Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niego zaprowadzićjak posłuszne
dziecko.
Byłaby od razu zamknęła oczy,
ale czyjaśręka otoczyła nagle
jej ramiona i spokojny, łagodny
głos powiedział tonem
perswazji:
- Proszę to wypić
.
Przy łóżku stał Francis Davey
we własnej osobie, w ręce
trzymał szklankę, a jego dziwne
oczy, przezroczyste i
pozbawione wyrazu, wpatrywały
się w Mary.
- Teraz będzie pani spała -
rzekł.
Po goryczy gorą cego naparu
poznała, że pastor musiał
wsypaćdo niego jakiśproszek i
że zrobił to, bo dobrze
rozumiał jej udrękę.
Ostatnią rzeczą , jaką
pamiętała, był dotyk jego ręki
na czole i te spokojne białe
oczy, które mówiły jej, że ma o
wszystkim zapomnieć Potem
.
zasnęła, jak jej nakazał.
Była blisko czwarta po
południu, kiedy się obudziła.
Czternaś
cie godzin snu, jak
zresztą pastor przewidywał,
zrobiło swoje, przytępiają c
ostrze cierpienia, uodparniają c
na ból. Wspomnienie ciotki
Patience nie szarpało już tak
nieznoś
nie serca, gorycz stała
się mniej dotkliwa. Rozsą dek
mówił Mary, że nie może czynić
sobie wyrzutów; zrobiła tylko
to, co jej nakazywało sumienie.
Sprawiedliwoś
ćmusi zawsze stać
na pierwszym miejscu. W swej
tępocie ona, Mary, nie
przewidziała możliwoś
ci
tragedii, tu jedynie tkwił
błą d. Pozostał tylko żal, lecz
żal nie mógł ciotki wskrzesić
.
Takim torem biegły myś
li Mary
po obudzeniu się, gdy się
jednak ubrała, zeszła na dół do
dużego pokoju i ujrzała, że na
kominku płonie ogień, zasłony
są zacią gnięte, a pastora nie
ma w domu, ogarnęło ją znów
dawne uczucie dręczą cej
rozterki i znów doszła do
wniosku, że tylko ona ponosi
odpowiedzialnoś
ćza
nieszczęś
cie. Wcią ż miała przed
sobą twarz Jema, jak ją ostatni
raz widziała w szarym ś
wietle
brzasku, ś gniętą i chudą .
cią
Niezłomne postanowienie czaiło
się wówczas w jego oczach, w
linii zaciętych ust, a ona
ignorowała tę zapowiedz
katastrofy. To on był ową
niewiadomą , owym nieznanym
czynnikiem, od począ tku do
końca, od tamtego poranka,
kiedy pierwszy raz zjawił się w
barze "Jamajka", ona zaśz
całym rozmysłem przymykała
oczy, nie chcą c widziećprawdy.
Jest kobietą i bez żadnego
uzasadnionego powodu kocha go.
Pocałował ją i jest z nim
zwią zana na zawsze. Mary czuła
się istotą upadłą , zhańbioną ,
ona, tak dotychczas silna,
stała się słaba na ciele i
umyś cią
le, a wraz z niezależnoś
straciła też wszelką dumę i
ambicję.
Jedno słowo do pastora, kiedy
ten wróci, jedna wiadomoś
ć
przesłana dziedzicowi, a ciotka
Patience będzie pomszczona. Jem
zawiś
nie na szubienicy, jak
niegdyśjego ojciec, Mary zaś
wróci nad Helford, aby poszukać
nici dawnego życia, splą tanych
teraz i przysypanych ziemią .
Wstała z fotela przy kominku
i zaczęła chodzićtam i z
powrotem po pokoju. Zdawało się
jej, że zmaga się z
zagadnieniem, lecz zarazem
dobrze wiedziała, że wszystko
to jest kłamstwem, nędzną
sztuczką mają cą na celu
oszukanie własnego sumienia, bo
nigdy rozstrzygają cego słowa
nie wypowie.
Jemowi nic z jej strony nie
grozi, odjedzie więc z piosenką
na ustach, ś c się z Mary,
mieją
a potem wyrzuci z pamięci ją , i
swego brata, i Boga, ona zaś
,
wiecznie zgnębiona, złamana,
będzie długo dzwigała jarzmo
lat, naznaczona piętnem
zbrodniczego milczenia, aż w
końcu stanie się ogólnym
poś
miewiskiem, jako zgorzkniała
stara panna, która nie może
zapomniećo tym, że ją ktośraz
w życiu pocałował.
Cynizm i sentymentalizm
stanowiły dwa krańce, których
należało unikać gdy zaśMary
,
wcią ż chodziła, gnana
niepokojem zarówno ducha, jak i
ciała, wydało jej się naraz, że
Francis Davey obserwuje ją z
ukrycia, zimnymi oczami
zaglą dają c jej wprost w duszę.
Mimo iż nie było go tu, pokój
zachowywał cośz jego
osobowoś
ci. Mogła sobie bez
trudu wyobrazićgo, jak z
pędzlem w ręku stoi w ką cie
przy sztalugach, patrzą c przez
okno na rzeczy, które dawno
minęły i przestały istnieć
.
Nie opodal sztalug stały
płótna odwrócone do ś
ciany.
Mary z ciekawoś
ci obróciła je
ku ś
wiatłu. Oto wnętrze
koś
cioła - zapewne jego
koś
cioła - namalowane, jak się
zdaje, o zmierzchu letniego
dnia, bo nawę osnuwał cień.
Sklepienie zalane było dziwną
zieloną poś sięgają cą aż
wiatą
pod pułap i niespodziewany ten,
zaskakują cy koloryt pozostał w
pamięci Mary, gdy już odstawiła
obraz, aż musiała raz jeszcze
podnieś
ćgo i dokładnie
obejrzeć
.
Byćmoże zielona ta poś
wiata
stanowiła osobliwoś cioła w
ćkoś
Altarnun i została na płótnie
wiernie odtworzona, mimo to
jednak była niesamowita,
niepokoją ca, i Mary pomyś
lała,
że gdyby miała własny dom, nie
chciałaby powiesićw nim tego
obrazu.
Nie zdołałaby ują ćw słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript