[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się pusty. Laura zniknęła. - 93 - S R ROZDZIAA DZIESITY Laura oczekiwała nadchodzącego świątecznego weekendu bez najmniejszego entuzjazmu. Na dworze panował upał, w powietrzu unosiła się wilgoć. A ona była w ciąży. Ciepła pogoda pod koniec maja nie była niczym dziwnym, niespecjalnie więc Laurze przeszkadzała. Nie mogła tego samego powiedzieć o ciąży. Coś takiego nie przydarzyło się jej od dwudziestu lat. Już dawno zapomniała, czym są poranne nudności. Teraz przypominała sobie o tym z męczącą regularnością każdego ranka. Póznym piątkowym popołudniem siedziała za biurkiem i tępo patrzyła w przestrzeń. Wiedziała, że dawno już powinna pójść do domu. Przed nią leżała lista spraw do załatwienia, przed pierwszym tegorocznym piknikiem w przydomowym ogrodzie. Lista wydawała się nie mieć końca, a sama perspektywa świąt zniechęcająca. Laura po prostu czuła się zmęczona. - Nic ci nie jest? Laura automatycznym uśmiechem zareagowała na troskę w głosie Ginnie. - Nie, skądże - skłamała bez trudu. Podczas minionych trzech tygodni nauczyła się tego znakomicie. Każdy członek rodziny, oprócz Heather, zadał jej to pytanie co najmniej raz. - Wcale nie wyglądasz dobrze. Musisz być bardzo zmęczona. Laura wzruszyła ramionami. - Przez ostatnie kilka tygodni miałyśmy mnóstwo roboty. - Powiedz raczej, że to ty miałaś mnóstwo roboty - poprawiła ją Ginnie. - Pracowałaś za trzech. - Przecież nie mogłam odmówić. Trzeba brać, póki dają - próbowała usprawiedliwić się Laura. - 94 - S R - Hm... - mruknęła sceptycznie Ginnie. - A co stało się z tym superbudowlańcem, który nalegał, byś to ty osobiście urządziła mu wzorcowy dom na jego osiedlu? - Ginnie próbowała nadać swemu głosowi obojętne brzmienie, ale jej błyszczące zielone oczy zdradzały głębokie zainteresowanie. Tym razem Laura musiała zmusić się do obojętnego wzruszenia ramionami. - Nic się z nim nie stało - odparła z udawaną beztroską. - Wykonałam zlecenie, a on przysłał czek z hojną premią i tyle - wyjaśniła gładko, nie dodając, że odesłała mu czek z premią przedarty na dwie równe części. - Dziwne - mruknęła Ginnie. - %7łe przysłał czek? Ginnie obdarzyła ją chytrym uśmieszkiem. - Nie. Dziwne, że nie pojawił się od tamtej pory. Przysięgłabym, że był tobą zainteresowany... w sposób męsko-damski. - Nie ma w tym nic dziwnego - zaprzeczyła Laura, z trudem zachowując spokój. - Wydaje mi się, że Hank Branson miał już kiedyś niedobre doświadczenie z jakąś kobietą i od tej pory jest ostrożny. - I ja zostałam za to ukarana, dodała w myśli. Było jej niedobrze i marzyła, żeby już wreszcie pójść do domu. - Może byśmy się już zmyły - powiedziała wesoło i wyjęła z szuflady biurka torebkę. - Wszystko może poczekać do wtorku. - Znakomity pomysł - ucieszyła się Ginnie. - Czemu sama o tym nie pomyślałam? Zazwyczaj Ginnie spędzała wszystkie święta ze swoją rodziną, ale tym razem rodzina postanowiła spędzić te dni na wsi, a jej nie chciało się wyjeżdżać. Kiedy Laura dowiedziała się, że Ginnie będzie sama, od razu zaprosiła ją do siebie. - Przyjdz, o której ci będzie wygodnie - powiedziała, zamykając drzwi biura. - Na śniadanie? - zażartowała Ginnie. - 95 - S R - O dowolnej godzinie po południu - uściśliła Laura, podchodząc do auta. Już wsiadała za kierownicę, kiedy znowu usłyszała głos swej współpracownicy. - Czy mam coś przynieść? - Tylko siebie - odparła Laura i odjeżdżając pomachała jej wesoło. Kiedy tylko znalazła się poza zasięgiem wzroku Ginnie, przestała się uśmiechać. Z jej piersi wyrwało się głębokie westchnienie. Była zmęczona, tak bardzo zmęczona. Choć chętnie przypisałaby to swej ciąży, wiedziała, że jej wczesne objawy tylko w niewielkim stopniu odpowiedzialne są za ten stan. Usychała z tęsknoty za Hankiem. Na samo jego wspomnienie łzy wypełniły jej oczy. Minęły trzy tygodnie od dnia, kiedy zniknęła z jego sypialni, domu i życia. Miała wrażenie, że były to najdłuższe tygodnie jej życia. Hank zadzwonił do niej tylko raz, tego samego dnia. Laura wciąż jeszcze słyszała jego głos, pełen wyrzutów sumienia, kiedy błagał ją o przebaczenie i prosił, żeby spotkała się z nim następnego dnia. Słyszała też swój własny głos, cichy i delikatny, kiedy przyjmowała jego przeprosiny, smutny, kiedy informowała go, że między nimi wszystko skończone. Mówiąc to, Laura nie miała najmniejszych wątpliwości co do podjętej przez siebie decyzji. Była pewna, że jest to wręcz jedyne wyjście. Jednak od tamtej pory, we śnie i na jawie, bez przerwy nękały ją wątpliwości. Kiedy pojawiły się pierwsze objawy ciąży, Laura oszalała z radości. Będzie miała dziecko Hanka! Z niecierpliwością czekała, aż czas potwierdzi jej podejrzenia. Musiała wiedzieć natychmiast, a może nawet jeszcze wcześniej! Zrobiła niezbędne badania. Kiedy lekarz potwierdził jej domysły, nagle poczuła się zbita z tropu. Dziecko! Ma trzydzieści dziewięć lat i będzie miała dziecko! Nie, nie jakieś dziecko. Będzie miała dziecko Hanka!
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|