[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potu. - Dlaczego? Dlaczego nie omawiacie Hobbesa? Teoretycznie to on jest duchowym ojcem nawet tej naszej dyskusji - wypalił Shay. Zcisnęłam brzegi blatu. Równie dobrze mógł wmasze-rować przed pluton egzekucyjny z tarczą na piersi. Nie do wiary, że znowu muszę go ratować. 47 - Bo jesteśmy rozsądni - rzuciłam głośno. - Potrafimy wznieść się ponad destrukcyjny świat Hobbesa i nie tarzać się w przemocy. Wojna to okrutna nauczycielka, prawda? Pan Selby posłał mi wdzięczny uśmiech i otarł czoło chusteczką. - Dziękuję, panno Tor. Aadne zastosowanie Tukidydesa. Filozofowie, których analizujemy na tych zajęciach, mieli bardziej optymistyczne spojrzenie na świat niż pan Hobbes. Ren zabębnił po biurku ołówkami jak pałeczkami. - No, nie wiem. Ja tam lubię potarzać się w przemocy. Wszyscy Strażnicy w klasie, łącznie ze mną, wybuchnęli śmiechem. Ludzkie dzieciaki skuliły się na krzesłach z przerażonymi minami, z wyjątkiem Shaya, który był już kompletnie skołowany. Młodzi Opiekunowie uśmiechnęli się złośliwie, zerkając z pogardą na wilki. W następnych słowach Shaya słychać było frustrację, ale i nieustępliwość. - Hobbes nie mówi o przemocy. Mówi o nieustannym dążeniu do władzy. O nieskończonym konflikcie, który napędza świat. %7łe taki jest naturalny stan rzeczy. I nie możecie tego ignorować tylko dlatego, że jakiś krawaciarz uznał to za wulgarne. Ren odwrócił się do Shaya i popatrzył na niego z miną wyrażającą niemal szacunek, choć również nieufność. Dax spojrzał na swojego alfę, na mnie i na Shaya. Miał taką minę, jakby spodziewał się, że któreś z nas ulegnie samospaleniu. Sabina gapiła się na Shaya, jakby wywrócił się na lewą stronę. Logan westchnął i zaczął oglądać własne paznokcie. Shay spojrzał błagalnie na pana Selby'ego. - Bardzo proszę, czy możemy porozmawiać o wojnie każdego z każdym? Moim zdaniem to najważniejsza idea, na jaką natknąłem się w filozofii. Pot na czole pana Selby'ego tworzył już kropelki, które zaczęły spływać po jego skroniach. - Cóż, chyba tak... - Uniósł mazak, żeby zapisać tytuł na tablicy. Nagle jego palcami targnął skurcz i mazak upadł na podłogę. 48 - Musi pan popracować nad odruchami, panie Selby -zażartował Ren. Po klasie przebiegł nerwowy chichot. Nauczyciel nie odpowiedział; drgania jego palców przeniosły się na przedramię. Konwulsje wstrząsnęły całym ciałem. Wygiął się do tyłu, stracił równowagę i padł na podłogę, rzucany gwałtownymi drgawkami. W kącikach jego ust zebrała się piana i pociekła w dół. - Boże, on ma atak! - pisnęła jedna ze śmiertelniczek, zdaje się, że o imieniu Rachel. Na ogół nie zawracałam sobie zapamiętywaniem ich imion. Dax wyskoczył ze swojego miejsca i kucnął przy znękanym ciele pana Selby'ego. Huknął na dziewczynę, która nie przestawała wrzeszczeć: - Zamknij się i biegnij po pomoc! Dziewczyna wypadła z sali. Kilkoro ludzi wyciągnęło telefony. - Schować komórki, już! - W klasie rozległa się ostra komenda Logana. - Idz po siostrę Flynn, Rachel! - zawołał za dziewczyną głośnym, ale opanowanym głosem. Złotowłosy Opiekun wyglądał na znudzonego. Patrzyłam na niego zdumiona. Siostra Flynn to Opiekunka, nadzorująca niewielką izbę chorych w Górskim Liceum, ale nie wiedziałam, czy ma medyczne kwalifikacje. Dax, który z pomocą czystej, brutalnej siły unieruchomił wstrząsanego drgawkami nauczyciela, zmarszczył brwi. - Potrzebna jest karetka. - Nie, nie jest potrzebna. Kiedy przyjdzie Flynn, naszemu kochanemu nauczycielowi zaraz się poprawi. -Zimnej odpowiedzi Logana towarzyszyło równie zimne spojrzenie, omiatające obecnych. Podniósł swój czysty jak kryształ głos: - Gdybyście nie zauważyli, to już po lekcji. Idzcie sprawdzić, czy was nie ma gdzie indziej. Większość ludzi czym prędzej wypadła z sali. Kilku pogapiło się jeszcze przez chwilę na Daxa, który wciąż przyciskał pana Selby'ego do podłogi, po czym wymknęli się, rozmawiając ze sobą 49 szeptem. Reszta dzieci Opiekunów kiwnęła głowami Loganowi i wyszła po cichu. Strażnicy - i Shay - się wahali. Nasze spojrzenia były wbite w Logana, który patrzył na nas z pewnością siebie i samozadowoleniem. W drzwiach pojawiła się kruczowłosa kobieta o oszałamiającej figurze, zeszpeconej garbem na plecach. Szło za nią dwóch mężczyzn z noszami na kółkach. - My się tym zajmiemy, Dax. Dax puścił pana Selby'ego, który natychmiast znów dostał konwulsji. Siostra Flynn wyjęła z kieszeni kitla strzykawkę, uklękła i wbiła igłę w jego szyję. Drgawki ustały; nauczyciel jęknął i stracił przytomność. Siostra Flynn skinęła głową swoim dwóm towarzyszom, którzy podnieśli go na nosze i wywiezli z pokoju. Odwróciła się do Logana. - Dziękuję, że przysłał pan po mnie Rachel, panie Bane. Złotowłosy chłopak lekceważąco skinął ręką. - Twoja szybka reakcja w sytuacji kryzysowej została zauważona, Lano. Siostra Flynn dygnęła i wyszła z sali. Logan podszedł leniwym krokiem do Shaya. - Przejdzmy się. Shay powoli podniósł się z krzesła. - Co tu się stało, do cholery? - Pan Selby jest epileptykiem. I wielka szkoda. To świetny nauczyciel - odparł Logan; dłoń, którą trzymał za plecami, wciąż drgała szybko, palce dziwacznie trzepotały. Shay zamrugał gwałtownie; Logan uśmiechnął się, objął go ramieniem. Pociągnął go, potykającego się niemal jak w transie, w stronę drzwi. - Podwiozę cię do domu. Bosąue na pewno nie może się doczekać, żeby posłuchać, jak ci minął pierwszy dzień w szkole. 50 Wyszli. Logan odwrócił się jeszcze w drzwiach i uśmiechnął się do Strażników, którzy jako jedyni pozostali w sali. Ren zerwał się na równe nogi i zaklął. - Co to było? Chciałam wstać, ale uznałam, że to kiepski pomysł. Moje nogi i ręce były jak z galarety. Ren spojrzał mi w twarz. Kucnął przy moim stoliku i wziął moje drżące il łonie w swoje. - Calla - powiedział. - Dobrze się czujesz? Wyrwałam się z jego uścisku. - Jego wuj. Logan powiedział, że wuj Shaya jest w zarządzie szkoły. To przecież niemożliwe. Boże, Ren. Dlaczego Opiekunowie mieliby się zadawać z ludzkim dzieckiem? Kim jest ten Bosąue? - Nie wiem. I nigdy nie słyszałem, żeby adoptowali człowieka. Jeśli to w ogóle właściwe słowo. - Ren wsunął ręce do kieszeni. - Efron nic o tym nie mówił. A przynajmniej nie mnie. - I co się stało panu Selby'emu? - Dax podszedł do Rena. - Nie wiedziałem, że ma padaczkę. - Kiedy nagle tak zgłupieliście? - Głos Sabiny był kłujący jak tłuczone szkło. - Nie ma żadnej padaczki. Przecież wiecie, że zdanie, które w kółko powtarzał ten głupi chłopak, jest zakazane. Uruchomił jedno z zaklęć Opiekunów. Selby został ukarany za dyskusję na ocenzurowany temat. Opiekunowie nie tolerują takiego zachowania. Dax spojrzał na nią. - Dlatego nie wzywali karetki? - Lekarz nie mógłby mu pomóc - odparła. - Flynn z pewnością jest klawiszem od zaklęć w naszej szkole. Wy nic nie wiecie? Wstała, posłała nam na pożegnanie pogardliwe spojrzenie, odrzuciła włosy i wyszła z sali. 51 6
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|