[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potrafili posługiwać się pismem hiero*glificznym! Tuaregowie żyli przez tysiące lat w górach Atlas bez własnego języka pisanego. Etnologowie nie potrafili znalezć odpowiedzi na pytanie, skąd właściwie pochodzili. Khufu. Khu. Dziewiąty pierwiastek. Dusza, która mogła iść do nieba i żyć tam wiecznie. Która potrafiła stworzyć nowe ciało. Fredric wiedział, że trafił na właściwy trop. Wykorzysta te dni w Kairze, by jak najdokładniej zagłębić się w tę najbardziej tajemniczą część historii ludzkości. Która skrywa wielką wiedzę i może wzbogacić ludzkość, jeśli zostanie właściwie zinterpretowana. W restauracji został tylko on i Egipcjanin. Fredric ocknął się z zamyślenia. Mężczyzna bębnił palcami w blat stołu, poprawiał krawat i co jakiś czas na niego zerkał. Zapłacił, podniósł się i powoli wyszedł; wejście do hotelu było zaledwie pięćdziesiąt metrów dalej. Poczuł lekkie klepnięcie w plecy. Za nim stał stary Egipcjanin. Przez chwilę wpatrywał się w jego mądrą, nieco zmęczoną twarz, głębokie zmarszczki na czole i pełne życia oczy. * Mister Drum. Wszystko jest tak, jak powinno być. Idzie nam naprawdę dobrze. Proszę mi jednak zrobić przysługę i nie zbliżać się do hotelu. Proszę zawrócić. Wybrać inną drogę. Gdy przeczyta pan tę gazetę, zrozumie pan. %7łegnam. Zanim Fredric zdążył się odezwać, mężczyzna zniknął w ciemnościach. On zaś został sam z gazetą, którą Egipcjanin wetknął mu pod pachę. Zdezorientowany pokręcił głową. Zbliżył się do latarni i otworzył gazetę. Było to wieczorne wydanie Cairo Chronicle". Na pierwszej stronie znajdowało się jego zdjęcie, to samo, które wydrukowano przed kilkoma dniami. Teraz jednak zajmowało połowę pierwszej strony. A nad nim widniał nagłówek: CZWART OFIAR MORDERCY Z PIRAMIDY ZOSTAA ZNANY NAUKOWIEC FREDRIC DRUM Z NORWEGII". Dzwięki tamburynu umilkły. Gardło kairskiej nocy zostało brutalnie poderżnięte. Nie zauważył nawet, że drze gazetę na małe, malutkie kawałki, które następnie porywa łagodny wiatr znad Nilu. Nawet koty chodzą w galowych mundurach, stopa pozostaje stopą swego właściciela, a nasz bohater daje bogini ospałości porządne upomnienie Szedł. Nogi same go niosły w kierunku przeciwnym do hotelowego wejścia. Szedł, nie zastanawiając się, mostem Gezira, w górę Taalat Herb. Przemknął pod murami domów w ciasnych uliczkach i wyszedł na otwarty plac. Ruszył w kierunku ogromnego pomnika Ramzesa Drugiego. Był teraz w pobliżu stacji kolejowej. Ludzie przesuwali się przed jego oczami niczym niewyrazne plamy, nie czuł zapachu piekących się khebabów, nie słyszał krzyków kierowców taksówek, sprzedawców karkadehu ani gazeciarzy. Usadowił się na lewej stopie granitowej statui i wpatrzył pustym wzrokiem w grupkę wyrostków, którzy na trawniku przed wejściem do stacji grali w piłkę szmatką obwiązaną sznurkiem. Zegar nad drzwiami wskazywał kwadrans po jedenastej, noc dopiero się rozpoczynała. Zebrał się w sobie i gwałtownie zerwał plaster z szyi. Pomacał bliznę opuszkami palców. Niemalże jej nie poczuł. Rana zagoiła się. * Fredric * mruknął i skinął głową, w ten sposób dając samemu sobie odpowiedz. Siedzę tu, żyję i jestem Fredrikiem, pomyślał. To wszystko musi być po prostu tragicznym nieporozumieniem. Ktoś próbuje sprawić, by oszalał, prowadzi z nim jakąś grę, która ma doprowadzić do tego, że wyląduje w kairskich kanałach razem ze szczurami. Przypomniał sobie twarz starego Egipcjanina. I jego spokojny głos. Oraz zdjęcie w gazecie i nagłówek. Coś kazało mu nie zbliżać się do hotelu. Dlaczego? Czy nie mógłby tam po prostu wejść i krzyknąć: To ja, żyję! Oto ja, Fredric Drum!", w ten sposób raz na zawsze wyjaśniając całe to makabryczne nieporozumienie? Czemu po prostu odszedł jak milczący zombie? Stary Egipcjanin wydawał się mądry, wzbudzał szacunek. Miał w sobie coś, co sprawiło, że Fredric instynktownie posłuchał jego rady, mimo że wydawała się zupełnie absurdalna. Towarzyszyło mu jednak głębokie przekonanie, że postąpił właściwie. Gazeta. Czy zdoła przeczytać tę niewiarygodną historię? Stanął na chwilę niezdecydowany. Po kilku sekundach pobiegł do kiosku przed dworcem kolejowym i zaopatrzył się w najnowsze wydanie Cairo Chronicle". Zabrał ze sobą gazetę i wrócił pod pomnik Ramzesa. Przełknął ślinę, zacisnął powieki, otworzył je gwałtownie i kolejny raz spojrzał na pierwszą stronę. Wrażenie było nieprzyjemne. Zdjęcie jego samego i tekst informujący o tym, że został zamordowany. Czytał o tragedii, która rzekomo miała miejsce wewnątrz piramidy Cheopsa tego przedpołudnia. O zwłokach, które odnaleziono w królewskim sarkofagu. Leżał tam z ramionami skrzyżowanymi na piersi, martwy, z twarzą wypaloną kwasem. Pierwszą osobą, która odkryła ciało, była kobieta z Hiszpanii. Zaczęła krzyczeć i w wąskich korytarzach zapanował chaos i panika. To cud, że nikt więcej nie postradał życia. Przecież on tam był! Gdy to się wydarzyło, dochodził już prawie do Wielkiej Galerii! Potem pomógł jakiejś Niemce wydostać się stamtąd! A pózniej poszedł do Mena House, gdzie zjadł jagnięcy udziec pieczony w olejku różanym z gałką muszkatołową! Czytał dalej, a jego stan wahał się od apatii aż do skrajnego podniecenia. Gazeta donosiła, że czwartą ofiarą mordercy z sarkofagu jest znany badacz starych pism, Fredric Drum z Norwegii, który w zeszłym tygodniu został brutalnie napadnięty i omal nie zabity. Dokumenty znalezione przy ofierze pozwoliły ustalić jej tożsamość, poza tym policja skontaktowała się na wszelki wypadek z doktorem Erwin*giem pracującym w angielskim szpitalu, w którym mister Drum jakiś czas przebywał. Medyk potwierdził tożsamość ofiary, między innymi na podstawie blizny na szyi i śladu po złamanym żebrze. Policja nie ustaliła jeszcze, jakie mogą być motywy bestialskiego mordercy, jego ofiar nie łączyło bowiem nic, ani podobna praca, ani też narodowość. Zabójca nie pozostawił żadnych śladów, wszyscy jednak, którzy znajdowali się w czasie popełnienia zbrodni wewnątrz piramidy bądz w jej pobliżu, zostaną przesłuchani. Artykuł ciągnął się przez kilka kolejnych stron gazety. Fredric wpatrywał się jak zahipnotyzowany w następne zdjęcie; białe światło otaczających go latarni pozwalało dostrzec wszystkie szczegóły. Jakaś osoba leżała na noszach, w drodze do karetki. Głowa była zakryta, widział jednak buty, spodnie i koszulę. To mogłoby być jego ubranie. Dalej następowały informacje dotyczące jego życia, osiągnięć i wkładu w badania nad zrozumieniem starożytnych kultur. Na koniec napisano, iż policja nie sądzi, by morderstwo miało jakiś związek z pracą Fredrica Drum, gdyż trzy pozostałe ofiary zajmowały się czymś zupełnie innym niż on. Policjanci nie chcieli poza tym komentować pytań dziennikarzy co do tego, czy zabójstwo miało coś wspólnego z organizowanymi w ostatnich tygodniach przez zawodowych oficerów i armię akcjami terrorystycznymi. Policja sprecyzowała natomiast, że jak na razie w akcjach wojskowych nikt nie ucierpiał, zaś dwaj amerykańscy zakładnicy zostali uwolnieni. Spojrzał na swoje buty. Spodnie. Koszulę. Złożył gazetę i wetknął ją pod pachę. Przeciągnął powoli palcem wskazującym po bliznie; cienka szrama ciągnęła się od ucha do obojczyka. Następnie spojrzał w górę, na Ramzesa Drugiego. Wiatr od Nilu ucichł, kairska noc była gorąca i duszna. Po placu rozchodził się zapach kofty, przyprawianych klopsików. Chłopcy nadal bawili się szmacianą piłką. * Nie * powiedział głośno i uderzył dłonią w mały palec stopy Ramzesa Drugiego. *Najwyrazniej nie ma żadnych granic. Urodziłem się pod gwiazdą, która bawi się, plącząc
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|