[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krzyknął. Mimo pisków w słuchawkach słyszała go bardzo dobrze, ale nie chciała przerywać pracy. Machnęła tylko ręką. - To ty zrób kawę - rzuciła zirytowana i zsunęła jedną słuchawkę z ucha. - Co za du\o, to niezdrowo - warknął. - Powinnaś pamiętać, kto tutaj jest kapitanem. Kelsey nie kryła irytacji. Była jednak zbyt zmęczona, by dać Jessowi nauczkę. Westchnęła tylko: - To takie męskie. Zaczął szukać wśród puszek. W końcu znalazł nie dopitą colę, którą podał jej ze złością. - W tym te\ jest kofeina. Kelsey strzepnęła ze spodenek kilka kropel coli i spojrzała na niego jak na wariata. - Mo\e byś tak poszedł spać. Jess spojrzał na nią z wyrzutem, Sięgnął na ostatnią półkę i wyjął ze skrytki paczuszkę słonych orzeszków. Chował je tam na czarną godzinę. - Takie są kobiety - stwierdził z goryczą. Najpierw cię wykorzystają, a potem rzucą jak zgniecioną puszkę. To nieładnie z waszej strony. Wzruszyła ramionami. - Chcesz się napić czy nie? - spytała, popychając colę w jego kierunku. - Jest ciepła i bez bąbelków - odrzekł, ale rzucił się na puszkę, kiedy Kelsey chciała ją zabrać. Usiadł tu\ obok ze swoją zdobyczą. - Jaki zasięg ma ta radiostacja? - Teoretycznie dwie mile - odrzekła. - Ale nadajnik nigdy przedtem nie znajdował się w wodzie. Musimy więc być przygotowani na jakieś niespodzianki. Kelsey ju\ dawno zauwa\yła, \e ranek jest szczególną porą dnia. Za oknami słoneczne światło rozproszyło ju\ mroki nocy. A mimo to minuty zdawały się być godzinami. Czas dłu\ył im się w nieskończoność. Miss Santa Fe" dryfowała wolno po spokojnych wodach. Jess wstał, podszedł do steru, zawahał się i wrócił na miejsce. Nie wiedział, co ze sobą począć. Wyglądało na to, \e w tej sytuacji jest całkowicie zbędny. Ta myśl dotknęła go do \ywego. Spojrzał na radar, a następnie zaczął przeglądać mapy. Nie wytrzymał jednak długo: znowu wstał i zaczął krą\yć po kabinie jak tygrys w klatce. - Dlaczego się denerwujesz? Zatrzymał się na chwilę tu\ przy drzwiach, wahając się, co robić dalej. - Nie, nic. - Machnął ręką. - Myślałem o tym, by rzucić kotwicę. Nie lubię być zdany na łaskę \ywiołów. Człowiek powinien walczyć z naturą, a nie ulegać jej. - Nie wygłupiaj się. Nic nam tutaj nie grozi. To miejsce jest całkowicie bezpieczne. - Mimo to nie lubię, jak łódz dryfuje. - Pokręcił głową, ale znowu usiadł tu\ przy niej. Kelsey pochyliła głowę i zaczęła ugniatać kark tu\ u nasady szyi. Jess przypomniał sobie swoje wcześniejsze plany. Wyciągnął rękę chcąc pomóc w masa\u, ale po chwili cofnął ją niechętnie. Wiedział, \e musi się powstrzymać. Próbował nie patrzeć na smukłą szyję i delikatne łopatki. - A czego ty się boisz? - spytał po chwili. Co wzbudza w tobie największy strach? Chciała właśnie naciągnąć drugą słuchawkę na ucho, ale zawahała się. Miała dość wsłuchiwania się w przerywaną trzaskami ciszę. - Pora\ki - szepnęła. - Boję się teraz przegrać i stracić wszystko, co osiągnęłam. - Ka\dy boi się pora\ki. Nie zrozumiałaś mnie. Chodziło mi o coś innego. Mówił cicho i spokojnie. Jego głos, w którym wyczuła teraz lekki środkowo - zachodni akcent, nabrał hipnotycznych właściwości. Z przyjemnością wsłuchiwała się w jego melodię. Przez chwilę milczała, a potem jakby wbrew własnej woli zaczęła, mówić: - Kiedy miałam cztery lata, prze\yłam coś strasznego. To było w czasie wakacji. Topiłam się w jeziorze. Przez dziesięć minut znajdowałam się pod wodą. Przerwała na chwilę. Jeszcze teraz to dalekie wspomnienie powodowało, \e bladła i cała zaczynała sztywnieć. - Kiedy mnie znaleziono, byłam nieprzytomna. Pózniej miesiąc spędziłam w szpitalu. Po powrocie do domu ojciec zapisał mnie na basen. To był koszmar. A potem, chyba w siódmej klasie, odkryłam, \e się ju\ nie boję. Jess pokiwał ze zrozumieniem głową. Jego czoło zdobiły głębokie bruzdy. Przez chwilę wahał się, a potem zaczął swoją opowieść: - W szkole podstawowej zacząłem nurkować z aparatem tlenowym. W czasie wakacji wyjechaliśmy z chłopakami na wybrze\e. Sama smarkateria, chocia\ zdaje się, \e to ja byłem najmłodszy. Długo nalegałem, a\ w końcu koledzy zgodzili się spenetrować podwodne jaskinie. Musiałem głęboko urazić ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|