Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to? - zapytała, kiedy tę gałązkę podniósł do góry i przez chwilę trzymał nad jej
głową.
- Najprawdziwsza jemioła, a nie jakieś plastykowe brzydactwo.
Zauważyła wesołe iskierki w jego oczach, a może to było coś więcej? Nie
zdążyła jednak odpowiedzieć sobie na to pytanie, ponieważ nagle jego wargi
dotknęły jej ust i zamknęła oczy. Mocno przywarła do niego, jakby jej ciało
szukało oparcia, które tylko on może jej dać.
Wypuścił z ręki gałązkę i wziął ją w ramiona, przyciągając do siebie tak
blisko, jak tylko to było możliwe. Pożądanie, którego nic nie było w stanie
powstrzymać, wypełniło ich ciała. Czy Jody czuła się tak samo? Nagle Emma
uświadomiła sobie, gdzie jest i kogo z takim zapamiętaniem całuje. Przecież ona
i Patrick są jedynie przyjaciółmi! I chociaż w jego objęciach było tak cudownie,
a pocałunki, którymi obsypywał jej twarz i szyję, takie fascynujące, muszą z
tym skończyć! Natychmiast!
Potrzebowała jednak kilku minut, zanim znalazła w sobie tyle siły czy też
woli, aby to szaleństwo powstrzymać. Oparła dłonie na piersiach Patricka,
delikatnie, tak żeby jego ramiona pozostały tam, gdzie były, ale jednocześnie,
by mogła spojrzeć mu w oczy.
- To jemiołowy pocałunek? - zapytała cicho. Usta zadrżały mu w
uśmiechu.
- I wcale nie plastykowy, prawda? - mruknął.
- Och, Patrick, ja nie jestem w tym dobra - szepnęła.
- Byłaś wspaniała - zaprotestował. - Prawie dziesiątka.
- Prawie? - Uśmiechnęła się leciutko, ale w sercu poczuła nagły chłód.
- Prawie, prawie. Ale możemy spróbować znowu, żeby to poprawić, jeśli
oczywiście masz ochotę.
Jeszcze bardziej się od niego odsunęła.
- 54 -
S
R
- Miałam na myśli flirtowanie. W tym rzeczywiście nie jestem dobra. I w
tych wszystkich męsko-damskich układach, które tak lubisz.
Zmarszczka, która jakoś nie pasowała do czapki Zwiętego Mikołaja,
przecięła jego czoło.
- A skąd ty możesz wiedzieć, jakie układy lubię? - zapytał cicho.
- Och, Patrick! Miałam okazję poznać tyle twoich  przyjaciółek"!
Wszystko jedno, co było pretekstem: suknia na bal dla twojej małej australijskiej
koleżanki, modelowanie włosów, kupno butów czy wizyta u dentysty. Zawsze
zjawiała się jakaś kobieta, która rzucała się w twoje ramiona z okrzykiem:
 Patrick, kochany", a ty obcałowywałeś się wtedy z nią przez kilka minut w
najbardziej żenujący sposób.
Obrzucił ją ostrym spojrzeniem.
- Ja się nie obcałowywuję! - zauważył zgryzliwie. - A te twoje wszystkie
pretensje wyglądają na zwykłą niewdzięczność.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zabrnęła zbyt daleko, ale kiedy
ujrzała wesołe iskierki w jego oczach, odetchnęła z wyrazną ulgą.
- W porządku. Byłam ci rzeczywiście wdzięczna za pomoc - oznajmiła. -
Chociaż, popychając mnie w ramiona Petera, posunąłeś się za daleko. Musisz
poza tym przyznać, że gdziekolwiek jesteś, ciągną za tobą sznury kobiet, i że
one cię obcałowywują, nawet jeśli ty tego nie robisz. - Uśmiechnęła się do niego
wesoło. - Być może jesteś zupełnie niewinny, chociaż mam co do tego duże
wątpliwości!
- Czy to moje obcałowywanie ci przeszkadza? - zapytał, ściskając ją za
ręce.
To uścisk przyjaciela, powiedziała sobie Emma, starając się uspokoić
bicie serca.
- Absolutnie nie - zapewniła go.
Nie przeszkadzało od pierwszej chwili, kiedy go spotkała i kiedy przejął
kontrolę nad jej życiem, decydując, co jest dla niej najlepsze.
- 55 -
S
R
- Wobec tego w czym problem? - zapytał, mocniej ściskając jej dłonie i
sprawiając, że krew szybciej zaczęła krążyć w jej żyłach. Cóż mogła mu
odpowiedzieć, jeśli sama tej odpowiedzi nie znała, jeśli fala gorąca mąciła jej
myśli, a jedyna rzecz, której w tej chwili pragnęła, to żeby ją znowu pocałował.
Jednak musi mu odpowiedzieć! Cokolwiek!
