Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spotkanie naszemu szanownemu gospodarzowi, artyście malarzowi Kuurnie i baronowi
Kurstróm w jednej osobie. Niestety, obowiązki wzywają i niezadługo będę musiał państwa
opuścić. Dlatego też chciałbym, abyśmy wyjaśnili sobie pewien banalny drobiazg, dla którego
zgromadziliśmy się tutaj dzisiejszego wieczoru. Wiedzą już państwo zapewne, kim jestem, i z
grubsza - o co chodzi. Teraz więc miałbym prośbę do każdego z obecnych, aby spróbował
sobie przypomnieć, co dokładnie robił wczorajszej nocy, powiedzmy, między godziną
dwunastą a wpół do pierwszej. Zdaje się, że wszyscy państwo byli wtedy tutaj?
Rozentuzjazmowany i wesoły rozgwar potwierdził, że tak właśnie było. Kiedy jednak
Palmu zaczął drążyć sprawę, okazało się, że wcale nie tak łatwo ustalić dokładnie, co kto
wówczas robił. Niemal pół godziny zabrało mu zgromadzenie poniższych - nieszczególnie
pięknych - faktów.
Do godziny dwunastej ubiegłej nocy towarzystwo zdążyło się już rozproszyć po
wszystkich pomieszczeniach. Jakaś para starała się za wszelką cenę potańczyć w większej
salce, Kuurna zaś koniecznie chciał zagrać coś na fortepianie. Ale palce mu się zupełnie
pomieszały i w końcu zemdliło go tak bardzo, że trzeba było zaprowadzić go pod rękę do
toalety. Inna z kolei para w wymienionym przedziale czasowym przebywała głównie na
osobności w bocznym pokoiku na roztrząsaniu - jak się wyrazili zainteresowani - poważnych
kwestii życiowych. Kuurna zdołał jakoś sam wyjść z toalety, lecz znów ktoś musiał mu
pomóc dowlec się do przegrodzonej kotarą alkowy obok małej salki, gdzie zległ. Jedna z
dziewcząt przykładała mu do czoła kawałki lodu, aż w końcu artysta malarz Kuurna wyznał,
że jest bardzo złym człowiekiem, i zapadł w sen. Potem pito we wszelkich konfiguracjach
osobowych i w różnych pomieszczeniach, a ktoś chciał koniecznie opowiedzieć wszystkim
uczestnikom przyjęcia jakiś stary kawał. Rzeczony osobnik nie był gotów przysiąc, że
opowiedział go także Lankelli, stwierdził jednak, że na pewno szukał go wszędzie. Działo się
to dokładnie kwadrans po północy, co mężczyzna ów mógł bez trudu stwierdzić, gdyż chodził
po całym klubie z zegarkiem w ręku. Czasomierz bowiem stanowił konieczny rekwizyt
kawału, który zamierzał opowiedzieć, a była to historyjka o Szkocie i %7łydzie, którzy
zamienili się zegarkami.
Nikt z obecnych nie mógł przysiąc, że Lankella w tym czasie przebywał w
pomieszczeniach klubowych. Snuto jedynie domysły, że na pewno był wtedy w większej
salce albo w mniejszej salce, w toalecie lub w jednym z pokoików.
Siłą rzeczy nastrój spotkania zaczął powoli gasnąć, aż w końcu przy stole zapadła
lodowata cisza. Lankella był bardzo blady, siedział z zaciśniętymi zębami, a zabandażowaną
rękę schował do kieszeni marynarki. Kuurna powiódł po zebranych pogardliwym
spojrzeniem.
- Wspaniałych mamy towarzyszy - odezwał się ironicznie. - %7łałośni jesteście, każdy
po kolei i wszyscy razem wzięci. I ja takim ludziom postawiłem obiad. Dałbym wam lepiej po
kieliszku rycyny. Szkoda, że o tym nie wiedziałem, kiedy serwowali koktajle.
- Tu chodzi o morderstwo - powiedział sucho Palmu.
- Niechaj zatem będzie, panie komisarzu! - odrzekł Kuurna z przekorą w głosie. -
Jestem pod wieloma względami złym człowiekiem i niejeden nazwie mnie idiotą. Jest jednak
rzecz, na którą będę mógł wspomnieć bez wstydu, kiedy mnie złożą w grobowcu przodków i
zacznę się z nimi mierzyć na występki doczesnego żywota. Otóż nigdy nie zawiodłem
zaufania przyjaciela i nigdy nie zostawiłem przyjaciela w biedzie. Nieważne, czy było dobrze,
czy było zle. Trzysta lat temu mój ród nobilitowano, bo mój praszczur oddał swego konia
samemu królowi. Był to zwyczajny, głupi parobek z królewskiej podwody w fińskiej
Kuurnali, który bez konia rychło postradał głowę, ale coś w tej historii jednak jest na rzeczy!
- Mówimy teraz o dzisiaj - zauważył spokojnie Palmu. Komisarz jakby postarzał się
na twarzy i sprawiał wrażenie bardzo smutnego. Prawdę mówiąc, sam mi się kiedyś przyznał,
że nieodmiennie zaczyna go boleć brzuch, gdy z ciemności wyłania się powoli postać
sprawcy i zeznania świadków coraz mocniej zaciskają pętlę na jego szyi. Praca policyjnego
detektywa wcale nie jest tak niesamowita i przyjemna, jak to sobie człowiek za młodu
wyobraża.
Kuurna już nie dowcipkował. Spojrzał przelotnie na Palmu spod zmarszczonych,
ciemnych brwi i uroczyście oświadczył:
- Jestem gotów przysiąc tu i teraz, że wczorajszej nocy, dokładnie o godzinie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript