[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaroślach. Nagle ciężarna Wasylisa, kołysząc się jak kaczka zawróciła i wsunęła mi do ręki jakąś pałeczkę. Anito wyszeptała towarzyszko Kraszewska! Reprezentowany przeze mnie Związek Radziecki liczy na domyślność polskich towarzyszy. I podreptała za pozostałymi, błyskając czarnymi piętami. Okazało się, że Wasylisa zostawiła mi mocno skręcony kawałek cienkiej, suchej kory, na której zapałką albo pałeczką wytłoczono: Zciśle tajne. Do rąk własnych przedst. KGB. Idziemy do Waranasi. Kont. obserwację. CIA zaang. sześcioro agentów. Nast. przesyłka okazją. Major Pupyszcz. Gdy dotarłam do obozu ranek dobiegał już końca. Polana była zalana słońcem. Była pusta, jeśli nie liczyć wartowników stojących w pewnej odległości. Z dużego namiotu, w którym znajdowała się stołówka, dochodziły głosy. Zmęczona dotarłam do namiotu i odchyliłam połę. Nie miałam zamiaru nikogo zadziwić, chciałam tylko coś zjeść i położyć się spać. Ale nie wiadomo dlaczego wszyscy, jeden za drugim, odwrócili się w moją stronę i na wszystkich twarzach pojawił się ten sam wyraz ogromnego zdumienia. Wszyscy milczeli. Milczenie przerwał dyrektor Matur. O nie! wrzasnął na całą dolinę. Zgiń, przepadnij, zły duchu gór! Przez chwilę przewracał czekoladowymi oczami i w końcu zemdlał, ciągnąc za sobą obrus razem z serwisem do kawy i garnkiem z owsianką i zostawił mnie, drań, bez śniadania& Jurij Sidorowicz Wspolny Pojawienie się Anity Kraszewskiej, którą zdążyliśmy już pochować i opłakać, na kilka minut przed wyruszeniem kolejnej wyprawy na poszukiwanie jej ciała, spowodowało szok w namiocie, gdzie jedliśmy śniadanie. Ta miła, młoda kobieta była obnażona jak Afrodyta, wynurzająca się z morskiej piany. Pierwszy równowagę odzyskał profesor Nicholson. Gdy Matur stracił przytomność, ciągnąc za sobą obrus, Nicholson sprawnym ruchem przechwycił ów obrus i narzucił go na Anitę. Anita zrozumiała o co chodzi, uśmiechnęła się mimo widocznego zmęczenia i powiedziała: Dziękuję, jest pan niezwykle uprzejmy, sir. I tak udrapowała na sobie obrus, że wyglądała jak prześliczna Greczynka, ubrana według najlepszych, homeryckich wzorców. Okazało się, że major Kumtaton od samego początku podejrzewał Matura o powiązania z przemytnikami i bez większego trudu odnalazł doczesne szczątki zabitego przez Japończyka posłańca. Nie powinienem tego wiedzieć, ale kiedy mieszka się w namiocie trzeba mówić szeptem. Dlatego usłyszałem, jak major przesłuchuje Matura. Obiecał mu wolność w zamian za zwrot rubinów zabranych Sato. Major był o tym przekonany, bo w podziemnym korytarzu znalazł dwa albo trzy kamyki. Ale Matur był twardy jak skała. Przesłuchiwano go cały dzień, ale bez skutku. Matur był uparty jak bawół dopóki major nie zawołał zmartwychwstałego świadka Anity. Anita zeznała, że nie widziała jak Matur zabijał Sato, ale widziała nieszczęsny woreczek z rubinami. Nie wiem jak się dogadali przecież oboje byli cudzoziemcami, a ja nie mam prawa wtrącać się w ich wewnętrzne sprawy, ale o ile wiem Matur oddał woreczek z rubinami, a sprawę śmierci bezdomnego Japończyka zamknięto. O nagich ludziach, którzy wyparowali bez śladu, też nikt więcej nie wspominał jakby wszyscy umówili się, że nadzy ludzie odeszli w nieznanym kierunku. Wersja Anity Kraszewskiej, że są to przybysze z innej planety, ukrywający się w jakimś górskim klasztorze, nie została potwierdzona. W Ligonie są tysiące klasztorów. Ani mnisi, ani ich pomocnicy nigdy w życiu nie mieli żadnych dokumentów i jak tu zgadnąć, kto jest mnichem, kto kosmitą, a kto rosyjskim wyznawcą Kryszny. Istnienie tych ostatnich z pewnością nie jest owocem wyobrazni Anity, jak można by podejrzewać. Od razu pierwszego wieczoru, Anita w tajemnicy przed pozostałymi przekazała mi zwiniętą w trąbkę korę z doniesieniem majora Pupyszczenko (albo Pupyszczewa). Zarzekałem się, że nie znam nikogo z tej organizacji, ale Anita zbagatelizowała mój sprzeciw i odpowiedziała: Znasz, kochany, znasz. Sam jesteś stamtąd. Ale powiedziała to bez złości, żartem. Oczywiście, miała rację. Wiem, komu przekazać doniesienie. Co do kosmitów, to mam nadzieję, że znalezli sobie miejsce na Ziemi i stopniowo przyzwyczaili się do ligońskich realiów. Czasami, spotykając na bazarze albo na ulicy ludzi o zielonkawym odcieniu skóry, będę się zastanawiał: a może to jeden z rozbitków? Zresztą nie tracę nadziei, że kiedyś odnajdę ich ślady. Może to się zdarzyć, gdy dotrą do nas nowe doniesienia od major Aleksandry Iwanowny Pupyszczenko. Tym razem z dokładnymi współrzędnymi. Ligon, 1977 Dodatek Dzisiaj, gdy odprowadzałem uczestników konferencji, która miała bardzo owocny przebieg i przyniosła szereg nowych odkryć, ale niestety, nie zakończyła się odkryciem nowego, zacofanego plemienia, spotkałem na lotnisku majora Kumtatona i profesora Manguczoka. Major poinformował mnie, że odpowiednie ligońskie organa zapoznały się z moim rękopisem i uznały go za bardzo interesujący, mimo że opowiada o nieprawdopodobnych wydarzeniach. W świetle tego postanowiono, żeby w imię dalszego rozwoju przyjazni między naszymi narodami udzielić mi zgody na publikację rękopisu o nagich ludziach , pod warunkiem, że będę wymieniony jako jego autor (chociaż mogę użyć dowolnego pseudonimu), a dokumentalna opowieść zostanie określona jako powieść fantastyczna . Początkowo zareagowałem oburzeniem. Nie mogłem pozwolić, aby starannie udokumentowana, w stu procentach faktograficzna, opierająca się wyłącznie na wspomnieniach żyjących świadków praca została świadomie ogłoszona bajką. W takim razie, niestety, oznajmił profesor, interesy Republiki Ligon wymagają rezygnacji z opublikowania książki w jakiejkolwiek formie. A książka Matura! Jemu pozwoliliście! Był to jeden z warunków naszej umowy uśmiechnął się major. Oddał rubiny i uzyskał zgodę na publikację książki. Ale proszę wziąć pod uwagę, że nawet nie podejrzewa, że nadzy ludzie są przybyszami z innej planety i nie może zagrozić ich bezpieczeństwu. Po drugie, tyle tam nakłamał, że słowa powieść dokumentalna umieszczone na stronie tytułowej przez dziennikarza, który napisał książkę na podstawie opowieści Matura, wyglądają jak parodia. Proszę posłuchać przyjacielskiej rady majora powiedział profesor Manguczok. Ci, którzy mają uszy usłyszą, a ci którzy mają oczy zobaczą. Lepszy wróbel w garści niż
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgrolux.keep.pl
|