[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Prawie tydzieo marzyłam o tym, by móc wrócid do swoich prawdziwych rodziców, którzy przez cały czas tęsknili za mną, a teraz uratowaliby mnie, zmieniając moje życie. Wyobrażałam sobie, jak biorą mnie w ramiona i zawożą do domu, aż robiło mi się całkiem ciepło od tych wizji. 103 Pewnego ranka, a właściwie o świcie, poczułam, że ktoś mnie dotyka. Na początku było to miłe i uśmiechałam się przez sen, ponieważ to mogli byd tylko moi biologiczni rodzice, którzy wreszcie mnie odnalezli. Tu jesteś nareszcie, najdroższa, kochana Sofio - powiedziała moja prawdziwa matka i gładziła mnie delikatnie po włosach. - Tyle lat cię szukaliśmy! Jaka jesteś ładna, masz takie piękne, czarne loki!...". Ta ręka nie dotykała dłużej moich włosów, lecz powędrowała dalej, robiąc to niezdarnie i niecierpliwie, pod moją bluzkę. Zmieszana i zaskoczona otworzyłam oczy, widząc przed sobą twarz jakiegoś napalonego faceta. - Niech mnie pan zostawi! - wyszeptałam przerażona, odsuwając się, ten jednak mnie nie puścił, przeciwnie, złapał za ramiona i próbował mnie całowad, ale ponieważ szamotałam się z nim gwałtownie, odwracając głowę, trafił tylko na moje ucho. - No, chodz już! - mruczał groznie, ale zdołałam mu się wyrwad i rzuciłam się do ucieczki. Od tej pory już mi się nigdy nie udało wyśnid ponownie swoich odnalezionych rodziców, a w budynku dworcowego parkingu moja noga nigdy więcej nie postała. Za to znowu chodziłam do parku albo przesiadywałam skulona w półśnie w poczekalni dworca kolejowego. W ciągu dnia wciąż jeszcze przebywałam przy dworcowych schowkach bagażowych z nadzieją, że znowu spotkam Joego. Raz zobaczyłam tam dwie dziewczyny z mojej klasy i schowałam się wystraszona za tablicą informacyjną. Przechodząc, nie zauważyły mnie. Patrzyłam za nimi, aż skręciły za róg ulicy. Czułam się bardzo dziwnie, znajdując się tak blisko osób, które znałam wcześniej, zanim wyrzucono mnie z domu. Obie wyglądały tak schludnie, śmiały się tak beztrosko i radośnie, a ja byłam taka samotna, zagubiona i zaniedbana. Stale marzłam, a moje ciuchy śmierdziały, ponieważ nosiłam je bez przerwy, a w nocy w nich spałam. Pózniej spotkałam Judy, i znowu było to w McDonaldzie, tym razem w restauracji na dworcu. 104 - Obserwowałam cię - odezwała się nieznajoma dziewczyna i przysiadła się do mnie do stolika. - Aha - powiedziałam, zajadając się. Jeden hamburger, kola i niewielka porcja frytek - na tyle starczyło mi pieniędzy. Teraz znowu byłam bankrutem, a tego ranka dostałam jeszcze okres i nie miałam pieniędzy na podpaski. Uratował mnie papier toaletowy z dworcowej ubikacji. Czułam się okropnie. - Jak ci na imię? - zapytała uszminkowana dziewczyna, miała blond włosy i pachniała perfumami. - Sofia - odburknęłam, czując się przy niej jak strach na wróble. - Nie chcę cię martwid, Sofio, ale wyglądasz dośd nędznie -powiedziała nieznajoma, częstując się jedną z moich frytek. -A to niedobrze z wielu powodów. - Wzięła sobie jeszcze jedną frytkę, a ja byłam coraz bardziej zdenerwowana. - Uważaj - przeżuwając, ciągnęła dalej dziewczyna. - Uciekłaś skądś, to widad od razu. - Uśmiechnęła się do mnie. - Jeśli będziesz zwracad na siebie uwagę, to szybciej cię dostaną. A nim to nastąpi, wpadniesz jeszcze w tarapaty, dlatego że po pierwszej, albo kolejnej, wizycie w każdej garkuchni otrzymasz zakaz wstępu, a i ludzie w pewnym momencie także przestaną ci dawad kasę. Pomyślą, że jesteś jakąś dpunką i większośd absolutnie nie będzie miała ochoty ci pomagad. - Sądzę, że ludzie niechętnie dają swoją ciężko zarobioną forsę komuś, kto, według nich, na następnym rogu kupi za nią narkotyki, kapujesz? Przytaknęłam i chciałam uciec stamtąd jak najdalej. - No więc... - powiedziała dziewczyna, zjadając moją ostatnią frytkę. - Poza tym mam na imię Judy. Chodz, idziemy. Wstałam, ociągając się. - No chodz już, nie mam dużo czasu. Wahając się, wyszłam z nią, a potem Judy pokazała mi, jak się fachowo kradnie. Jeszcze tego samego wieczoru miałam nie tylko nowe spodnie i kilka par świeżych, pięknych koszul z długimi rękawami, ale także te same perfumy co Judy i kilka opakowao lakieru do paznokci, tuszu do rzęs, cieni do powiek oraz paczkę podpasek. Od czasu rozstania z Anią pierwszy raz miałam przyjaciółkę. 105 Wieczorem Judy zabrała mnie do swoich znajomych. - Oni są mili, zobaczysz sama - powiedziała, biorąc mnie pod ramię. - Mieszkają razem z kilkoma kumplami w niewielkiej osadzie barakowozów, takich ustawianych na budowach na obrzeżach miasta. Szłyśmy wieczorem obok siebie, było wietrznie, a ja czułam się wspaniale w swoich nowych ciuchach. Trzymając się za ręce, przemierzałyśmy centrum miasta, a potem ulice przedmieścia. - Ile właściwie masz lat? - zapytałam w którymś momencie. - Szesnaście - odpowiedziała. - A ty? - Czternaście - powiedziałam, wzdychając. Znowu zamilkłyśmy, a Judy, nie zatrzymując się, zapaliła papierosa. - Dlaczego nie mieszkasz w domu? - zapytałam ostrożnie po chwili, nie patrząc na Judy. - Ponieważ tam było nie do zniesienia - powiedziała krótko Judy. Zmrużyła oczy i patrzyła tępym wzrokiem przed siebie. Wydawała się niechętna do rozmowy na ten temat, dlatego nie pytałam więcej. Jednak po chwili sama zaczęła. - Mój ojciec stale mnie bił - wyjaśniła cicho, w dalszym ciągu nie patrząc na mnie, za to narzucając nagle takie tempo, że zadawałam sobie sporo trudu, żeby dotrzymad jej kroku. -Ale poza tym jest spoko, mam na myśli, jak go widzą inni. Jest informatykiem, ma dobrą prezencję i sporo podróżuje. Ale kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|