Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozdzielenie się to najgorsza rzecz, jaka mogła nas spotkać, a ja pozwoliłam mu odejść
samotnie na pustkowie.
Zaskrzeczał ptak i podskoczyłam, wpychając zimne ręce w kieszenie. Uciekanie latem
byłoby znacznie rozsądniejsze. Prawdę mówiąc, każdy plan byłby znacznie mądrzejszy od
tego.
Przełknęłam ślinę, starając się nie panikować, gdy mijały kolejne minuty, a Calluma nie
było widać. Przestępowałam z nogi na nogę, tłumiąc pragnienie wyruszenia na poszukiwanie.
Nic mu nie jest. Jeśli będę to sobie powtarzać, taka będzie prawda.
Usłyszałam szmer. Odwróciłam się i spięłam, moja ręka skoczyła do pistoletu. Chwilę
pózniej pojawiła się triumfalna twarz Calluma. Odetchnęłam z ulgą, odwzajemniając jego
uśmiech.
 Przepraszam, że trwało to tak długo  powiedział.  Zaszedłem nieco dalej niż sądziłem.
Trzymał przed sobą koszulę. Zmarszczyłam czoło, gdy ukląkł i wysypał to, co w niej
przyniósł. Przykucnęłam i sięgnęłam po jedną z niewielkich czarnych kul.
 Gąbka w czarnej łupinie?  zapytałam, unosząc brwi. Spojrzałam na przemieszane z nimi
twarde brązowe kulki.  To orzechy?
 Pekany, Wren  powiedział ze śmiechem, podnosząc orzech.  Nigdy nie widziałaś
pekana?
 Nigdy w skorupie.
Rozejrzał się i podniósł kamień, położył orzech na ziemi.
 Nie mamy dziadka do orzechów, więc musimy improwizować.  Uderzył kamieniem i
skorupa pękła. Włożył kawałki jądra w moją wolną rękę.
 Dziękuję  powiedziałam, mrugając z zaskoczenia.
 A to jest persymona  powiedział, wskazując czarny owoc.  Wyciśnij miąższ do ust.
Nie należy do moich ulubionych, ale musi wystarczyć.
Zjadłam parę orzechów, które Callum porozbijał na ziemi, potem ścisnęłam persymonę w
palcach i podniosłam ją do ust. Była słodka i galaretowata, moje ręce zrobiły się czarne od
soku, gdy odrzuciłam skórkę.
Posilaliśmy się w milczeniu. Po jedzeniu wytarłam dłonie o spodnie. Callum oparł się o
drzewo i wyciągnął rękę, a ja z zadowoleniem usiadłam obok niego.
 Dziękuję  szepnęłam, kładąc głowę na jego piersi.
 Nie ma za co.  Oparł podbródek na mojej głowie, gładząc mnie po ramieniu. Milczał
przez długi czas.
Zamknęłam oczy, moja głowa poruszała się przy każdym jego oddechu.
 Czy zawsze chciałaś pójść do Austin?
 To znaczy?  Zamrugałam, unosząc powieki, zaskoczona dzwiękiem jego głosu.
 Kiedy obiecałaś Lebowi, że wydostaniesz jego córkę. Mówiłaś poważnie? A może
myślałaś tylko o ucieczce?
 Nie wiedziałam, dokąd pójdę  odparłam.  Jeśli rezerwat naprawdę istnieje,
chciałabym się dowiedzieć, gdzie jest. Najwyrazniej nie jestem stworzona do życia na
pustkowiu.
Zaśmiał się.
 Uważam, że radzisz sobie doskonale.
 I nie chcę udowodnić, że Leb miał rację  dodałam cicho.  Wiem, że się spodziewa, że
uciekniemy. Oni nam nie ufają i nie chcę pokazać, że mają rację.
Przycisnął rękę do mojego policzka i lekko pocałował mnie w czubek głowy.
 Słusznie  szepnął.
Rozdział dwudziesty czwarty
Opuściliśmy naszą kryjówkę po zachodzie słońca. W ciągu dnia przeleciały nad nami dwa
promy KORP-u, ale od kilku godzin panował spokój.
Przespałam się, podczas gdy Callum czuwał. Nie spał od czasu opuszczenia ośrodka i
widziałam, że znowu drżą mu ręce. Zobaczył, że to spostrzegłam, lecz oboje nic na ten temat
nie mówiliśmy. Nie wykryłam u niego żadnych oznak obłędu i nie chciałam rozmawiać o tym,
do czego prawdopodobnie nie dojdzie.
To nie może się stać.
Na skraju lasu odetchnęłam głęboko, gdy spojrzałam w niebo. Było czyste, po sam
horyzont.
Ruszyliśmy. Wiatr wpadał przez dziury w mojej kurtce i krzywiłam twarz z zimna.
Zciskało mnie w piersi i paliło w gardle, gdy biegliśmy, ale utrzymywaliśmy szybkie tempo,
rzucając nerwowe spojrzenia w niebo.
Po ośmiu kilometrach ukazał się pas drzew i zwolniliśmy, gdy do nich dotarliśmy.
Posapywałam, splatając ręce na piersi, żeby zachować ciepło.
 Ile czasu zajmie nam przedostanie się przez ten tunel?  zapytał Callum, gdy złapaliśmy
oddech.
 Nie mam pojęcia. Po prostu na mapie jest tunel. Jeśli go nie znajdziemy, zawsze możemy
przeskoczyć przez ogrodzenie.
 Super. Ostatnim razem wcale nie było tak zle.  Zarzucił mi rękę na ramiona i
przyciągnął mnie do siebie.
Tutaj drzewa rosły mniej gęsto i zapewniały mniejszą osłonę niż las w pobliżu Rosy, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript