Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszych moich prób z dobrym rezultatem.
Zatrzymał się. Wydaje mi się, że zauważył jakąś nową zmianę na sali (za pierwszym
razem przeszła ona od miłego znudzenia do stanu przygnębienia, cokolwiek oburzona
niesmacznym pomysłem wykorzystywania zmarłego do żartów; teraz była zakłopotana,
niemal pełna zgrozy).
Czym prędzej powrócił do żółtych papierów.
 Umysł mój zaprzątały od dłuższego czasu dwie zasadnicze sprawy: obmyślanie
moich wynalazków i rozmyślanie o... Pomiędzy Morelem a salą zapanowała zdecydowana
sympatia.  Na przykład rozcinam stronice książki, spaceruję, nabijam fajkę i wyobrażam
sobie rozkosze życia z...
Każda przerwa powodowała wybuch aplauzu.
 Kiedy już ukończyłem wynalazek, przyszło mi do głowy najpierw jako coś w rodzaju
pożywki dla wyobrazni, potem już w formie niewiarygodnego projektu - aby na zawsze
urzeczywistnić mą sentymentalną zachciankę...
Poczucie wyższości i przekonanie, że o wiele łatwiej jest zdobyć uczucie kobiety, nizli
stworzyć niebo, nakazywały mi natychmiastowe działanie. Nadzieje zyskania jej miłości
zeszły na dalszy plan; już nie darzy mnie swą ufną przyjaznią, nie mam już oparcia, odwagi,
aby móc stawiać czoła życiu.
Wypadało mi więc przyjąć jakąś taktykę. Nakreślić plany (Morel zmienił ton, jakby
chcąc złagodzić napięcie, które wywołały jego słowa).  W myśl tych początkowych
namawiałem ją na spotkanie sam na sam (niemożliwe: odkąd wyznałem jej swą namiętność,
nie widywałem jej samej) albo też zamierzałem ją porwać (kłócilibyśmy się wiecznie).
Zauważcie, proszę, że tym razem słowo wiecznie nie ma w sobie nic z przesady . Zmienił
sens całego fragmentu. Powiedział - tak mi się wydaje - że zamierzał ją porwać, i spróbował
paru żartów.
 A teraz objaśnię wam mój wynalazek .
***
Jak dotąd przemówienie to było bezładne i odrażające. Skoro jednak typ
doświadczonego naukowca, jak Morel, odłoży na bok sentymenty i wkroczy na własne
podwórko, zyskuje na precyzji; jego referat ciągnął się nieprawdopodobnie, był przeładowany
słownictwem technicznym i na próżno szukał jakichś bodzców krasomówczych, jednakże stał
się jaśniejszy. Niech sam czytelnik osądzi.
 Jaka jest funkcja radiotelefonii? Likwidować, w zakresie słuchu, czyjąś konkretną
nieobecność: stosując nadajniki i odbiorniki możemy w tym pokoju nawiązać rozmowę z
Madelaine, choć przebywa ona o ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów stąd, w okolicach
Quebec. To samo, jeśli chodzi o wzrok, osiąga telewizja. Uzyskanie drgań o mniejszej lub
większej częstotliwości stanowić będzie rozciągnięcie zjawiska także na inne zmysły; na
wszystkie inne zmysły.
Z naukowego punktu widzenia rejestr środków przeciwdziałających nieobecności
przedstawiał się do niedawna mniej więcej tak:
w zakresie wzroku: telewizja, kino, fotografia;
w zakresie słuchu: radiotelefonia, gramofon, telefon.*
{* Pominięcie telegrafu wydaje się być świadome. Morel jest autorem rozprawki Que
nous envoie Dieu? [Co nam zsyła Bóg?] (słowa pierwszego przykazu Morse a); i odpowiada
Un peintre inutile et une invention indiscrete. [Niepotrzebnego malarza i niedyskretny
wynalazek]. A jednak obrazy tej miary, jak Lafayette i Herkules konający są poza wszelką
dyskusją.}
Wniosek:
Wiedza, jeszcze do niedawna, ograniczała się do przeciwdziałania nieobecnościom
czasowym i przestrzennym tylko w zakresie wzroku i słuchu. Zasługa pierwszej części moich
prac polega na przełamaniu zastoju, który nabrał już wagi tradycji i na kontynuacji -
logicznie, drogami niemal równoległymi - rozważań i doświadczeń uczonych, którzy
ulepszyli świat wcześniej już wspomnianymi wynalazkami.
Chcę podkreślić moją wdzięczność wobec przemysłowców, zarówno we Francji
(Societe Clunie), jak i w Szwajcarii (Schwachter, de Sankt Gallen), którzy zrozumieli
doniosłość mych badań i udostępnili mi swe prywatne laboratoria.
Co się zaś tyczy moich kolegów, nie mogę żywić do nich podobnych uczuć.
Kiedy udałem się do Holandii, aby odbyć rozmowę ze słynnym elektrykiem Janem
Van Heuse, wynalazcą prostej maszyny pozwalającej stwierdzić prawdomówność danej
osoby, spotkałem się z wieloma słowami zachęty i, muszę to stwierdzić, niegodziwym
brakiem zaufania.
Odtąd pracowałem sam.
Zacząłem szukać nieosiągalnych drgań i fal, obmyślać przyrządy do ich
wychwytywania i przekazywania. Względnie łatwo osiągnąłem doznania węchowe; cieplne i
dotykowe, mówiąc szczerze, wymagały całej mojej wytrwałości.
Poza tym należało udoskonalić środki już istniejące. Znakomite osiągnięcia
producentów płyt gramofonowych budziły podziw. Już dawno można było stwierdzić, że nie
obawiamy się śmierci, jeśli chodzi o głos. Obrazy zaś były gromadzone, w sposób bardzo
niedoskonały, za pomocą fotografii i kinematografu. Ta część mojej pracy miała więc za
zadanie uchwycić i zatrzymać obrazy, które tworzą się w lustrach.
Osoba, zwierzę lub przedmiot są dla moich aparatów niczym stacja nadająca koncert,
który słyszycie w radio. Jeśli włączycie odbiornik fal węchowych, poczujecie zapach
jaśminów, które znajdują się na piersi Madelaine, nawet jej nie widząc. Włączając sektor fal
dotyku będziecie mogli, łagodnie i niewidzialnie, pogładzić jej włosy i nauczyć się - podobnie
jak ociemniali - poznawać rzeczy za pomocą rąk. Ale jeśli uruchomicie cały zespół
odbiorników, Madelaine pojawi się w całej swej okazałości, taka sama, powtórzona; nie
możecie zapominać, że chodzi tu o obrazy wydobyte z luster, posiadające dzwięk, opór dla
dotyku, smak, wonie i temperaturę; wszystko to doskonale zsynchronizowane. Nikt ze
świadków nie podejrzewałby, że są to obrazy. I jeśli teraz pojawią się nasze, wy sami nie
będziecie w stanie uwierzyć. Aatwiej byłoby uznać, że zaangażowałem grupę aktorów,
niewiarygodnych wprost sobowtórów.
Oto właśnie pierwsza część aparatu; druga rejestruje, a trzecia odtwarza. Nie potrzeba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript