pomóc?
- Mam taką nadzieję. Przez ostatnie dwie godziny jeżdżę po tej
dziurze, szukając tego miejsca.
- Cóż, znalazłaś mnie... nas. Znalazłaś nas, więc co cię tu
sprowadza?
- Szukam Holly Harris.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
- Ona jest, ona...
- Tuż za tobą, Jackarse - powiedziała oschłym tonem. Odwróciłem
się, aby zobaczyć cholernie wkurzoną Holly Harris. Miała skrzyżowane
ręce na piersiach, zmrużone oczy i zaciśnięta szczękę. Nieco się
martwiłem, że zaraz zaczęłaby zionąć ogniem.
Taa, dobra, całkowicie na to zasługuję, ale winiłbym za to oszałamiający
seks w kuchni, który właśnie co skończyliśmy uprawiać, bo przez seks
głupiałem.
- Cześć, jestem Deb - powiedziała i wyciągnęła rękę. Holly
wysunęła się do przodu i Deb spojrzała ze zmartwieniem na jej brzuch.-
Jesteś... jesteś w ciąży?
- Przepraszam, ale kim jesteś?- zapytała Holly.
- Debbie R... - zadzwonił jej telefon i uniosła palec, odsuwając się
od nas o krok.- Tak, jestem tutaj. Cóż, nie wyżywaj się na mnie, zajęło
mi trzy pieprzone godziny, aby tu dojechać. I teraz utknęłam pośrodku
nikąd, aż będę mogła wskoczyć do samolotu o siódmej. Nie, oczywiście,
że jeszcze jej tego nie dałam, ale nie sądzę...
- The Glorious Daddies - Holly powiedziała znikąd. Nie miałem
pojęcia o czym mówiła. Debbie wciąż kłóciła się z kimś przez telefon i
podążyłem za wzrokiem Holly. Patrzyła na cycki Deb. Patrzyła na cycki
108
Carmen Jenner tłumaczenie: Eiden
Enjoy Your Stay beta:Joselinka
Deb i była przerażona. Już zamierzałem zapytać dlaczego - to była para
ślicznych cycków - kiedy zaskoczyłem. The Glorious Daddies. Deb miała
na sobie koszulkę The Glorious Daddies. Wciąż nie byłem pewien,
dlaczego z twarzy Hols odpłynęła cała krew, ale zbladła jak cholera i
wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć.
- Coop, możesz się do cholery zamknąć, proszę? Holly Harris na
którą patrzę, wygląda jakby była w ciąży.
Ach. Teraz rozumiałem, dlaczego pozieleniała. Sam się czułem,
jakbym zarobił cios poniżej pasa. Spojrzałem na Hols, która straciła swój
oszałamiający blask. Wyglądała tak, jakby miała zemdleć.
- Hols, wszystko w porządku?- zapytałem, ale zagłuszyły mnie
krzyki Debbie, która rozłączyła się z Cooperem.
- Cóż, jest niezręcznie. Naprawdę przepraszam, że tak tu wpadłam.
The Glorious Daddies grają jutrzejszego wieczoru w centrum rozrywki.
Od tego zaczynają krajową trasę i Coop przysłał mnie tutaj z dwoma
biletami dla ciebie i jakieś Any... najwidoczniej nie wiedział, no wiesz -
machnęła ręką w stronę brzucha Holly.- Jestem pewna, że inaczej by
tego nie zrobił. On, um, musi teraz poradzić sobie z innymi rzeczami.
Myślę, że to przez te nerwy dominacji nad światem czy coś, ale uparł się,
abyś była na pierwszym koncercie, więc... przepraszam, że tak to
pomieszczała. Powinnaś wiedzieć, że sporo o tobie mówi - często. To
znaczy, odkąd wrócił w ogóle się nie zamyka, ale jestem pewna, że twój
nowy mąż nie musi o tym wiedzieć, więc zapomnij o tym i...
- Nie jesteśmy małżeństwem - Holly wymamrotała jak z autopilota.
- Naprawdę? Och, poczekaj, który to tydzień ciąży?
- Dwudziesty trzeci.
- Och - skinęła głową, a potem zrobiła wielkie oczy.- To nie...
Jej telefon znowu zadzwonił i przewróciła oczami.
- Poczekaj, mój brat nieco się wkurza, kiedy się z nim rozłączam -
odebrała telefon.
- Co ty nie powiesz - powiedziałem.
- Coop, uspokój się do cholery. Nie anulujesz tej trasy, nie możesz.
Nie jest twoje, ona jest zaledwie w dwudziestym trzecim tygodniu -
odwróciła się do Holly dla potwierdzenia.- Prawda? O mój Boże, jesteś
dupkiem, dobra, poczekaj... - zakryła głośnik i wyciągnęła telefon w
stronę Holly.- Przykro mi, ale nalega, aby porozmawiać z tobą.
109
Carmen Jenner tłumaczenie: Eiden
Enjoy Your Stay beta:Joselinka
Holly potrząsnęła głową.
- Nie mogę.
- Słuchaj, jeśli po prostu powiesz mu, że to nie jego dziecko, to się
uspokoi. Przez ostatnie dni jest nabuzowany. Myślę, że sodówka uderzyła
mu do głowy - trzymała telefon przed Holly, aby go wzięła, na który
Holly po prostu się gapiła.
- Hols, myślę, że powinnaś się położyć.
- Czekajcie, to dziecko nie jest jego... prawda?
Holly potrząsnęła tylko głową, a potem usiadła ciężko na frontowej
werandzie. Jej zrenice były rozszerzone, a skóra biała jak ściana. Trzęsła
się, a oczy zaszkliły się jej od niewylanych łez. Wyglądała na przerażoną.
Nic z tego nie było dobre dla dziecka. Wreszcie się ogarnąłem i
podniosłem ją z podłogi.
- Chodz, zaprowadzmy cię do łóżka - powiedziałem i pomogłem jej
przejść przez próg do domu. Płakała tak mocno, jak tego dnia w naszym
namiocie.
- Będzie lepiej, jeśli już pójdziesz - powiedziałem do Debbie, gdy
weszła za mną do domu. Spojrzała na bałagan w kuchni i zgadywałem,
że zadrapania na moich plecach były jasno czerwone, bo piekły jak
cholera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript