[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pogróżkę. Kamerdyner zameldował, że podano do stołu i przeszliśmy do jadalni. Letycja zjawiła się dopiero w połowie posiłku. Leniwym krokiem podeszła do swego krzesła i zajęła je, rzucając uśmiech Gryzeldzie i witając mnie niedbałym skinieniem głowy. Z sobie tylko wiadomych powodów obserwowałem ją uważnie, ale wydawała się równie roztargniona i nieobecna jak zazwyczaj. Była bardzo ładna sprawiedliwość nakazywała mi to przyznać. Wciąż jeszcze nie nosiła żałoby. Miała na sobie bladozieloną suknię podkreślającą jej jasne włosy i delikatną cerę. Po kawie Anna powiedziała cicho, bez nacisku: 97 Chciałabym porozmawiać chwilę z księdzem proboszczem. Może ksiądz przejdzie ze mną do saloniku na górze? Miałem się więc wreszcie dowiedzieć, po co nas wezwała. Wsiałem i poszedłem za Anną po schodach. Zatrzymała się przed drzwiami pokoju. Chciałem coś powiedzieć, ale powstrzymała mnie ruchem ręki. Stała nasłuchując, wpatrzona w hol na dole. Dobrze, oni wychodzą do ogrodu. Nie, proszę tu nie wchodzić. Możemy udać się prosto na górę. Ale, ku mojemu zdziwieniu, poprowadziła mnie korytarzem na koniec skrzydła. Tutaj wąskie schody, przypominające drabinę, wiodły na gonie piętro. Anna zaczęła się nimi wspinać, ja za nią. Znalezliśmy się w wąskim korytarzyku, wykładanym deskami. Anna otworzyła jakieś drzwi i wprowadziła mnie na wielki, mroczny strych, używany widać jako rupieciarnia. Stały tu kufry, stare połamane meble, kilka obrazów opartych o ścianę i niezliczone drobiazgi, które znajdują się zwykle w lamusie. Zdumienie moje było tak widoczne, że Anna uśmiechnęła się lekko. Przede wszystkim muszę się wytłumaczyć. Sypiam teraz bardzo czujnie. Wczoraj, a właściwie dzisiaj około trzeciej nad ranem usłyszałam, że ktoś chodzi po domu. Nasłuchiwałam przez chwilę, a potem wstałam i wyszłam, żeby zobaczyć, kto to. Na schodach zorientowałam się, że dzwięki pochodzą nie z dołu, lecz z góry. Podeszłam do tych schodów. Znów zdawało mi się. że słyszę jakieś odgłosy. Zawołałam Kto tam . Odpowiedzi nie było i nie słyszałam nic więcej, doszłam więc do wniosku, że to nerwy płatają mi figle, i wróciłam do łóżka. Dziś rano jednak przyszłam tutaj z prostej ciekawości. I oto, co zobaczyłam! Nachyliła się i obróciła jeden z obrazów opartych o ścianę. Wydałem okrzyk zdumienia. Był to portret olejny. ale ktoś tak pokiereszował twarz, że nie sposób było rozróżnić, kogo ten portret przedstawiał. Ponadto cięcia były zupełnie świeże. Przedziwna sprawa powiedziałem. Prawda? Niech mi ksiądz powie, czym to można wytłumaczyć? Potrząsnąłem głową, zdezorientowany. Wyczuwa się w tym jakieś zacietrzewienie rzekłem i bardzo mi się to nie podoba. Jak gdyby ktoś zniszczył obraz w przystępie furii. Tak, ja to samo sobie pomyślałam. Czyj to portret? Nie mam pojęcia. Nigdy go dotychczas nie widziałam. Kiedy wyszłam za Lucjusza i przyjechałam tutaj, wszystkie te rzeczy były już na strychu. Nigdy ich nie oglądałam ani nie myślałam o nich. Dziwne powtórzyłem. Nachyliłem się i obejrzałem pozostałe obrazy. Były to tego rodzaju rzeczy, jakich można się było spodziewać na strychu kilka bardzo przeciętnych pejzaży, kilka oleodruków i parę reprodukcji w tanich ramach. Zdarzenie jest rzeczywiście zastanawiające powiedziałem. Jest tak& tak bezsensowne. Właśnie powiedziała Anna to mnie trochę przeraża. Nie było już nic więcej do oglądania. Poszedłem wraz z Anną do jej saloniku. Gdyśmy weszli, zamknęła za nami drzwi. Sądzi ksiądz, że powinnam coś w tej sprawie przedsięwziąć? Zawiadomić policję? Zwlekałem z odpowiedzią. Na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć, czy& Czy to ma coś wspólnego z zabójstwem dokończyła Anna. Wiem o tym. l dlatego właśnie decyzja jest trudna. Na pozór zdawałoby się, że nie ma żadnego związku. To prawda przyznałem ale to jeszcze jedno osobliwe zdarzenie. Siedzieliśmy oboje w milczeniu, marszcząc brwi. Jakie są pani najbliższe plany, jeśli wolno zapytać? odezwałem się po chwili. 98 Anna podniosła głowę. Zostaję tu jeszcze co najmniej pół roku! odparła tonem wyzwania. Nie chcę tego wcale. Myśl o mieszkaniu tutaj napawa mnie odrazą, ale sądzę, że inaczej nie wolno mi postąpić. W przeciwnym razie ludzie powiedzą, że uciekłam& że miałam nieczyste sumienie. Ależ skąd! O, tak, na pewno. Zwłaszcza, że& Urwała, a potem powiedziała stanowczo: Kiedy te pół roku minie, wyjdę za Lawrence a. Spojrzała mi prosto w oczy. Nie mamy zamiaru dłużej czekać. Spodziewałem się tego. Anna zasłoniła naraz twarz rękami, w postawie jej nie pozostało już nic ze stanowczości i wyzwania. Nie wie ksiądz proboszcz, jak bardzo jestem mu wdzięczna! Nie ma ksiądz proboszcz pojęcia& Pożegnaliśmy się już& Lawrence miał wyjechać. Dlatego nie mam właściwie wyrzutów sumienia& Gdybyśmy zamierzali wyjechać razem i potem stałoby się to z Lucjuszem, czułabym się teraz okropnie. Ale ksiądz proboszcz otworzył mi oczy, zrozumieliśmy, że nie mamy prawa& Dlatego jestem mu tak wdzięczna. Ja również dziękuję Bogu odrzekłem z powaga. Mimo to, dopóki nie schwytają prawdziwego zabójcy, wszyscy będą myśleli, że to Lawrence& Tak. z pewnością! Zwłaszcza, kiedy ożeni się ze mną. Droga pani, orzeczenie doktora Haydocka wyjaśniło ponad wszelką wątpliwość, że& Ludzi nie obchodzą dowody i orzeczenia! Nic się na tym nie znają. To jeszcze jeden powód, dla którego tu muszę zostać. Chcę znalezć mordercę. Oczy jej przy tych słowach zabłysły. Dodała jeszcze: Dlatego zaprosiłam tutaj tę dziewczynę. Pannę Cram? Tak. A więc pani ją zaprosiła! To był pani pomysł! Tak, wyłącznie mój. No, ona, co prawda, narzekała, że zostaje sama. Spotkałam ją na rozprawie, była już tam, kiedy ja przyjechałam. Ale zaprosiłam ją tutaj z, rozmysłem. Nie sądzi pani chyba, że ta niemądra młoda niewiasta ma coś wspólnego ze zbrodnią? zawołałem. Bardzo łatwo jest udawać osobę niemądrą. Jest to jedna z najłatwiejszych rzeczy na świecie. A więc sądzi pani rzeczywiście& ? Nie. Sądzę tylko, że ta dziewczyna coś wie& albo może wiedzieć. Chciałam przyjrzeć się jej z bliska. I w pierwszą noc po jej przybyciu ktoś niszczy portret zauważyłem wolno. Myśli pan, że to ona zrobiła? Ale po co? Wydaje się to tak niedorzeczne i nieprawdopodobne. Mnie wydaje się rzeczą niedorzeczną i nieprawdopodobną, że pani męża zamordowano w moim gabinecie rzekłem z goryczą. Ale tak się stało. Wyjąłem z kieszeni kolczyk i podałem go Annie. Zdaje się, że to pani? O! Tak, to mój Anna wyciągnęła rękę z uśmiechem radości. Gdzie go pan znalazł? Nie włożyłem jednak klejnotu do jej rozwartej dłoni. Pozwoli pani. że zatrzymam ten kolczyk jeszcze przez krótki czas? spytałem. Ależ oczywiście. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem, ale nie zaspokoiłem jej ciekawości. Zamiast tego spytałem, jak się przedstawia jej sytuacja finansowa. Wiem. że to niedyskretne pytanie, ale pani rozumie, że nie pytam z próżnej ciekawości. Nie uważam wcale, że jest niedyskretne. Ksiądz proboszcz i Gryzelda jesteście najbliższymi przyjaciółmi, jakich tu mam. Lubię też tę zabawną pannę Marple. Otóż Lucjusz był człowiekiem 99 bardzo zamożnym. Podzielił testamentem swój majątek na dwie równe części jedną dla mnie, drugą dla Letycji. Stary Dwór otrzymuję ja, a Letycja ma sobie wybrać meble na urządzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|