Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jasne. To starzy przyjaciele. W każdym razie Spencer. Jest bratem
Shauny. Wszystko jasne. Wspaniale.
- A skąd ty ich znasz?
- Człowiek, którego znałam, został zamordowany. Przesłuchiwali
mnie.
- W sprawie morderstwa? - Uniósł brwi. - Chyba nie myślą, że ty
miałaś z tym...
- Coś wspólnego? - Pokręciła głową. - Nie, nic w tym stylu.
Czasami prezentowałam w jego imieniu nieruchomości Chcieli
poznać nazwiska wspólników i takie tam.
- Mówisz o Marcusie Gabrielle'u, mam rację? Czuła, że krew
odpływa jej z twarzy.
- Skąd wiesz?
- Mnie i June także o niego pytali. Gabrielle miał w twoim wykazie
kilka naszych posiadłości. Znaliśmy go, bo był jednym z naszych
klientów.
- Małe miasto.
- A od czasu huraganu znacznie mniejsze. Kelnerka podała im
wielkie porcje przysmażanych
ziemniaków z cebulą, papryką i zapieczonym serem. Riley
zamówił dodatkowo dwa jajka sadzone i grzankę.
- Więc o co właściwie chodziło? - spytał, gdy zaczęli jeść. - W
galerii mówiłaś, że zobaczyłaś kobietę, która włamała się do
twojego mieszkania.
W pierwszej chwili zamierzała powiedzieć, że po prostu miała
mętlik w głowie, ale w rezultacie zdecydowała się wyznać prawdę.
Nie wiedzieć czemu, ufała mu. Było w nim coś, co budziło
zaufanie. Odłożyła widelec i pochyliła się do przodu.
- Ta kobieta powiedziała, że jest moją matką. Oszukała moją
sąsiadkę i nakłoniła ją do tego, żeby dała jej klucz. Przyłapałam ją
w chwili, gdy wychodziła, chociaż wtedy nie zdawałam sobie z
tego sprawy.
Opowiedziała mu wszystko ze szczegółami i dodała:
- Ona dziś była w waszej galerii. Witała się bardzo serdecznie ze
Spencerem i Stacy.
- Jak wyglądała?
- Zredniego wzrostu, szczupła. Krótkie rudawe włosy. Koło
pięćdziesiątki.
Z namysłem przeżuwał ziemniaki.
- Mówisz o cioci Patti. Nie mam wątpliwości.
- Ciocia Patti? - powtórzyła. Czuła się jak kretynka.
- Właściwie nie jest moją ciotką. Przyjaznią się z June prawie od
zawsze. Jest ciotką Spencera i jego przełożoną.
- To glina?
Uśmiechnął się, słysząc pełen niedowierzania ton.
- Jest bardzo szanowanym i - chyba mogę tak powiedzieć -
budzącym postrach kapitanem policji.
Co tu się do diabła dzieje? Co oni kombinują?
- W żaden sposób nie mogła włamać się do twojego mieszkania -
dodał Riley.
- To była ona, wiem na pewno. Wzruszył ramionami.
- Patti O'Shay, jaką ja znam, żyje i pewno także umrze zgodnie z
przepisami. Chociaż mogę spytać June...
- Nie, nie rób tego. - Pokręciła głową. - I w ogóle zapomnij, że coś
ci mówiłam. Pewno masz rację. Wypiłam za dużo i coś mi się
ubzdurało.
Pochylił się nad stolikiem.
- No to jak znajdziesz kobietę, która myszkowała w twoim
mieszkaniu?
Już ją znalazła. Miała dla kapitan Patti O'Shay wielką
niespodziankę.
- Nie wiem - odparła. - Może nigdy to mi się nie uda. Nie ma o
czym mówić.
- Bądz ostrożna, Yvette. Jest mnóstwo szalonych, niebezpiecznych
ludzi.
A kiedy są glinami, robią się jeszcze bardziej grozni.
- Będę - obiecała. - Możesz mi wierzyć, że będę.
ROZDZIAA TRZYDZIESTY
PITY
Niedziela, 6 maja 2007 r.
9.25
Yvette obudziła się w znakomitym nastroju. Czuła się wypoczęta.
Nawet szczęśliwa. Przeciągnęła się z uśmiechem, myśląc o Rileyu i
dziwnych wydarzeniach poprzedniego wieczoru.
Zaprosiła go na górę. Rozmawiali do pózna. Rozmawiali... i nic
poza tym.
Riley nie oczekiwał seksu. Nie naciskał ani nie dąsał się, gdy nie
wykazała inicjatywy.
Chociaż pocałował ją, gdy się żegnali. To był długi, namiętny
pocałunek, który ją podniecił.
Chciałaby móc powiedzieć, że go polubiła. Chciała zawierzyć
pierwszemu wrażeniu, że może mu ufać. %7łe jest szczery i miły, jak
prawdziwy dżentelmen. I że naprawdę mu się spodobała.
Nie bądz idiotką, Yvette! - skarciła się natychmiast. To zbyt
piękne, żeby mogło być prawdziwe. Właśnie tak, zbyt piękne,
żeby mogło być prawdziwe...
Zwlokła się z łóżka i przeszła do łazienki. Kiedy umyła zęby,
poszła do kuchni po coca-colę. Otworzyła puszkę i pociągnęła
długi łyk słodkiego napoju.
Zniadanie mistrzów. Jej osobisty napój energetyzu-
jący.
Dostrzegła, że w komórce błyska światełko informujące o
nadejściu nowej wiadomości. Otworzyła aparat i sprawdziła, kto
się nagrał. Telefon był od Toni. Dzwoniła po pierwszej w nocy.
Wybrała numer poczty głosowej i wprowadziła hasło.
- To ja. Był tu dzisiaj. Mam plan. Zadzwoń na moją komórkę, jak
tylko odsłuchasz wiadomość. Pa.
Wykasowała wiadomość i natychmiast zadzwoniła do Toni.
Zgłosiła się poczta głosowa, co wcale jej nie zaskoczyło. Dla kogoś,
kto pracuje do drugiej nad ranem, każda pora przed południem
wydaje się zbyt wczesna.
- Cześć, Toniu - powiedziała do telefonu. - Odebrałam twoją
wiadomość. Co robiłaś? Jak zareagował, gdy zorientował się, że
mnie nie ma? Zadzwoń.
Włożyła telefon do kieszeni, przeszła do salonu i opadła na
kanapę. Pijąc colę, myślała o tym, czego dowiedziała się od Rileya.
Kobieta, która się do niej włamała, była gliną. Kapitanem policji.
Kapitan Patti 0'Shay. Ciotka Spencera Malone'a.
Co ona knuła? Czy miało to coś wspólnego z Marcusem i
dochodzeniem w sprawie jego narkotykowych interesów?
Ponownie zadzwoniła do Toni. Wcale jej nie zdziwiło, gdy znów
odezwała się poczta.
- Zapomniałam dodać, że ja też mam ci coś do powiedzenia. Wiem
już, kim była kobieta, która się do mnie włamała. To glina!
Zadzwoń.
Rozłączyła się i myślami wróciła do Rileya. Naprawdę go polubiła.
Uznała, że dziś może sobie pozwolić na chwilę marzeń. Nic się nie
stanie, gdy przez jeden dzień będzie się łudzić, że Riley tak samo
myśli o niej. A przy tym mogła jeszcze wspaniale spędzić czas.
Zerwała się na nogi, gotowa do działania.
Dzień faktycznie bardzo się udał. Robiła zakupy na Francuskim
Rynku, chodziła po sklepach na Royal Street, jadła pączki z kawą
w  Cafe du Monde". Przez cały ten czas sprawdzała swoją
komórkę, czekając na telefon od
Toni. Miała również nadzieję, że odezwie się Riley.
W obu przypadkach czekało ją rozczarowanie.
Brak wiadomości od Tony i właściwie jej nie martwił. Zobaczą się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript