Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Lepiej tam pójdę. - Peter podniósł się z miejsca. - Pewnie
chodzi o pacjentkę, którą dziś przyjąłem.
Udał się na oddział, pełen niepokoju.
- Kathy krwawi spod wenflonu - obwieściła Libby, gdy
tylko pojawił się na miejscu.
Objaw był na tyle niepokojący, że Peter natychmiast zlecił
dodatkowe badania.
- Niech sprawdzą poziom fibrynogenu.
Libby błyskawicznie sięgnęła po telefon.
- Laboratorium pyta, czy mogą użyć próbek krwi pobranych
na izbie przyjęć.
- Tak.
Libby przekazała instrukcje i odłożyła słuchawkę.
- Wyniki powinny być za kwadrans.
- To dobrze. - Peter ponownie przeanalizował swoją diag
nozę.
- Co jej jest? - spytała Libby z niepokojem;
- Chyba zakrzepica.
- To znaczy, że we krwi tworzą się skrzepy, tak?
- W pewnym uproszczeniu. Zciślej mówiąc, mamy do czy-
CZAS UKOJENIA 53
nienia z przypadkiem, gdzie mechanizmy krzepnięcia krwi ule
gają nadmiernej stymulacji w wyniku urazu. Powoduje to za
krzep włóknika, co z kolei wydłuża czas krzepnięcia, a w oso
czu pojawiają się produkty rozpadu włóknika. To z kolei wywo
łuje zaburzenia w funkcjonowanie płytek krwi i doprowadza do
zwiększonego krwawienia.
- I stąd krew w moczu.
- Właśnie. Kiedy organizm nie jest w stanie sam poradzić
sobie ze skrzepami, włóknik odkłada się w żyłach i naczyniach.
Nerki, które funkcjonują jako filtr krwi...
- Same ulegają zatkaniu.
- Można to tak ująć. W każdym razie, bez odpowiedniego
leczenia, choroba może doprowadzić do poważnego uszkodze
nia nerek.
Libby zbladła.
- Zawsze myślałam, że zakrzepica jest wynikiem obumarcia
płodu. Ale przecież Kathy nie jest w ciąży.
- Zdarza się, że chorobę wywołują pewne nowotwory zło
śliwe i infekcje. W tym ostatnim przypadku zwykle czynnikiem
chorobotwórczym są bakterie gram-ujemne, takie jak koli. Ale
znam też przypadek, kiedy wywołał ją gronkowiec złocisty.
Skoro Kathy gorączkuje, sądzę, że w jej przypadku to właśnie
kwestia infekcji.
Libby odetchnęła z ulgą.
- Więc antybiotyk powinien pomóc?
- Jeśli uda nam się zwalczyć przyczynę, choroba powinna
ustąpić.
- Dlaczego powiedziałeś  powinna"?
- Szanse Kathy na wyzdrowienie zależą od stopnia uszko
dzenia nerek. Niektórym pacjentom się udaje, innym... - Nie
chciał robić jej złudzeń.
- A przeszczep?
- Jest możliwy, ale nie wyprzedzajmy wydarzeń. Na razie
nawet diagnoza nie jest jeszcze potwierdzona do końca.
54 CZAS UKOJENIA
W kącie zawarczała drukarka. Libby drgnęła.
- Może to już wyniki?
Rzeczywiście, laboratorium dotrzymało słowa.
- Tak jak myślałem - mruknął Peter, zerknąwszy na cyfry
- choć wołałbym się mylić. - Wstał z miejsca. - Nie jestem
pewien, gdzie będę, więc zostaw mi wiadomość na pagerze, jeśli
coś się wydarzy.
- Dobrze.
Peter spędził następne kilka godzin, zaznamiajając się z sy
tuacją na poszczególnych oddziałach. O trzeciej był już po pra
cy. Podświadomie przeszedł obojętnie obok windy i skierował
się ku schodom. Otworzył drzwi na klatkę i uśmiechnął się na
widok Libby schodzącej na dół.
- Idziesz do domu? - zapytał
- Owszem. - Rzuciła mu zdziwione spojrzenie. - Co, winda
się zepsuła?
- Nie, ale chciałem rozprostować kości. - Nagle dojrzała
w nim myśl, która nie dawała mu spokoju od kilku godzin.
- Słuchaj, szukam pielęgniarki do pracy w przychodni.
Zatrzymała się gwałtownie.
- To znaczy, że siostra, która pracowała z doktorem Green-
burgiem, odchodzi?
- Jej mąż chce wyjechać, więc złożyła wymówienie.
- Rozumiem. Jeśli któraś z koleżanek będzie szukała nowej
pracy, przyślę ją do ciebie.
- Właściwie już dokonałem wyboru - powiedział po chwili
wahania. - Może ty zechciałabyś dla mnie pracować?
ROZDZIAA CZWARTY
Libby nie wierzyła własnym uszom.
- Co? Ja miałabym u ciebie pracować?
- Owszem - odparł z uśmiechem.
- Ale dlaczego?
- A dlaczego nie?
Zagryzła wargi. Znała kilka powodów, jednak żadnego
z nich nie mogła wyjawić. Zdecydowała się na jedyne wyjaś
nienie, jakie uznała za w miarę przekonujące.
- Bardziej odpowiada mi ruch na oddziałach szpitalnych.
- To faktycznie trudna decyzja. Zamieniłabyś całodzienne
ganianie, pracę za dwoje i zajęte weekendy i święta na regularne
godziny i zdecydowanie spokojniejszy tryb pracy - zauważył
nie bez ironii.
- Szpital lepiej płaci.
- Wyrównałbym różnicę.
Libby czuła rosnące podniecenie.
- Chyba żartujesz?
- Wcale nie.
O niczym tak nie marzyła, jak właśnie o takiej pracy, a jed
nak...
- Każda inna pielęgniarka skakałaby do góry z radości,
ale...
- Ale nie ty - skończył za nią.
Wzruszyła ramionami.
- W każdym razie dzięki, że o mnie pomyślałeś.
- Jaki masz staż w szpitalu?
CZAS UKOJENIA
56
- Praktycznie żaden. Jestem licencjonowaną pielęgniarką
dopiero od maja.
- Wiesz, że możliwe są zwolnienia?
- To tylko plotki.
Odwróciła się i ruszyła na dół. Gdy znalezli się na parterze,
Peter wyciągnął rękę i przytrzymał drzwi prowadzące na ko
rytarz.
- To nie są plotki.
- A skąd ty możesz to wiedzieć? - Zanim skończyła zada
wać pytanie, wiedziała, jaką otrzyma odpowiedz.
- Eldon jest moim starym znajomym. Rozmawiałem z nim
na ten temat parę godzin temu.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
W kącikach ust Petera pojawił się niewyrazny uśmiech.
- Czy wiesz, że bez przerwy zadajesz mi to samo pytanie?
Moja rodzona córka nie jest aż tak dociekliwa.
Libby otuliła się ramionami.
- Próbuję zrozumieć, czym się kierujesz. Ludzie rzadko by
wają bezinteresowni.
- Nie chciałbym, żebyś straciła okazję.
- A co cię obchodzi, czy będę miała pracę, czy nie?
- Bo nie jest mi obojętne, co się z tobą stanie.
Pokręciła głową ze zdziwienia.
- Nie jest mi to obojętne, bo Sam cię lubi, a ja uważam, że
Kyle jest wspaniałym dzieckiem. - Potarł dłonią kark. - A poza
tym jesteś pełna życia i bardzo tajemnicza...
Libby przeraziła się. Nie wolno mu tak myśleć.
- Moje życie jest jak otwarta książka - skłamała.
- Czasem wydaje mi się, że już cię kiedyś spotkałem.
Serce waliło jej w piersi jak oszalałe.
- Mówią, że każdy ma swojego sobowtóra.
- I jeszcze coś. Podziwiam cię.
- Niemożliwe - szepnęła zduszonym głosem.
- Osiągnęłaś tak wiele. Wychowujesz dziecko i zdobyłaś
CZAS UKOJENIA
57
wykształcenie, nie przerywając pracy. Musiało ci być naprawdę
ciężko.
Przymknęła oczy. Nie potrafiła zrozumieć, skąd w nim tyle
współczucia.
- Co w tym godnego podziwu? Przecież wokół jest wielu
samotnych rodziców. Sam do nich należysz.
- Tak, tylko że w czasie, kiedy ja studiowałem, moi rodzice
i kolejne gosposie częściej widywali Samanthę niż ja sam. Na
uka nie zostawiła mi czasu na życie rodzinne. W każdym razie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript