Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

reklam i listów, które listonosz wrzucił do mieszkania
przez otwór w drzwiach. Pochyliła się, podniosła listy
i przejrzała je szybko, bez specjalnego zainteresowania.
Powietrze w mieszkaniu było ciepłe i nieco zatęchłe.
Ostatnie trzy dni spÄ™dziÅ‚a w Szkocji, a wrzesieÅ„ w Lon­
dynie okazał się nieoczekiwanie gorący. Odłożyła więc
listy i otworzyła okno, by wpuścić trochę świeżego
powietrza. Abby opadła na pokrytą pluszem kanapę
i zamknęła oczy.
W pierwszej chwili wzięła sygnaÅ‚ domofonu za brzÄ™­
czenie pszczoÅ‚y. MusiaÅ‚a też na moment zapaść w drzem­
kę, bo czuła się zupełnie zdezorientowana i zajęło jej
kilka chwil, nim doszła do siebie. Domofon znów
zabrzęczał, przypominając jej, że ma gościa. Skoczyła na
nogi niemal przewracając się na własnych butach, które
przed chwilą niedbale rzuciła. Nie miała pojęcia, kto to
mógł być. Marcia wróciła razem z nią ze Szkocji
i pojechała do domu, do męża. O siódmej wieczorem
w piÄ…tek wszyscy albo przygotowywali kolacjÄ™ albo
szykowali się, żeby pójść do restauracji.
Podniosła słuchawkę, chcąc sprawdzić, kto czeka na
dole.
- SÅ‚ucham?
- Mamo! Mamo! Czy to ty?
- Dominik!? - nogi ugięły się pod nią. Z trudem
sięgnęła po krzesło, szukając oparcia. Czy to sen?
Zastanawiała się oszołomiona.
- Tak, to ja - znów usłyszała znajomy głos. - Czy
możemy wejść? Powiedziałem Sarze, że musisz nacisnąć
guzik, żeby nas wpuścić.
Sarze? Abby nie mogła uwierzyć, że to wszystko
dzieje się naprawdę, ale już naciskała guzik.
- Proszę, wchodzcie - wydusiła z siebie.
NIEDYSKRECJA
143
Stała w drzwiach mieszkania, gdy z windy wyszła
Sara z Dominikiem. Jake'a nie było, zauważyła, tłumiąc
uczucie zawodu. Jednak już widok syna wystarczył, by
całkowicie odżyła. Kiedy rzucił się w jej ramiona, ze
wszystkich sił powstrzymywała łzy.
- Założę się, że byłaś zaskoczona, słysząc mój głos
- oświadczył Dominik. Wyzwolił się z jej objęć i spojrzał
na ciemnoskórą dziewczynę, stojącą za nim.
- Mówiłem ci, że tu właśnie mieszka moja mama
- stwierdził z dumą. - Chodz, zobaczysz, jak wysoko
jesteśmy. Można obejrzeć dachy wszystkich domów,
prawda mamo? I wieżowce takie jak te, które tata
pokazał mi w Nowym Jorku.
- Za chwileczkę, Dominiku - Sara była znacznie
mniej rozgorączkowana niż jej mały podopieczny.
Abby z ulgą zauważyła, że jej syn nie żywił do niej
niechęci w związku z pośpiesznym wyjazdem z Laguna
Cay. W oczach służącej jednak spostrzegła nieufność.
- Czy nie uważasz, że powinieneś teraz porozmawiać
z mamą? Może pózniej gdzieś wychodzi, albo będzie
przyjmowała gości?
- Ach... tak.
Dominik posmutniał i Abby nie mogła pozwolić, by
ta sytuacja trwała dłużej.
- Nie wychodzÄ™ i nie spodziewam siÄ™ nikogo - zapew­
niła ich szybko. - Bardzo się cieszę, że jesteście. Nie
wejdziesz, Saro? Nie możemy przecież rozmawiać
w drzwiach.
Dominik już wpadł do mieszkania, a Sara skinęła głową
i puściła przodem gospodynię. Zamknęła drzwi i podążyła
za Abby do salonu. Zatrzymała się w drzwiach, by
rozejrzeć się wokół z ciekawością. Widać było, że podoba
jej się urządzenie mieszkania, bo aż westchnęła z podziwu.
- Aadnie tu, prawda? - Dominik odezwał się pierwszy.
- Nie tak ładnie jak w Sandbar, ale zupełnie w porządku.
Jego słowa przecięły niezręczną ciszę. Patrząc ze
smutkiem na Abby, Sara przytaknęła.
t
144 NIEDYSKRECJA
- Bardzo tu miło - zgodziła się. Widać było, że nie
czuła się swobodnie. Abby zdziwiła się, że Jake puścił
Dominika pod jej opiekÄ… do Anglii.
- Usiądz proszę - powiedziała i wskazała Sarze fotel.
Sara przycupnęła na krawędzi jednego z pokrytych
pluszem foteli. Wyglądała, jakby miała za moment rzucić
siÄ™ do drzwi.
Dominik, który dotychczas zachwycał się widokiem
z okna, zwrócił się do nich płaczliwym głosem.
- Czy mogę się czegoś napić? Tatuś obiecał mi
oranżadÄ™, ale potem rozmawiaÅ‚ przez telefon i za­
pomniał.
Abby wpadła w panikę.
- Nie piÅ‚eÅ› od wyjazdu z wyspy - spytaÅ‚a z niedowie­
rzaniem. - Nie rozumiem... dlaczego?
- Nie od kiedy wyjechaliÅ›my z Laguna Cay! - wy­
krzyknął zniecierpliwiony Dominik, nim Sara zdążyła
otworzyć usta. - Od kiedy wyszliśmy z hotelu, ma się
rozumieć. Tata jest tu. W Londynie. Nie wiedziałaś?
- Nie. Nie wiedziałam - Abby przełknęła ślinę.
- A jest - oświadczył Dominik z dumą. - Gdy wrócił
ze szpitala, powiedział, że musimy sobie zrobić wakacje
i dlatego...
- Kiedy wrócił ze szpitala?! -jej oczy biegały od Sary
do Dominika. - Co to znaczy? Z jakiego szpitala? Czy
chodzi tu o pobyt w szpitalu, zanim przyjechałam na
Laguna Cay?
- Nie - Dominika niecierpliwiła jej niewiedza. Widząc
zdenerwowanie Abby, Sara wtrąciła się do ich rozmowy.
- Pan Jake znów zasłabł po pani wyjezdzie do Anglii
- powiedziała cichym głosem, splatając ręce. - Pan
Fletcher zabrał go do Miami do szpitala. Dominik i ja
mieszkaliśmy u panny Julie i jej męża.
- Teraz czuje się lepiej - dodała szybko, bo Abby
zbladła jeszcze bardziej, słysząc jej słowa. - O wiele
lepiej. Prawda, Dominiku?
- Czy mogę dostać coś do picia? Jak każdy pięciolatek
NIEDYSKRECJA 145
Dominik interesował się bardziej sobą niż stanem zdrowia
ojca. W jego mniemaniu i tak nic nie mogło stać się
Jake'owi. Abby pomyślała, jak to wspaniale być tak
nieodpowiedzialnym.
- Jeżeli pokażesz mi, gdzie jest kuchnia mamy, dam
ci coś do picia - oświadczyła Sara, wstając raptownie.
Spojrzała na Abby z nieoczekiwanym współczuciem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript