Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stonowane niż dawniej, kiedy byłam mała.
- Mówisz o kolorze? - spytał, przejeżdżając palcami przez jej
wzburzoną grzywę.
- Tak, są również mniej niesforne, chociaż czasem trudno je
rozczesać. - Wzięła od niego szczotkę i odwróciła się. Położyła
szczotkę na toaletce i odsunęła się od nocnej lampki.
- Jak Trevor? - spytała, zmieniając temat.
- Zpi jak suseł. - Ellis podszedł bliżej. Gdy ponownie zwróciła
ku niemu twarz, dotknął jej policzka.
- Zastanawiasz się nad czymś, Syd? Przycisnęła policzek do
jego dłoni.
- Nie. - Jedyną osobą, której pozwalała zwracać się do siebie
tym zdrobnieniem, była Cindy. Gdy Ellis użył tej skróconej wersji jej
imienia, uznała to za coś bardzo szczególnego i intymnego.
- Denerwujesz się?
Aagodnie powiedziane, pomyślała, a głośno zażartowała:
- Nie zauważyłeś, jak mi się trzęsą kolana?
- Wybacz, Syd, ale w tym stroju nie mogę zobaczyć niczego
oprócz zgrabnych łydek, gołych stóp i pomalowanych na różowo
ous
l
anda
c
S
paznokci. - Potarł kciukiem jej brodę. - Ciekaw jestem, jaką masz na
sobie piżamę.
Była jedną z tych osób, które lubią spać nago - miała ten
zwyczaj od czasu, gdy ukończyła college. Piżama czy koszula, choćby
uszyta z najdelikatniejszego materiału, wywoływała uczucie
dyskomfortu.
- Nie noszę piżam - powiedziała, wzruszając ramionami.
- W takim razie co właściwie nosisz pod tym namiotem?
- Rumieniec... - Sydney rozchyliła na piersiach poły szlafroka.
Zauważył, że drżą jej palce, i zastanawiał się, czy przyczyną tego
jest zażenowanie, czy pożądanie. Rumieniec rozlewał się od dekoltu po
korzonki włosów. Dałby wiele, żeby się dowiedzieć, gdzie się zaczyna.
- Podobasz mi się taka zaróżowiona. - Dotknął jej rozpalonego
policzka. - Chociaż wolałbym, żeby tak nie było.
- Dlaczego?
- Bo to znak, że wprawiam cię w zakłopotanie. -Wyraz
zmieszania w jej oczach sprawił, że zrobiło mu się przykro. Było
oczywiste, że nie zwykła przyjmować mężczyzn w swojej sypialni.
Odstąpiła od swoich zasad specjalnie dla niego.
- Powiedz, o czym myślisz, Syd.
- Nie ubrałam się tak dla ciebie... - Sydney sprawiała wrażenie
udręczonej - to znaczy... chciałam powiedzieć... że nigdy nie wkładam
piżamy.
Odetchnął z ulgą. Była zakłopotana z powodu braku nocnego
stroju, a nie z powodu jego obecności.
ous
l
anda
c
S
- To bez znaczenia - rzucił.
- Bez?
- Oczywiście. - Potrząsnął głową i przyciągnął ją do siebie. - I
tak bym ją zdjął.
- Och - szepnęła, opierając się o jego pierś.
Ellis stłumił pocałunkiem jej westchnienie i zamykając ją w
ramionach, przywarł do niej całym swoim ciałem. Był podniecony.
Pożądanie burzyło mu krew i przyśpieszało tętno. Dotknął językiem jej
warg. Z jego gardła wydobył się jęk, gdy odpowiedziała mu taką samą
pieszczotą.
Gładziła jego plecy, przyciskając go do siebie i całując coraz
bardziej namiętnie. W pewnym momencie energicznym ruchem
ściągnęła z niego koszulę.
- Pachniesz brzoskwiniami - zauważył, rozwiązując pasek
szlafroka. - Czy również nimi smakujesz? - spytał, koniuszkiem
języka dotykając jej szyi.
Drżała w jego ramionach.
- To chyba nie jest jadalne - zaśmiała się krótko.
- Producent gwarantuje tylko, że po prysznicu będę pachnieć
brzoskwiniami, ale nic nie wspomina o smaku.
- Napisz do niego jutro. - Ustami odsunął rąbek szlafroka i
zaczął całować jej szyję, kark, ramię. - Powiedz, żeby zaczęli prace
nad nadaniem smaku i że ty pierwsza wypróbujesz ich nowy wyrób. -
Lekko ugryzł ją w ramię. - Uwielbiam brzoskwinie.
Jego usta zaczęły wędrować coraz niżej, w miarę jak szlafrok
ous
l
anda
c
S
coraz bardziej się rozchylał. Na widok jej piersi westchnął głęboko.
- Skreśl tę ostatnią uwagę - powiedział.
- Jaką uwagę? - Gładziła jego kark i plecy. Z trudem się
powstrzymywał, by nie chwycić ją na ręce i nie zanieść do łóżka.
- O tym, że uwielbiam smak brzoskwiń. - Pieścił językiem jej
ciało, coraz niżej i niżej. - %7ładen producent nie zdoła podrobić tego
smaku. - Podniósł wzrok i napotkał jej spojrzenie. - Smakujesz jak
grzeszna przyjemność.
Rumieniec znowu oblał jej policzki, ale tym razem potrafiła się
opanować. Uśmiechnęła się.
- A jaki ty masz smak, Ellis? - Jej palce wędrowały wzdłuż
jego piersi.
Chwycił jej rękę w momencie, gdy sięgała do paska jego
spodenek.
- Będę mieć smak poniżenia, jeśli posuniesz się dalej. -
Boleśnie odczuwał swoje podniecenie. Jeśli tak dalej pójdzie,
skompromituje się.
Chciał, żeby ten pierwszy raz był cudowny i trwał jak najdłużej.
Chciał dotykać, smakować i poznawać każdy centymetr ciała Sydney i
sprawić, by doznała rozkoszy, o jakiej nawet nie śniła. Jeśli zamierza
osiągnąć ten cel, musi się pośpieszyć. Rozwiązał pasek szlafroka.
Sydney stała spokojnie, gdy materiał opadał jej z ramion.
Ellis objął łakomym i zachwyconym spojrzeniem jej ciało,
poczynając od obrzmiałych piersi z wyraznie zaznaczonymi sutkami, a
kończąc na łonie. Oddychał z trudem.
ous
l
anda
c
S
Opuściła ręce.
Wiedział, że jest piękna, ale to, co zobaczył, zaparło mu dech w
piersi. Była smukła i delikatna, a jednocześnie tak bardzo kobieca!
Talię miała tak wąską, że mógłby ją objąć dłońmi, piersi jędrne i
pięknie ukształtowane, zaokrąglone biodra i długie, mocne nogi.
Przeciągnął palcem wzdłuż jej obojczyka.
- Jesteś bardzo piękna, Syd - szepnął.
Czuł, że drży pod jego dotykiem, i uśmiechnął się. Wiedział, że
tym razem drży z pożądania. Czytał to z jej oczu.
Oczy, zazwyczaj jak spokojna, turkusowa toń, teraz płonęły.
Sydney go pragnęła. Opuścił rękę niżej i delikatnie wodził palcem
wokół jej sutek.
Pochyliła się ku niemu. Nie potrzebował innej odpowiedzi.
Należała do niego. Błyskawicznie pochwycił ją w ramiona i zaniósł do
łóżka.
Objęła go i szepnęła cicho:
- Proszę...
Potrząsnął głową i odsunął się od niej na chwilę.
- Zaraz.
Drżała, gdy całował jej stopy.
- Ellis, proszę - jęknęła.
Ustami pieścił jej łydkę i czułe miejsce pod kolanem. Całował jej
drugą nogę, a potem jego usta powędrowały wyżej, ku udom i biodrom.
Poczuł jej silne palce na ramionach. Chciała, by przerwał te
pieszczoty. Chciała czegoś więcej. Nie miał nic przeciwko temu.
ous
l
anda
c
S
Uniósł głowę, by dotknąć ustami jej piersi. Dłonią pieścił najczulsze i
najintymniejsze miejsce jej ciała. Nie broniła się. Zapraszała go do
siebie.
Uniosła nieco biodra, przyciskając je do jego dłoni. Zrozumiał, że
jest gotowa. Sięgnął po foliowy pakiecik.
- Czekasz na mnie, prawda? - spytał.
- Czekam - szepnęła. Chciała go dotknąć, ale był szybszy.
Chwycił ją za rękę. Nie rozumiała. Widziała, jak bardzo jest
podniecony.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Jeśli mnie teraz dotkniesz, wszystko się skończy, zanim zdąży
się zacząć.
Poddała się z cichym westchnieniem, gdy poczuła go w sobie.
- Otwórz oczy, kochana - poprosił.
- Ellis? - Spełniła jego życzenie i patrzyła na niego
spojrzeniem przepastnym jak noc.
Poruszał się coraz szybciej. Oboje znalezli się na skraju otchłani,
zawieszeni między niebem a ziemią. Chciał runąć w tę otchłań razem z
nią. Potrzebował tego.
- Ja... -zaczęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript