[ Pobierz całość w formacie PDF ]
umowę, wypłacono zaliczkę na chleb i mleko . Ostro zasiadłem zatem do tworzenia umó- wionej rzeczy. Znowu miesiące transu i obłędnego komponowania całości. Owszem, wyrobi- łem się, ale stan wojenny w Polsce pod koniec 1981 roku spowodował, że książka ukazała się dopiero po długich latach, gdzieś w osiemdziesiątym siódmym, niespodziewanie dla mnie wywołując furorę bliską ogólnopolskiemu skandalowi. Do dziś, zresztą, pamiętają mnie za tę książkę, jak za żadną inną. Panie Jurku, wzmiankowana przez Pana blokada jest czymś żenującym. Wynika ona z prymitywizmu myślowego środowiska, pożal się Boże, intelektualnego. Marnie oczytanego. Ci doktorzy nauk nie odróżniają eseju od pracy historyka. Wbiła mi się w pamięć dyskusja o Białorusi, Białorusi na łamach Nivy , wytykająca nieścisłości i dowolności. Zupełnie nie 89 pojmowano praw gatunku literackiego, niczym wójt nie odróżniający opowiadania od arty- kułu prasowego. Oczywiście, dopuściłem się mnóstwa przerysowań, jak najbardziej celowo, bo szło mi nie o nudny podręcznik historii, lecz o wywołanie żywiołowego zainteresowania minionymi epokami Białorusi, zasianie pierwocin świadomości historycznej w nacji Białoru- sinów, spowodowanie swoistej lawiny, co mi się w pełni powiodło (dziesięciotysięczny na- kład rozszedł się momentalnie, na majowych kiermaszach książki ustawiały się do mnie po autograf setne kolejki czytelników, czego potem ani ja, ani inni autorzy już nie doświadczyli, w kapitalistyczny przełom). Czasami nawiedza taka refleksja: jeśliby dookolny świat nie uwziął się był na Białorusi- nów % skutkiem tego i na mnie % to prawdopodobnie nie przyszłoby mi do głowy owo grze- banie w zaprzeszłej historii. Normalnie % pisywałbym swoje kawałki prozatorsko-poetyckie i kleciłbym kolejne tomiki, mało kogo obchodzące, w wymiarze społecznym. % Szczególną Pana książką są Dzionniki: 1987-1995 , wydane w 1997 r. Znany białoru- ski filozof , Uładzimir Konan, uznał je za najbardziej znaczące dzieło w ostatnim okresie Pań- skiej twórczości. Inni krytycy również dostrzegli walory tej książki, wskazując na niepowta- rzalny zapis czasu % niezwykle aktywnego i owocnego w życiu pisarza. Pana Dzionniki... porównywano do Dzienników najwybitniejszych polskich autorów ostatnich lat: Kisiela, Brandysa i Woroszylskiego. Jednak nasi Białorusini, znowu, przyjęli je raczej chłodno, a nie- którzy nawet z oburzeniem. W Dzionnikach... utrwalił pan bowiem nie tylko górnolotne pochwały, ale i przytyki w stosunku do niektórych działaczy, polityków, dziennikarzy, pisa- rzy i artystów. Kiedyś czytałem Dzienniki Stefana %7łeromskiego. To była niezwykle frapująca lektura, dzięki której poznałem autora Przedwiośnia jako zwyczajnego człowieka, borykającego się z problemami dnia codziennego. To pomogło mi wczuć się w klimat tamtej epoki. Te Dzienniki nie ukazały się jednak za życia autora. Po jego śmierci rodzina uważnie je prze- studiowała. Ze względu na opisane tam osobiste przeżycia, czasem intymne i kłopotliwe, z udziałem wielu znanych osób, żyjących jeszcze, po naradzie rodzinnej zdecydowano, że Dzienniki mogą ukazać się dopiero po iluś tam latach. Wiem, że swoje Dzionniki zaczął Pan pisać już w roku 1968 i nie zaprzestał aż do dziś. Czy % wzorem %7łeromskiego % ich los spocznie kiedyś w rękach rodziny? A może zapiski te robi Pan ot tak sobie, do szuflady? % Nie, nie do szuflady, Panie Jurku. Nie będę udawał dandysa, któremu pisarskie słowiar- stwo jest zabawką. Bo nie jest % literatura wymaga, że tak powiem, krwi i ofiary! Jeśli kogoś na to nie stać, nigdy nie zostanie niesezonowym pisarzem. Ot, tałatajszczykiem, seksualnym parobkiem niewyżytych dam... Dziennik zacząłem prowadzić od momentu druku debiutanckiej książki Zahony . Pier- wotnie nie żywiłem zamiaru czynić to systematycznie i przez całą resztę życia. Z początku poszło mi o to, że w trakcie wydawania książki doznałem świństw i upokorzeń, które posta- nowiłem zanotować sobie dla pamięci. Entuzjastyczne zaś przyjęcie Zahonów przez pu- bliczność czytelniczą oraz towarzyszący temu rozgłos wywołały gwałtowne nasilenie się owych irytujących prztyczków (lew by się zdenerwował). Przybywało paskudnych faktów do zanotowania i w ten oto naturalny sposób wytworzył się u mnie nawyk regularnych zapisków. Nie mając pojęcia o prowadzeniu dziennika, poczytałem sobie podobne u innych (np. u An- drzejewskiego, który zamieszczał swe notatki na bieżąco w tygodniku Literatura ). Dzionniki , o których Pan mówi, najpierw drukował mi Witalis Luba na łamach Nivy . Pewna dziennikarka z pretensjami na damę chwyciła się % w wiadomym jej celu % jednego, niezbyt pochlebnego zdania o londyńskim ośrodku białoruskim i ordynarnie doniosła tam na mnie. Ale nie to mnie oszołomiło, lecz niewspółmiernie gniewna reakcja ze strony owego 90 Zachodu. Pomyślałem sobie: Białorusini wszędzie są jednacy, także ci, którzy pół życia prze- pędzili w demokracji i tolerancji zachodnioeuropejskiej. Cóż, czym skorupka nasiąknie za młodu... Dzionniki są wyborem fragmentów odnoszących się do historii białoruskiego ożywienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|