Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pochyloną głową, po pustej, głównej ulicy Dapple Cove.
W ten szary, wilgotny poranek na dworze było niewielu ludzi. Outer Banks najbardziej ucierpiało z
powodu huraganu, ale wybrzeże Karoliny też zostało zniszczone. Wszędzie było widać ślady wody. Po ulicy
walały się połamane gałęzie.
Beau z wahaniem patrzył na odchodzącą Jordan. Zastanawiał się, czy powinien tak po prostu na to
pozwolić. Wiedział, że po południu miała wrócić samolotem do domu. Mógł się z nią spotkać w
Waszyngtonie.
Ale po co? %7łeby jej powiedzieć, że było mu miło ją poznać, i życzyć jej szczęścia? To wydawało mu się
śmiesznie. Co się mówi po takich przejściach? Nie spodziewał się, że ich związek będzie trwał, gdy wrócą
do miasta. Ona miała tam swoje życie, on swoje. Gdy umówił się z nią w zeszłym tygodniu, nie szukał...
Czego? Miłości? Oczywiście, że nie.
Zresztą nie kochał jej. To, co między nimi zaszło, było wynikiem niezwykłego splotu okoliczności, a te po
prostu przestały istnieć. Powinien raczej pamiętać, po co tu przyjechał. Iść na komisariat i porozmawiać z
detektywem, który go wezwał.
Ostatni raz spojrzał na Jordan. Było w niej coś takiego... Nie mógł pozwolić, żeby odeszła. Musiał się
przynajmniej pożegnać. I zapytać o Spencera. Bardzo często myślał o chłopcu. Szybko wysiadł z samochodu
i poszedł za nią.
- Jordan! - zawołał, gdy był już dość blisko.
Spojrzała na niego. Patrzył na jej zaskoczoną minę. Ucieszyła się na mój widok, pomyślał z radością,
przyśpieszając kroku. Wydało mu się naturalne, że ją przytuli. Miał to być przyjacielski uścisk, ale w chwili,
gdy wziął ją w ramiona i poczuł jej piękny, znajomy zapach, wiedział, że jest inaczej.
- Miód - wymamrotał. Serce biło mu coraz szybciej.
- Co takiego? - cofnęła się i spojrzała na niego pytająco.
- Pachniesz miodem. Już wcześniej zwróciłem na to uwagę. To twój szampon.
- Umyłam włosy szamponem z hotelu - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Zwykle takiego nie używam.
- Nie? - Pomyślał, że w takim razie był to jej naturalny zapach. Zwalczył chęć wtulenia twarzy w jej szyję.
Niechętnie wypuścił ją z ramion.
- Myślałam, że jesteś w Richmond - powiedziała.
- Byłem. Od wczorajszego ranka próbowałem załatwić sprawę z firmą czarterową. - Nie chciał procesu.
Teraz, gdy szedł obok niej, uświadomił sobie, że ma wszystko, czego mu trzeba. O inne sprawy zatroszczy
się pózniej. Detektyw, samolot, rolnik - to teraz nie miało żadnego znaczenia.
- Wszystko poszło po twojej myśli?
- Pójdzie.
- To dobrze. - Wyglądała tak, jakby chciała jeszcze coś dodać, ale tego nie zrobiła.
Rozumiejąc, jak łatwo Jordan może odejść, Beau zapragnął nagle przedłużyć spotkanie. Rozejrzał się,
gorączkowo szukając punktu zaczepienia.
- Masz ochotę coś zjeść? - zapytał, zauważając restauracyjkę przy ulicy.
Z wahaniem kiwnęła głową.
- Dopiero do mnie dotarło, że jestem głodna.
- To świetnie, bo ja też.
Ruszyli w stronę restauracji.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie znalezć, Beau?
- Zgadłem.
Chyba mu nie uwierzyła.
Zresztą nie przyjechał tutaj do niej. Spotkanie było dla niego miłą niespodzianką. Wyjechał do Richmond
bez pożegnania. Od tamtej pory wciąż o niej myślał. Oczywiście tylko dlatego, że się o nią martwił. To
przynajmniej próbował sobie wmówić.
- Tak naprawdę dostałem do hotelu wiadomość od detektywa Rodgersa - przyznał się. - Powiedział, że
będzie dziś z tobą rozmawiał i że musi pomówić też ze mną. Podjechałem pod komisariat, kiedy wyszłaś.
- Tak właśnie myślałam. - Doszli do drzwi restauracji, Jordan zawahała się na progu. - Czy nie powinieneś
tam wrócić?
Pokręcił głową.
- Detektyw może zaczekać. Wolę najpierw porozmawiać z tobą. Wiem, że śpieszysz się na samolot.
- A ty? Kiedy wracasz do domu?
- Jutro. - Wieczorem był umówiony na spotkanie z adwokatem farmera. Nie miał na nie ochoty, podobnie
jak na użeranie się z prawnikami w Richmond, ale musiał to załatwić. Teraz, gdy farmerzy skojarzyli go z
Somerville Industries, chcieli wyciągnąć od niego jak najwięcej pieniędzy. Taki sam plan miała najwyrazniej
firma czarterowa.
Anton Parr, adwokat ojca, przyleciał wczoraj z Baton Rouge do Richmond, żeby reprezentować go w
pertraktacjach z firmą czarterową, a dziś miał się zjawić w Karolinie Północnej, by pomóc mu w rozmowie z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grolux.keep.pl
  • Powered by MyScript