[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hm, niech to diabli, Deirdre, to bolało! Nie obwiniam cię o to! Wcale nie. Ale to boli. Oboje zamilkli. Potem Tim uniósł jej twarz i ucałował z nowym przypływem czułości. Wszystko więc jasne, najmilsza. Jedyna rzecz, jaka nam pozostaje, to ustalenie, w jaki sposób powiemy o tym Crozierowi. Och! Gwałtownie odskoczyła w tył. Nie myślałam& Urwała, gdyż za zakrętem ścieżki pojawili się Crozier z zarządcą. Szybko odwracając głowę szepnęła: Nic nie rób. Zostaw to mnie. Muszę go przygotować. Gdzie moglibyśmy się spotkać jutro rano? Nugent zastanowił się. Mogę pojechać do Bulawayo. Może w kafejce nieopodal Standard Bank? O trzeciej po południu powinno tam być pusto. Deirdre skinęła głową na znak zgody, a potem odwróciła się do niego plecami i dołączyła do męża i zarządcy. Tim Nugent popatrzył na nią lekko marszcząc brwi. Coś w jej zachowaniu dało mu do myślenia. Podczas jazdy powrotnej Deirdre milczała. Zasłaniając się rzekomym porażeniem słonecznym , zastanawiała się, co dalej począć. W jaki sposób go o tym powiadomić? Ogarnęło ją ogromne znużenie i narastające pragnienie, by tak długo, jak się da, odwlekać wyjawienie nowiny. Wystarczy, że zrobi to jutro. Przed trzecią będzie jeszcze mnóstwo czasu. Hotel okazał się niewygodny. Jej pokój znajdował się na parterze, z oknem wychodzącym na wewnętrzny dziedziniec. Deirdre stała tamtego wieczoru wdychając zatęchłe powietrze i z niesmakiem oglądała liche umeblowanie. Jej myśli powędrowały do luksusu Monkton Court wśród sosnowych lasów Surrey. Kiedy pokojówka wreszcie wyszła, Deirdre niespiesznie sięgnęła do szkatułki z biżuterią. Położony na dłoni złoty brylant odwzajemnił jej spojrzenie. Niemal gwałtownym gestem odłożyła go do szkatułki i zatrzasnęła wieko. Jutro z samego rana opowie o wszystkim George owi. yle spała. Pod gęstymi zwojami moskitiery było duszno. Pulsującą ciemność przerywały wszechobecne dziwne dzwięki, których zaczęła się lękać. Całkiem rozbudzoną, nasłuchiwała. Niemożliwe, żeby tak wcześnie rozpoczynała się praca! 62 Przeleżała cały ranek, odpoczywając w małym, odosobnionym pokoju. Pora lunchu przyprawiła ją o wstrząs. George Crozier zaproponował, by pojechali do Matopos. Jeśli wyruszymy natychmiast, będziemy mieli mnóstwo czasu. Deirdre potrząsnęła głową, wymawiając się migreną. Pomyślała przy tym: To wszystko załatwia. Nie mogę niczego przyspieszać. Poza tym, jakie znaczenie ma dzień więcej? Wytłumaczę to jakoś Timowi. Pomachała Crozierowi na pożegnanie, kiedy hałaśliwie odjeżdżał zdezelowanym fordem. Potem, zerknąwszy na zegarek, niespiesznym krokiem udała się na miejsce schadzki. O tej porze kafejka była opustoszała. Usiedli przy stoliku i zamówili, jak kazał zwyczaj, herbatę, którą Południowoafrykańczycy pili bez przerwy dzień i noc. Póki nie pojawiła się kelnerka z herbatą i nie zniknęła za różową zasłoną, nie zamienili ani słowa. Potem Deirdre podniosła głowę i napotkała wyczekujące, badawcze spojrzenie Tima. Deirdre, powiedziałaś mu? Potrząsnęła przecząco głową i oblizała wargi, na próżno szukając właściwych słów. Dlaczego? Nie miałam sposobności. Nie było czasu. Nawet dla niej samej te słowa zabrzmiały niepewnie i nieprzekonywająco. Nie o to chodzi. To coś innego. Już wczoraj się tego domyśliłem. A dzisiaj jestem pewien. Deirdre, o co chodzi? W milczeniu potrząsnęła głową. Są jakieś powody, dla których nie chcesz opuścić George a Croziera, dla których nie chcesz do mnie wrócić. Co to jest? Była to prawda. Teraz to pojęła i chciała się spalić ze wstydu, ale wiedziała to bez najmniejszych wątpliwości. A Tim wciąż świdrował ją wzrokiem. Przecież go nie kochasz! Na pewno nie. O co więc chodzi? Za chwilę wszystko zrozumie pomyślała. Och Boże, nie dopuść do tego! Nagle twarz Tima zbielała. Deirdre& chyba& chyba nie jesteś w ciąży? W przebłysku dojrzała szansę, którą niechcący jej podsunął. Cudowne wyjście z sytuacji! Powoli, jakby wbrew swojej woli, skinęła potakująco głową. Timowi na chwilę zabrakło tchu, a potem dotarł do niej jego głos, donośny i twardy: To& wszystko zmienia. Sam nie wiem. Musimy znalezć inne wyjście. Pochylił się ponad stolikiem i ujął obie jej dłonie. Deirdre, kochanie& Nigdy, nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, by cię o cokolwiek obwiniać. Pamiętaj o tym, cokolwiek się stanie. Powinienem dochodzić swoich praw do ciebie wtedy, kiedy wróciłem do Anglii. Bałem się, zatem teraz do mnie należy wyjaśnienie wszystkiego. Rozumiesz? Cokolwiek się stanie, nie lękaj się, najdroższa. Nic się nie stanie z twojej winy. Uniósł wpierw jedną dłoń, potem drugą i przyłożył je do ust. Po chwili została sama; siedziała, wlepiając wzrok w nienaruszoną filiżankę herbaty. I, co najdziwniejsze, dostrzegła tylko jedno: krzykliwie napisany tekst na wymytych do białości ścianach. Zdawało się, że słowa te wyskoczyły ze ściany i rzuciły się na nią. Co zyskuje człowiek& Wstała, zapłaciła za herbatę i wyszła. Gdy George Crozier wróci! do hotelu, przekazano mu prośbę żony, żeby jej nie niepokoił. Pokojówka powiadomiła go, że pani Crozier w dalszym ciągu cierpi na straszliwą migrenę. Nazajutrz o dziewiątej rano George z posępną miną wkroczył do jej sypialni. Deirdre usiadła na łóżku. Wydawała się blada i zmęczona, leczy oczy jej płonęły. George, jest coś, o czym ci muszę powiedzieć, coś strasznego& Przerwał jej szybko. A więc słyszałaś. Obawiałem się, że może cię to zmartwić. Mnie zmartwić? Owszem. Wczoraj rozmawiałaś z tym nieszczęśnikiem. Ujrzał, jak chwyta się dłonią za serce. Zatrzepotała powiekami, a potem odezwała się niskim, zdyszanym głosem, który go przestraszył: Niczego nie słyszałam. Mów szybko. Myślałem& Mów!
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|