[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i przyjął święcenia kapłańskie. W tym czasie był beztroskim i lubiącym zabawy człowiekiem. Zmieniło się to po śmierci pierwszego biskupa praskiego, Niemca Dytmara w 982 roku. Wojciech był świadkiem jego ostatnich chwil, które były wypełnione żalem za popełnione grzechy i przerażeniem na myśl o mękach piekielnych, które go czekają. Odtąd młody Sławnikowic stał się ascetą, człowiekiem surowym i unikającym wesołości. Możliwe, że również śmierć ojca w 981 roku przyczyniła się do zmiany jego postawy wobec życia. Czesi wybrali go na swojego biskupa i on przyjął tą funkcję. Miał wówczas zaledwie 27 lat. Bardzo poważnie podchodził do swoich obowiązków, ale jego starania nie przynosiły niestety efektów. Ludzie nie przestrzegali przykazań boskich i kościelnych. Na dodatek zle się układała współpraca z księciem praskim Bolesławem II Pobożnym. Było to związane z narastającym konfliktem między Sławnikowicami, do których należał Wojciech, a Przemyślidami, do których należał książę Bolesław. W końcu, w 989 roku, Wojciech zniechęcony zrezygnował i wyjechał do Rzymu. Tu za zgodą papieża wstąpił do klasztoru św. Bonifacego i Aleksego na wzgórzu Awentyn. Zamierzał zostać tam do śmierci, lecz wyszło inaczej. Książę czeski Bolesław Pobożny przez arcybiskupa Moguncji Wigilisa wezwał go do powrotu. Było to wiosną 992 roku. Książę Bolesław obiecał w imieniu swoim i swoich poddanych, że naprawią błędy, które popełnili dotychczas. Wobec takiego przyrzeczenia papież zalecił Wojciechowi powrót do swojej diecezji. Początkowo wszystko się dobrze układało. Wkrótce jednak zaostrzył się konflikt między księciem Bolesławem czeskim, a Sobiesławem, głową rodu Sławnikowiców i sytuacja Wojciecha w Pradze zrobiła się niezręczna. Na dodatek zadarł z potężnym rodem Wrszowców, cieszącym się poparciem księcia. Poszło o to, że w II połowie 994 roku biskup udzielił azylu w budynkach kościelnych ściganej przez nich kobiecie oskarżonej o zdradę małżeńską. Napastnicy jednak dopadli ją i ścięli. Biskupowi zapowiedzieli zemstę na jego rodzinie. Na początku 995 roku Wojciech ponownie opuścił Pragę. Wrócił do klasztoru na Awentynie. Jesienią tego roku doszło do wymordowania rodziny Sławnikowiców w Libicach. Osierocone księstwo libickie Bolesław czeski nadał Wrszowcom. Przebywający w Rzymie Wojciech odpowiedział klątwą rzuconą na ten ród. W maju 996 roku władze kościelne nakazały Wojciechowi powrót do Pragi. Sam zainteresowany zwrócił się do papieża o zgodę na wyjazd na misję. Papież postanowił tak: Czesi mają zdecydować, czy chcą z powrotem swego biskupa. Jeśli nie będą chcieli, to może on nawracać pogan z tytułem biskupa misyjnego, zależnego bezpośrednio od papieża. Taką godność miał 30 lat wcześniej Jordan polski. Oczekując na odpowiedz z Czech Wojciech podróżował do Francji, przebywał także w Moguncji, gdzie wielokrotnie spotykał się z arcybiskupem św. Wigillisem i cesarzem Ottonem III. W pazdzierniku okazało się, że Czesi nie chcą powrotu Wojciecha na tron biskupa praskiego. W związku z tym Wojciech pożegnał się z cesarzem i wyjechał na Węgry, a następnie do Polski. Prawdopodobnie przekroczył granicę na dzisiejszej Przełęczy Dukielskiej. Tędy przechodził prastary szlak handlowy. Dalsza wędrówka prowadziła przez Kraków i Poznań do Gniezna. Po drodze Wojciech zatrzymywał się w różnych miejscowościach - nauczał, udzielał sakramentów i odprawiał msze. Na początku marca przybył na dwór Bolesława Chrobrego, gdzie został serdecznie przyjęty. Było to też spotkanie pozostałych przy życiu Sławnikowiców Wojciecha, Radzima i Sobiesława. Zapadła ostateczna decyzja co do kierunku przyszłej misji. Początkowo planowano, że będzie to kraj Wieletów, potem jednak wybrano Prusy. W marcu 997 roku Wojciech opuścił Gniezno. Dotarł do Gdańska i ochrzcił jego mieszkańców. Misjonarzy było trzech: Wojciech, jego brat Radzim i polski duchowny Bogusza-Benedykt, który prawdopodobnie znał język pruski. Z Gdańska wypłynęli łodzią, mieli zbrojną ochronę. 16 kwietnia 997 roku wylądowali na małej wyspie koło handlowego miasta Truso. Aby podkreślić pokojowy charakter misji Wojciech odesłał łódz i żołnierzy. Tam nastąpiło pierwsze spotkanie z Prusami. Odnieśli się oni wrogo do misjonarzy, a biskupa wyróżniającego się strojem jeden z miejscowych uderzył wiosłem w plecy tak silnie, że obalił go na ziemię. Inny jednak był przyjaznie nastawiony do przybyłych i udzielił im noclegu. W następnym dniu w Truso odbył się wiec. Zgromadzeni kazali misjonarzom opuścić Prusy. W przeciwnym razie zostaną zabici. Aódką odwieziono ich w stronę granicy. Tam w gościnnej zagrodzie przemieszkali pięć dni, zastanawiając się, co dalej. 22 kwietnia postanowili kontynuować misję. Wyruszyli wzdłuż brzegu jeziora. 23 kwietnia miejscowi Prusowie zaatakowali misjonarzy i Wojciech poniósł śmierć męczeńską. Jego ciało przeszyło siedem oszczepów. Głowę odcięto, okaleczone ciało wrzucono do wody. Było to w pobliżu grodu Cholin. Radzim i Bogusza nie zostali zabici, lecz szybko zwolnieni i wrócili do Gniezna. Jest też druga tradycja, według której Wojciech poniósł śmierć w Sambii, w pobliżu miejscowości Tenkitten na wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Miejsce to znajduje się obecnie w obwodzie kaliningradzkim należącym do Rosji. Ta wersja wydarzeń ma najwięcej zwolenników w Rosji i w Niemczech. Wersja pruska jest popierana w Polsce. W tym z konieczności skrótowym opisie drogi życiowej św. Wojciecha zabrakło
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|