[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ku. Nasze drogi się rozejdą. Haley, wiem, że rozstanie z nim przyjdzie ci z trudem, ale dobrze się zastanów. Dostaniesz to, czego chcesz. To przecież najważniejsze. Dokończysz to, co zaczęłaś. Margo uśmiechnęła się nieśmiało i pokiwała zachęcająco głową. Margo, żałuję, że tej rubryki nie powierzono tobie, tylko mnie. Nie mam pod ręką napalonego faceta, z którym mogłabym wypróbować swoje pomysły. Prawdę mó- wiąc, nie mam żadnego faceta, od kiedy dałam kosza księciu. Zresztą redagowanie rubryk to nie moja działka. Zapadło milczenie. Właściwie gdzie byłaś do tej pory? zaintereso- wała się w końcu Haley. U dentysty odparła błyskawicznie Margo. Zdecydowanie za szybko. Haley uważnie popatrzyła przyjaciółce w oczy, usiłując z nich coś wyczytać. 154 Karen Anders Wydawało mi się, że oczyszczałaś zęby z kamie- nia w ubiegłym miesiącu. Miałam wrażenie, że się znowu pojawił. Zanie- pokoiłam się i poszłam sprawdzić. Margo znowu miała gotową odpowiedz i w dodatku unikała spoj- rzenia przyjaciółki. Rozmowa dobiegła końca, kiedy przyszli robot- nicy, aby przenieść rzeczy Haley. Zmartwiło ją, że po raz pierwszy, od kiedy poznała Margo, przyjaciółka ją oszukuje. W dodatku bardzo szybko odeszła od jej biurka, aby uniknąć dalszych pytań. Dlaczego Margo chciała cokolwiek zatajać? Były dla siebie jak siostry. Na pewno wytłumaczy jej wszystko, kiedy przyjdzie pora. Haley miała nadzieję, że nie zabraknie jej odwagi, aby wysłuchać, co przyjaciółka ma do powie- dzenia. Przyglądała się, jak Margo siada za biurkiem i włą- cza komputer. Kiedy oderwała od niej wzrok, spojrza- ła na telefon. Uznała, że nie ma co zwlekać. Najlepiej załatwić to od razu. Sięgnęła po słuchawkę, lecz cofnęła rękę. Lepiej zadzwoni, kiedy się odpowiednio przygotuje albo nie będzie miała innego wyjścia. Nie chciała się przyznać przed sobą, że w głębi duszy pragnęła, by to on do niej zatelefonował. Chciała, aby powiedział, że w czwartek było mu cudownie. Kogo starała się oszukać? Pragnęła go i kropka. Minęły dwa długie tygodnie, a Dylan wciąż nie zadzwonił do Haley. Mimo to starała się zachować stoicki spokój i normalnie pracować, przepisując i szlifując felietony, które zamierzała dać Kate do przeczytania. Naga prawda 155 Kiedy zbliżał się termin napisania kolejnego tekstu do rubryki, po drodze do pracy Haley postanowiła, że nieodwołalnie zadzwoni do Dylana. Nie mogła tego dłużej odkładać. Miała nadzieję, że nie zaplanował niczego na weekend. Wystukała jego numer i za- czekała, aż sekretarka ją przełączy. Zgadnij, gdzie siedzę? spytała. Na pupie? zasugerował ciepłym i głębokim głosem. Musiała głęboko odetchnąć, aby nie wybuchnąć śmiechem. Dowcipniś z ciebie. Siedzę w swoim nowym gabinecie, a właściwie w swoim tymczasowym gabi- necie. Jeśli Kate Moore nie zachowa czujności, wkrótce posadzisz pupę na jej fotelu. Haley przykazała sobie, że nie będzie poruszała tego tematu. Po prostu załatwi z nim sprawę i się rozłączy, jakby Dylan nic jej nie obchodził. Za żadne skarby świata nie mogła mu okazać, że pęka jej serce. Tak bardzo we mnie wierzysz? zdziwiła się. Zupełnie przypadkowo wpadł mi w ręce naj- nowszy egzemplarz twojego pisma. Redagowana przez ciebie rubryka poparzyła mi palce. Haley, masz świetne pióro. Dzięki, Dylan. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy. Zresztą bez ciebie nie napisałabym tego tekstu. Pewnie, że to dzięki mnie. Dolałem benzyny do twojego ognia. Widzisz, znowu potrzebuję twojej benzyny, ale prawdę mówiąc, nic mi nie przychodzi do głowy. 156 Karen Anders Chciałabym zrobić coś związanego z lodem, tylko nie mam pojęcia co. Może dwie następne fantazje pozostawisz mnie, zgoda? Niech będzie. Jedna fantazja z lodem, a ostatnia musi rozegrać się w wannie. To będą twoje tematy, że tak powiem. Zafunduję ci niezłą niespodziankę. Spotkajmy się u mnie w sobotę rano, powiedzmy o dziewią- tej. Zgoda. Już jestem ciekawa. Po chwili do gabinetu Dylana wpadła Laurel. Trzymała w dłoni najnowsze wydanie ,,SPICE . Nie raczyła się nawet przywitać. To ty jesteś facetem z jej fantazji! wykrzyk- nęła. Pomagałeś jej we wszystkim, co opisała. Wzruszył ramionami. Siostra usiadła naprzeciwko niego. O to ci chodziło, kiedy mówiłeś, że to skom- plikowane. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, panie Grzeczniuni, że zgodzisz się na coś podobnego. Zwłaszcza że całkiem niedawno pod- pisałeś kontrakt ze SPAN-em. Marie McLain, prezes SPAN-u, spotkała mnie z Haley. Mam wrażenie, że rozpoznała jej nazwisko. Jeśli cokolwiek sobie skojarzy, będę tkwił po uszy w bagnie. Zresztą może nie będzie tak zle, w końcu Haley nie wymienia mojego imienia. Dla wszystkich jej czytelniczek jestem tylko wytworem wyobrazni. Przypominam ci, że właśnie na tym polegają fantazje. Laurel pochyliła się, wpatrując mu się w oczy. Naga prawda 157 Gryziesz się, bo jesteś tylko jej facetem z fan- tazji. To cię naprawdę martwi. Powiedz, kochasz ją? Jego odpowiedz była szybka i zdecydowana. Postąpiłbym nierozsądnie, zakochując się w niej. Doskonale wiesz, co by się stało, gdyby tata się dowiedział, że związałem się z kobietą, której ojciec był listonoszem. Nigdy w życiu nie naraziłbym Haley na jego wrogość. Nie zamierzam krzywdzić kolejnej kobiety z powodu uprzedzeń ojca. Tak mi przykro, Dylan. Westin również jej nie zaakceptuje. Zachował się wobec niej wyjątkowo nieuprzejmie, kiedy mie- siąc temu poszliśmy razem na kolację. Czułem, jak mi się serce kraje, kiedy zobaczyłem jej minę. Miałem ochotę przywalić własnemu szefowi. Jeśli nie zamierzasz zaryzykować i sprawdzić, czy Haley nie jest przypadkiem twardsza niż myślisz, mogę ci tylko współczuć. A co u Todda? Spokojne pytanie Dylana zawisło w próżni. Mo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|