[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jasnego nieba. Ton głosu skłonił go jednak do posłuszeństwa, przynajmniej na razie. Podniósł ręce do góry, dłońmi na zewnątrz, rozglądając się w poszukiwaniu niewidocznego przeciwnika. - Mamy cię w dalekowidzu, koleś& Ach tak! Odzyskał trochę wiary w swoje umiejętności zwiadowcze. Dalekowidzem można było wypatrzyć człowieka z odległości mili lub nawet większej. Właściciel głosu mógł go wykończyć, zanim Storm zorientowałby się, że ktoś jest w pobliżu. Ale kto to był? Bandyta na usługach Xików? Osadnik? Zarówno jedno, jak i drugie było możliwe. Deszcz parsknął, przestąpił z nogi na nogę i obrócił głowę do pana, jakby pytając, na co czekają. Storm wpatrywał się w zabudowania, falującą trawę, brzegi strumienia, szukając jakiegoś śladu ukrytych tam ludzi. Jego cierpliwość się kończyła. Nie miał czasu na zabawę w chowanego. Logan potrzebował pomocy, a wiadomość o zamiarach Xików powinna być jak najszybciej przekazana władzom. W końcu opuścił ręce. Na to czekano, bo w tej samej chwili z namiotu wodza wyszło trzech mężczyzn i ruszyło ku niemu, trzymając go na muszkach emiterów. - Dumaroy! - szepnął do siebie. - I Bister! Nie był zachwycony takim zestawem. Coli Bister szedł krok za swymi towarzyszami i Storm, który skupił uwagę na nim, był pewien, że tamten go rozpoznał. Za chwilę uzyskał potwierdzenie. - To ten zwariowany Ziemianin, o którym ci mówiłem! - Bister specjalnie podniósł głos, by być dobrze słyszanym. - Całą drogę do Krzyżówki trzymał się z kozłami, a teraz wygląda, jakby na dobre do nich przystał. Dumaroy kroczył ciężko, potężna postać, niebezpieczna jak samiec frawna. Storm znał ten typ człowieka. Jeśli coś postanowił, nic nie mogło zmienić jego decyzji. - Co się dzieje, Dumaroy? - Ziemianin zapytał spokojnie najłagodniejszym tonem. - Cieszę się, że was spotkałem. Tam, w Szczytach& Raz, kiedyś, Storm doświadczył już działania emitera. Ale wtedy nie dostał całej wiązki. Było to gorsze niż najgorsze uderzenie, prawie takie, jak koszmarne przeżycie, gdy Xikowie użyli swojej białej rury. Nie zdawał sobie sprawy, że spada z konia. Nagle znalazł się na ziemi, niebo wirowało nad nim, a w uszach dzwoniły setki dzwonów. Poczuł jeszcze, że ktoś go brutalnie odwraca, wiąże ręce i& wpadł w czarną dziurę nieświadomości. Ostatnią myślą było, że któryś z tych trzech strzelił do niego bez ostrzeżenia. Szeroka twarz Bistera. Tylko, że coś w niej było nie tak& coś nie tak z Bisterem& było ważne, że to zrozumiał& bardzo dla niego ważne. ROZDZIAA 15 Ocknął się z potwornym bólem głowy, który wokół oczu przechodził w nieznośne pulsowanie. Nie mógł podnieść powiek, ale skądś, z odległej przeszłości doszło do niego, że trzeba szybko działać. Zaczął walczyć o odzyskanie kontroli nad swym ciałem i umysłem. Starał się ruszyć i uświadomił sobie, że leży na ziemi, związany, i że wszelkie próby rozluznienia więzów kończą się tylko silniejszym łupaniem w głowie. Zerknął spod na wpół przymkniętych powiek. Był wczesny wieczór. Wokół słyszał ruch i gwar obozowego życia. Przezwyciężając zamroczenie, starał się ze strzępów rozmów wyłowić jakieś informacje. Powoli, z urwanych fragmentów zdań, które do niego dochodziły, wyłonił się niewesoły obraz. To, czego obawiał się Logan, już się zaczęło. Największe stado Dumaroya zostało uprowadzone, a ślad zwierząt prowadził wprost do obozu Shosonnów na brzegu rzeki. Rozwścieczeni osadnicy najechali go w odwecie. Na szczęście, nie było zabitych, Norbisowie zdążyli uciec, ale w czasie pogoni tubylcy zranili ciężko dwóch ludzi. Teraz Dumaroy czekał na posiłki, zdecydowany wytropić Shosonnów wśród wzgórz i dać im dobrą nauczkę. Rozesłał wici zwołujące wszystkich osadników, gdyż, jak wskazywały ślady, uciekający Shosonna przecięli świeży trop Nitrów i Dumaroy obawiał się połączenia sił tubylców. Jedna prawdziwa bitwa z Norbisami i plan Xików będzie na najlepszej drodze do pełnej realizacji. Mogli bez trudu kontynuować swoją taktykę drażnienia obu stron. To znaczy: mogliby, gdyby Storm nie dotarł do osadników. Gdy opowie swą historię Dumaroy - owi, ten z pewnością będzie musiał przemyśleć swoje posunięcia i zaczekać na Oficerów Pokoju. Bister - w jakiś sposób Coli Bister odgrywał tu ważną rolę. Storm dałby głowę, że to on właśnie ogłuszył go, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Ciekawe, co wymyślił, żeby usprawiedliwić ten strzał bez ostrzeżenia i żeby skłonić pozostałych do uwięzienia Storma? To, że był on nastawiony przychylnie do tubylców, nie wystarczało - zbyt wielu spośród osadników reprezentowało taką postawę. Jako Ziemianin mógł być podejrzewany o niezrównoważenie umysłowe - czy Bister chciał wygrać tę kartę? Ten zarzut byłby trudniejszy do odparcia. Każdy z osadników słyszał plotki o tym, co działo się w Centrum, a Bister przebył wraz z nim całą drogę z Portu do Krzyżówki& Nie mógł unieść głowy wyżej niż na parę centymetrów, zasięg wzroku miał więc dość ograniczony, a wszystkie postacie, które się ukazywały, były nieznajome. Dort Lancin miał posiadłość w Szczytach, jeżeli więc osadnicy mieli przyjść z pomocą Dumaroyowi, to powinien się zjawić wcześniej czy pózniej. Dort był filarem frakcji przyjaznej tubylcom i mógłby wstawić się za Stormem. Ziemianin zżymał się w duchu na taką stratę czasu. Bister - nadchodził Bister. Storm instynktownie zamknął oczy. Szarpnięcie za sznur pętający mu nogi odezwało się przeszywającym bólem głowy, z trudnością udało mu się nie poruszyć. Takie samo szarpnięcie za nadgarstki. Szuranie butów& chrząknięcie. Odważył się uchylić powieki. Bister stał odwrócony, wsłuchując się w tętent kopyt. Storm przyjrzał mu się
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|