Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

91
— No, pewnie — odparł zaskoczony. — Wszyscy mnie widzieli.
April odsunęła na bok Dinę. Wiedziała, że wypytując prosto z mostu nic z brata nie
wyciągną. Siląc się na spokój zagadnęła:
— Powiedz, Archie, gdzieżeś był w chwili, kiedy wybuchnął pożar?
— Gdzie miałem być? — obraził się Archie. — Same kazałyście zrobić coś takiego,
żeby policjanci odstąpili od willi. Więc ja z moją Bandą zaraz urządziliśmy w krzakach
wilczy dół. Potem Goony miał narobić takiego wrzasku, żeby policjantów na to miejsce
ściągnąć. Złapaliby się na amen. Ale wtedy właśnie nadjechała straż ogniowa i cała Ban-
da poleciała do pożaru. Bill Smith swoją drogą wpadł i tak w pułapkę. A ja, jak zobaczy-
łem, że O’Hare poszedł drogą do tego palącego się domu, pomyślałem, że już mogę też
tam pobiec, i pobiegłem. Przecież nie co dzień mamy pożar na naszej ulicy!
— No, mamy szczęście! — powiedziała Dina do siostry, oddychając z ulgą. — Archie
tego nie zrobił.
— Chwała ci, panie! — westchnęła do wtóru April.
— Czego nie zrobiłem? — dopytywał się Archie.
— Nie podpaliłeś domu — wyjaśniła Dina.
Archie popatrzył na dziewczęta oszołomiony.
— Co wy znowu pleciecie? Czyście powariowały? Przecież to by było przestępstwo.
Kryminał.
April ucałowała go, Dina uściskała. Archie wywinął się z siostrzanych objęć.
— Już dosyć, dosyć! — Chodźmy tam, bo się bez nas dach zawali.
Ruszyli pędem z pagórka. Strażacy puszczali strugi wody na dom, który od pięciu lat
stał tutaj, opatrzony tabliczką: ,,Do wynajęcia”. Inni zlewali wodą pobliskie zarośla i bu-
dynki. W chwili gdy trójka Carstairsów pojawiła się na widowni, przenikliwy gwizdek
rozdarł powietrze i strażacy odskoczyli od płonącego domu. W sekundę potem dach
runął z łoskotem, a snop iskier wystrzelił pod niebo. Niby olbrzymi balon uniósł się
w górę kłąb dymu. Strażacy wracali ciągnąc gumowe węże.
— Widzicie? Mówiłem, mówiłem! — entuzjazmował się Archie.
— Dobrze, dobrze, mówiłeś — powiedziała April. — Bubądziudź cucichucho.
— To ci heca! — krzyknął Archie i wpadając w tłum widzów zaczął zwoływać Ban-
dę: — Hej, Slukey, Admirał, Goony!
— Banda w komplecie — ponuro stwierdziła Dina. — A my straciłyśmy niemal całe
widowisko. Patrz, April, to już koniec. Gdzie się podziali nasi goście?
Dym zmienił kolor, płomienie przygasły. Od czasu do czasu tryskały ostatnie iskry.
Jedna z sikawek, pozbierawszy sprzęt, odjechała przy akompaniamencie huku silnika
i brzęczenia dzwonków. Tłum zaczął się rozpraszać.
Teraz poznajdowali się uczestnicy przyjęcia u Carstairsów. Wszyscy zbierali się koło
Diny i April.
92
— Gdzieście się podziewały cały czas? — pytała Joella.
— Czy widziałyście wszystko? — pytała Bunny.
— Nareszcie, April, szukałem cię wszędzie — powiedział Joe.
— Gdzieście się schowały? — pytał Pete.
— Widziałyście, jak dach się zawalił? — pytał Eddie.
Wreszcie Mag uściskała Dinę mówiąc:
— Ach, pożar był naprawdę wspaniały!
— Cieszymy się, że wam się podobał — grzecznie odparła Dina. — Zawsze staramy
się zabawić gości jak najlepiej. Na przyszły raz urządzi się mały wybuch.
Mag z chichotem pobiegła naprzód, goniąc Eddiego. Bunny zaproponowała:
— A może teraz dla odmiany potańczymy?
— Głodny jestem! — wrzasnął któryś z członków Bandy.
Czerwony samochód dowódcy straży ogniowej stał tuż przy chodniku. Dowódca
rozmawiał z jednym z podwładnych i dziewczynki przechodząc usłyszały kilka słów:
— ... nie ma co do tego wątpliwości — mówił oficer straży. — Wszystko było oblane
naą. Poza tym, jak sądzę, użyto jakiegoś zegarowego zapłonu. Sprawa jasna jak słoń-
ce.
— Dina! — wołał Pete. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript