[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zachód, żeby zdobyć jakiekolwiek informacje na temat człowieka, którego szukali. Odsunął grubą tkaninę zastępującą drzwi i gdy wszedł do sali, uderzył go gwar. Było gorąco i wilgotno. Nie zrobiono żadnego otworu pozwalającego choć trochę przewietrzyć pomieszczenie i dym unoszący się nad mięsem piekącym się nad ogromnym paleniskiem wypełniał salę oświetloną paroma pochodniami i świecznikiem wiszącym u sufitu. Przy stołach pito, śmiejąc się głośno i wymieniając najświeższymi plotkami z portu. Kobiety lekkich obyczajów o nagich ramionach i głębokich dekoltach kleiły się do mężczyzn, czekając, kiedy pójdą z nimi na piętro w zamian za brzęczące i jakże pożądane monety. Mężczyzna utorował sobie drogę do oberżysty zajętego doglądaniem piekących się na rożnach mięs. Stanął za jego plecami, czekając, kiedy gruby właściciel tawerny, odziany tylko w spodnie za kolana i fartuch, zechce się do niego odwrócić. - No? %7łyczycie sobie czegoś? Kaptur poruszył się lekko i dobiegł spod niego głęboki głos: - Powiedziano mi, że mógłbym się od was dowiedzieć... szukam nieustraszonego rycerza przybyłego z północy, który nazywa się Thorgal Aegirsson. Pytanie to wywołało najpierw zdziwienie, a zaraz potem niepohamowaną wesołość oberżysty. Wybuchnął gromkim śmiechem, ukazując dziąsła, w których tkwiło kilka poczerniałych zębów. - Słyszeliście, ludzie! - wrzasnął, usiłując przekrzyczeć panujący w sali hałas. - Mamy tu szlachetnego męża, który życzy sobie spotkać dzielnego rycerza Thorgala! Słysząc te słowa, wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Marszcząc brwi, mężczyzna zsunął kaptur i odsłonił wychudzoną i pożółkłą twarz, kontrastującą z jego postawą i zachowaniem. - A czy można wiedzieć, kto szuka naszego bohatera? - Oberżysta nie próbował ukryć drwiny w głosie. - Nazywam się Wargan - odpowiedział czarodziej, nie rozumiejąc, co tak wszystkich rozbawiło. W czasie poszukiwań spotkał się ze wszystkimi możliwymi reakcjami. Zwykle jednak pytane osoby, nie podnosząc nawet głowy, odpowiadały, że nigdy nie słyszały o Thorgalu. Niektórzy zaś wymyślali różne historie, żeby wyglądać na ważniejszych, opowiadali, że widzieli jakiegoś mężczyznę, który dokonywał cudów, i kierowali Wargana na fałszywy trop. Po raz pierwszy jednak jego pytanie wywołało śmiech. - Jeśli poczekasz chwilę - krzyknął oberżysta do gości w gospodzie - będziesz miał okazję zobaczyć na własne oczy twojego Thorgala! Zbliża się godzina, kiedy przychodzi wydać marne grosze wyżebrane przez towarzyszącą mu dziewczynę. Wargan nie zdążył zastanowić się nad sensem tych słów. Gdy tylko mężczyzna skończył mówić, zasłona w drzwiach się podniosła i do oberży wszedł wysoki mężczyzna, a za nim dziewczyna. Przypominał włóczęgę żyjącego z jałmużny. Brudne włosy opadały na twarz okoloną gęstą zmierzwioną brodą, przygarbione plecy okryte były szarawą peleryną sięgającą do stóp owiniętych szmatami. Miał opuszczone ramiona i pusty wzrok. Towarzysząca mu wątła młoda kobieta odziana była w podobne łachmany w trudnym do określenia kolorze. Jednak jej brązowe włosy wydawały się bardziej zadbane i bez wątpienia częściej niż jej towarzysz myła usianą piegami twarz. Przyjście dwójki biedaków wywołało nowe salwy śmiechu. - O wilku mowa! - ryknął któryś z gości. - Szlachetny pan Thorgal - powiedział ktoś inny, kłaniając się szyderczo żebrakowi. - Co za wielkie szczęście nas spotyka, że zaszczycasz swą obecnością naszą skromną kompanię? Po tych słowach wstał i wymierzył potężnego kopniaka żebrakowi, który upadł na pokrytą trocinami podłogę. Cała sala znów eksplodowała śmiechem. Wargan obserwował tę scenę w milczeniu. Musiała zajść pomyłka. Kolejny fałszywy trop. Mężczyzna trwał na czworakach, jakby ta niegodna pozycja w ogóle go nie krępowała. Młoda kobieta podeszła, żeby pomóc mu wstać. - Thorgalu - szepnęła. Kupiec w haftowanym kaftanie wpadł na jeszcze jeden pomysł, jak tu zadrwić z Thorgala. Na głowę nieszczęśnika wylał pełną miskę polewki, wykrzykując przy tym: - Czy raczysz, panie Thorgalu, uczynić nam ten zaszczyt i zjeść z nami posiłek? Ofiara tych okrutnych żartów nawet się nie poruszyła, za to młoda kobieta towarzysząca wikingowi rzuciła się na kupca jak dzika kotka. - Nikczemny bydlaku! - krzyknęła. - Jak śmiałeś? Handlarz odepchnął ją brutalnie i podniósł szklankę. - Masz rację, mała. - Kpił sobie z niej, wylewając zawartość szklanki na głowę nieszczęśnika. - Zachowałem się niewybaczalnie! Zapomniałem o piwie! Jak należało się spodziewać, te żarty wywołały powszechny entuzjazm. Wargan zacisnął pięści. Nabrał pewnych wątpliwości. Ta twarz na wpół przysłonięta włosami i krzaczastą brodą dziwnie przypominała tę, która pojawiła się cztery lata wcześniej na powierzchni wody w studni wyroczni. Prawdopodobieństwo, że mężczyzna jest tym, którego czarodziej szuka, było małe, ale Wargan nie chciał ryzykować i odejść, nie nabrawszy pewności. - Proszę przerwać te żarty - rozkazał ostro właścicielowi oberży, który razem z innymi zaśmiewał się z widowiska. - Nakryj stół dla mnie i dla tych biedaków i podaj nam to, co w twojej garkuchni jest najlepszego! - Wolnego! - hardo stawiał się grubas. - Spokojnie, cudzoziemcze! Najpierw udowodnij, że możesz zapłacić za to, czego się domagasz! Czarodziej wydobył spod peleryny sakiewkę i otworzył ją, pokazując znajdujące się w niej złoto. Oberżysta wybałuszył oczy i natychmiast popędził wypełnić polecenie. Parę chwil pózniej Wargan i jego goście zasiedli za suto zastawionym stołem. Podano pieczone kurczaki i garnek z parującą potrawką. Ten, którego wszyscy nazywali Thorgalem, bez słowa łapczywie pochłonął wszystko, co mu podano. Wydawało się, że z równym apetytem zjadłby talerz obierków. Młoda kobieta jadła, nie spuszczając wzroku z Wargana. - Nie wiem, czego szukasz, cudzoziemcze - odezwała się z pełnymi ustami. - Jeżeli chcesz jak najszybciej umrzeć, to pokazywanie złota jest najlepszym na to sposobem. Zdziwiłabym się, gdybyś zakończył żywot we własnym łóżku. - Niech cię to nie zajmuje, dziewczyno - odrzekł czarodziej. - Odpowiedz mi: czy to możliwe, że twój towarzysz to naprawdę Thorgal Aegirsson? Dziewczyna zacisnęła wargi, westchnęła i spojrzała ukradkiem na swojego towarzysza. - Nazywał się tak... dawno temu. Wargan się skrzywił. - Z trudem przychodzi mi uwierzyć, że bogowie chcieli, abym spotkał właśnie tego mężczyznę - szepnął. - Jednakże... Jednak teraz, siedząc naprzeciwko mężczyzny, Wargan musiał przyznać, że istniało podobieństwo między tym biedakiem a bohaterem wskazanym przez bogów, który może doprowadzić Galathorna na tron. - Czy znasz jego historię? - spytał czarodziej. - Czego od niego chcesz? - zaniepokoiła się dziewczyna. - Widzisz, że to zwykły żebrak! Beze mnie dawno umarłby z głodu. Jestem dla niego wszystkim. Wargan zamyślił się i pokiwał głową. - Podczas poszukiwań Thorgala nasłuchałem się różnych opowieści... Czy ty jesteś Shaniah, córka Caleba? Młoda kobieta uniosła podbródek i spojrzała na starca wyzywająco. - I co z tego? - Czy to ty jesteś odpowiedzialna za nieszczęście tego człowieka? Czy to z twojej winy stracił wszystko, co było dla niego drogie? Powieki Shaniah lekko drżały, ale nie spuściła wzroku. - Nie wiedziałem, że przeciwności losu doprowadziły go do tak żałosnego stanu - ciągnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|