- Ja się nie nadaję do krótkotrwałych związków - wymamrotała, po czym
z dezaprobatą pokręciła głową. Nie mogła powiedzieć nic bardziej głupiego!
Widziała, jak jego brwi powoli unoszą się do góry, a w oczach pojawia
rozbawienie.
- Oczywiście, że nie! - odrzekł poważnie. - Przecież ty i Peter
zaręczyliście się dopiero po dwóch miesiącach znajomości, a rozstaliście się po
następnych pięciu czy sześciu tygodniach!
- Ale to była twoja wina, nie moja!
Uwolniła dłonie z jego uścisku, kiedy przypomniała sobie wszystkie
gorzkie słowa, które od tak dawna miała ochotę mu powiedzieć. On zaś
wyciągnął ręce w geście poddania i śmiejąc się, odparł:
- No wiesz! Przecież mnie tu nawet wtedy nie było!
- To prawda. Jednak popchnąłeś nas ku sobie, a potem bez przerwy
powtarzałeś, że jesteśmy wprost dla siebie stworzeni. Biedny Peter i ja zupełnie
zgłupieliśmy. Jesteś wstrętnym manipulatorem, Patrick. Uwielbiasz
obserwować, jak ludzie tańczą jak marionetki, do których sam przyczepiasz
sznurki.
- A kiedy wyjechałem, przestaliście tańczyć? - zapytał.
- Niezupełnie! - odparła po chwili kłopotliwego milczenia. - Myślę, że
mogliśmy być ze sobą. Peter to dobry kompan i wiele nas łączyło, ale...
Nie ponaglał jej. Sądząc po rumieńcach, które zabarwiły jej policzki, nie
chciała o tym mówić. Być może są to sprawy zbyt dla niej intymne. Nagle
poczuł, że jego twarz również płonie. Zastanawiał się, dlaczego na myśl o
zażyłości, która łączyła tych dwoje, ogarnęła go złość.
- 56 -
S
R
A może to podniecenie, a nie złość? Zamiast szukać odpowiedzi,
przyciągnął Emmę do siebie, pochylił głowę i dotknął jej warg, pragnąc się
przekonać, jaka będzie jej reakcja. Czy tak samo żarliwa i płomienna jak
poprzednio?
Jej ciało mocno do niego przywarło. Tulił ją do siebie, całując z coraz
większym pożądaniem. Jej język dotykał go i pieścił z upajającą
intensywnością, a płomień namiętności, rozpalając ciało, odbierał zdolność
myślenia. Tym razem jednak to on się od niej oderwał. Podniósł głowę, aby
nabrać powietrza i otworzywszy oczy, nieprzytomnie patrzył na zaczerwienioną
twarz i lekko obrzmiałe usta Emmy.
- Czy to też nazwiesz obcałowywaniem? - przekomarzał się z nią, chcąc
ukryć zmieszanie.
- Nie. Raczej pocałunkiem pod jemiołą - odrzekła z powagą. Jej piersi
gwałtownie wznosiły się i opadały, aż w końcu oddech wrócił do normy. - A co
z kawą i rozmową o Wilsonach?
- Ten plan z góry był skazany na porażkę. Konkurując z tobą, Emmo,
nawet archanioł nie miałby szans - dodał, nie mogąc się nadziwić, że dopiero
teraz to odkrył. Popychając Emmę w ramiona Petera, musiał być chyba szalony!
Nagle coś sobie przypomniał: - Co właściwie się między wami wydarzyło? -
zapytał, nie wypuszczając jej z objęć.
Poczuł, jak nagle zesztywniała i odsunęła się od niego. Nie miał
wątpliwości, że tym razem rumieńce na jej twarzy wywołał gniew, a nie
namiętność.
- Powiem ci, chociaż to na pewno nie twoja sprawa - zawołała z furią. -
Otóż obydwoje doszliśmy do wniosku, że nie pasujemy do siebie. To wszystko.
Nie oglądając się za siebie, ruszyła w stronę drzwi i po chwili zamknęła je
za sobą nieco głośniej niż zwykle. Czy była zła na niego, czy też raczej na
siebie, ponieważ odpowiedziała na jego pocałunki? Patrick pokręcił głową i
siadając w fotelu, ciężko westchnął.
- 57 -
S
R
Dobrze, on jest zmęczony po podróży i do tego niewyspany, a ty? -
zapytała Emma sama siebie, wchodząc sztywnym krokiem do sali. Wcisnęła
głębiej czapkę Mikołaja, chowając pod nią niesforne kosmyki. Wciąż starała się
pozbierać myśli. Nie mogła jednak znalezć powodu, dla którego obecność
Patricka, nie mówiąc już o pocałunkach, wywoływały w jej głowie taki zamęt.
- Wszystko w porządku - poinformowała ją Sandra. - Zaglądałam do Jody. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript