Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

południu, jeśli nie wezwą mnie do czegoś nagłego już wcześniej. Allysha może
- 108 -
S
R
wysadzić swych pasażerów, zabrać jeszcze jedną pielęgniarkę i dziś po południu
wrócić do Wyrangi. W ten sposób będziesz miał pod ręką samolot, gdyby doszło
do nowych bójek.
- Wypluj to słowo! - parsknął Nick i usłyszał śmiech Jacka, a potem stuk
odkładanej słuchawki.
- Kłopoty? - Dzwięk głosu Allyshy sprawił, że Nick poderwał głowę.
- Damy sobie radę - zapewnił ją, a potem uśmiechnął się i potrząsnął
głową, patrząc na jej dziwny strój. - Czy piloci mają nowe mundury?
Spojrzała na pożyczoną od Joan kwiecistą sukienkę, którą zastąpiła swój
pobrudzony uniform i którą musiała zawinąć naokoło siebie i mocno spiąć
pasem, bo Joan była od niej dużo tęższa.
- W końcu nie przyniosłeś mi z hotelu mojej torby, więc musiałam sobie
jakoś poradzić.
- Jeśli o mnie chodzi, to wyglądałabyś dobrze nawet w worku na mąkę.
Poruszyło ją brzmiące w jego głosie zmęczenie i rezygnacja. Podeszła
bliżej i wyciągnęła rękę, by go dotknąć, ale usiadł z powrotem na krześle i
przesunął dłonią po nie ogolonym podbródku.
- Przepraszam. Wybacz mi, to skutek niewyspania.
Poczuła, że znowu wyrasta między nimi mur i cofnęła rękę.
- Gdybym teraz pojechała szpitalnym samochodem na lotnisko, to czy
będzie czym dowiezć tam pacjentów? Sprawdziłabym samolot i była gotowa do
startu, kiedy przyjadą.
Podniósł wzrok i zobaczyła cienie przemykające w jego oczach, zanim
odpowiedział:
- Wez samochód. Joan zorganizowała już środek transportu dla
pacjentów. Jeśli zostawisz samochód na lotnisku, Jack będzie miał czym
przyjechać do szpitala.
Zabrzmiało to jak odprawa, ale była z tego zadowolona. Czuła, że w jej
oczach gromadzą się śmieszne łzy i nie chciała, by to zobaczył.
- 109 -
S
R
To zmęczenie, pomyślała i poszła do drzwi, nie chcąc się przyznać do tak
przez siebie pogardzanej słabości.
- Czy osądziłem cię zbyt ostro? - spytał cicho, zanim zdążyła przekroczyć
próg.
Gwałtownie się odwróciła, nie mogąc uwierzyć, że dobrze usłyszała. Co
mogła mu teraz powiedzieć? Pierwszą jej reakcją była złość wynikająca ze
świadomości, że na wszystko jest już za pózno. Stłumiła ją jednak.
- Nie - rzekła spokojnie - miałeś rację. Tamta decyzja, żeby pójść na bal,
była istotnie złośliwym, szczeniackim gestem zepsutego dzieciaka, który nie
dostał tego, czego chciał. A co do reszty... - Wzruszyła ramionami. - Myślę, że
nie zaszkodziłaby odrobina zaufania.
To nie jest właściwy czas na taką rozmowę, powiedziało Allyshy jej
zbolałe serce. Nick jest zmęczony i zdezorientowany, może mówić rzeczy,
których nie myśli. A ja mogę w jego słowach wyczytać więcej, niż powinnam.
- Muszę już iść - szepnęła.
A kiedy się odwróciła, nie próbował jej zatrzymać.
Na lotnisku odczepiła przytrzymujące samolot liny, zdjęła osłony z
wlotów powietrza i obejrzała, czy wszystko jest w porządku. Kiedy otworzyła
drzwi samolotu, podjechał duży ambulans i pod nadzorem Jane zaczęto wnosić
na pokład pacjentów.
Allysha znowu poczuła się tak, jakby była dwiema osobami naraz. Jedna
pracowała z dużym profesjonalizmem, wykorzystując nabyte przez lata
umiejętności i wiedzę zawodową, a w duszy drugiej szalał spór.
Zastanowiła się, czy wystarczy profesjonalizm, by zapanować jakoś nad
znowu rozpalonym uczuciem do Nicka. Ale czy musi nad tym zapanować? Czy
jego pytanie nie świadczy o tym, że ona ciągle coś dla niego znaczy? Czy nie
skłamał, mówiąc, że zabiła jego miłość do niej?
A może to pytanie jest jedynie skutkiem tlącego się pożądania?
Fizycznego zauroczenia, które jak dogasający płomień rozbłyskuje na chwilę to
- 110 -
S
R
w jednym z nich, to w drugim, komplikując problemy i wprawiając w zamęt
ciało i umysł?
Samolot wzniósł się i spojrzała w dół na błękitnoszare wody zatoki.
Aodzie rybackie w świetle wczesnego dnia nabrały pastelowych barw, ale
utraciły owo nieziemskie piękno, skradzione promieniom zachodzącego słońca.
Czy nasza miłość była jak tamten zachód? - myślała. Zbyt bogata i
wibrująca, zbyt nieokiełznana i kolorowa, by mogła być rzeczywista czy trwała?
Dość tych jałowych rozmyślań, powiedziała sobie i zajęła się lotem.
Dowiozła bezpiecznie swych pasażerów na miejsce.
Na lotnisku był Eddie.
- Piękna sukienka! - rzekł z uśmiechem, widząc jej dziwny strój. - Zostaw
samolot Jeffowi i chodz do hangaru. Pogadamy.
Pogawędka z Eddiem oznaczała zwykle, że coś zostało zle zrobione.
Chyba wypełniła wszystkie raporty lotów?
- Czy bójka w Wyrangi cię zaniepokoiła? Czy bałaś się, że i tobie może
się coś stać?
Uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową.
- Byli zbyt zajęci walką między sobą, żeby zwracać uwagę na mnie. A
poza tym była przy mnie Nelly Gervase. Dlaczego pytasz?
Teraz uśmiechnął się Eddie.
- Jack zawsze się krzywił, że pozwalamy latać kobietom na tej trasie, a ja
argumentowałem, że nie będę nikogo dyskryminował z powodu płci. Przyjmuję
pilotów, biorąc pod uwagę ich umiejętności i ciebie przyjąłem, bo tak dobrego
młodego pilota dawno nie widziałem. Ale nie mogę cię trzymać pod kloszem!
Westchnęła i potrząsnęła głową.
- Już odbyłam raz tę rozmowę z Jackiem. Pierwsza bym ci się poskarżyła,
gdybym myślała, że dajesz zadanie, które należy się mnie, jakiemuś mężczyznie
dlatego, że jest mężczyzną. Podczas tej awantury trzymałam się na uboczu. Włą-
- 111 -
S
R
czyłam się dopiero do uprzątania jej skutków. Byłabym rozczarowana, gdybyś
uległ jakimś głupim kaprysom Jacka i wycofał mnie z tej trasy.
Co przypieczętowało wyrok losu: będzie pilotem Nicka aż do następnej
zmiany rozkładu dyżurów.
- Myślę, że to Nick dziś przez telefon wywarł w tej sprawie dodatkowy
nacisk na Jacka.
Odczuła tę informację niemal jak uderzenie, ale tylko umocniło to jej
decyzję. Zostanie na tej trasie, czy się to Nickowi podoba, czy nie. Dowiedzie,
że jest naprawdę profesjonalistką, ignorując kompletnie jego obecność!
Kiedy pózniej jechała samochodem do domu, wiedziała, że zdoła
zrealizować pierwsze z tych postanowień, ale musiała przyznać, że dotrzymanie
drugiego będzie raczej niemożliwe. Już teraz jej ciało tęskniło za słodkim
bólem, jaki odczuwała, kiedy Nick był blisko niej. A jej myśli ciągle wracały do
Wyrangi; nieustannie próbowała sobie wyobrazić, co Nick w tej chwili robi.
ROZDZIAA DZIEWITY
Decyzja podjęta w Grant's Gully, umocniona pózniej rozmową z Eddiem,
ułatwiła Allyshy przetrwanie nie tylko powrotu do Wyrangi, ale i następnych
kilku tygodni. Była zajęta serią lotów do kopalń lub do nagłych wezwań. W
związku ze zbliżaniem się pory deszczowej loty stawały się coraz trudniejsze i
realizacja jej postanowienia, by  być najlepszą", wymagała coraz więcej
wysiłku.
Kiedy sześć tygodni po pierwszej wizycie w obozowiskach górniczych
lecieli znowu do Wyrangi, Nick przyszedł do kabiny pilota i opadł na pusty
fotel.
- Wyglądasz na zmęczoną. Czyżbyś się niezle bawiła, podczas gdy my z
Jane pracowaliśmy?
- 112 -
S
R
Mówił to żartobliwym tonem, ale wiedziała, że zastanawia się, co ona
robi przez te dwa dni w tej małej mieścinie. Od czasu pierwszego wspólnego
lotu oboje unikali okazji do zbliżenia - co najwyżej siedzieli obok siebie przy
posiłkach w hotelowych jadalniach, ale nic więcej.
- Nic mi nie jest - oświadczyła, chociaż katar, jaki zaczął ją męczyć kilka
dni temu, przekształcił się już w zaziębienie i mimo że w samolocie
utrzymywane było stałe ciśnienie, bolały ją uszy.
- No cóż, nie wyglądasz na kogoś, komu nic nie jest. - Zabrzmiało to jak
wstęp do sprzeczki. - Zbyt wiele miałaś lotów do nagłych przypadków poza
regularnym rozkładem. Pomówię o tym z Eddiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript